Podczas parady wojskowej w Paryżu świat zobaczył mężczyznę z karabinem unoszącego się na „latającym dysku”. „Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko cywilizacji latających samochodów” – mówią mieszańcy francuskiej stolicy
W ciągu ostatnich dwóch tygodni sporo się wydarzyło w dziedzinie nowoczesnej technologii, jakby z okazji 50. rocznicy lądowania człowieka na Księżycu ludzkość starała się udowodnić swoją potęgę.
Wśród wynalazków, o których obecnie jest głośno na świecie, znajdują się m.in. neurolink Elona Muska (wszczep mający pozwolić na obsługę komputera za pomocą mózgu); samochód Toyota Prius wykorzystujący energię słoneczną zamiast benzyny oraz „latająca deskorolka”.
Ten ostatni przedmiot zachwycił ludzi na całym świecie. Został zaprezentowany podczas corocznej parady militarnej, która przeszła ulicami Paryża. Francuska armia wykorzystuje rocznicę zburzenia Bastylii 14 lipca 1789 r., by zaprezentować obywatelom ciekawe rozwiązania technologiczne, z których korzysta wojsko.
„Latająca deskorolka” na paradzie wojskowej
Jednak żaden militarny sprzęt nie zrobił takiego wrażenia jak „latający dywan” lub „latająca deskorolka” – w ten sposób wynalazek określała francuska prasa. Gdy na Polach Elizejskich pojawił się mężczyzna z karabinem w ręku, unoszący się w powietrzu za pomocą niewielkiego urządzenia podłączonego do jego stóp, tłum ogarnęła konsternacja. Do tej pory „latające dyski” były domeną superbohaterów lub innych fikcyjnych postaci z komiksów Marvela.
Jej konstruktorem jest Franky Zapata, wynalazca i miłośnik sportów ekstremalnych. Francuz od dawna pracował nad niezwykłą technologią, przypominającą futurystyczne maszyny z filmu Powrót do przeszłości z 1985 r. W wywiadach dla mediów opowiadał, że gdy dwa lata temu udało mu się zrealizować plan pierwszych lotów, zgłosił się do wojska, sądząc, że armia może być zainteresowana militarnymi możliwościami „latającej deskorolki”.
I nie mylił się. Florence Parly, francuska minister obrony, wyjaśniła dziennikarzom, że wojsko od razu dostrzegło olbrzymi potencjał maszyny Zapaty. „Urządzenie można testować pod różnym kątem. Na przykład jako latającego dostawcę zaopatrzenia, środek ewakuacji rannych, a także jako platformę bojową” – mówiła.
Krok w stronę „cywilizacji latających samochodów”?
„Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko cywilizacji »latających samochodów«” – mówi w rozmowie z Holistic News Francuz Nicolas Chaffange. „Na własne oczy widziałem ten wynalazek, przypomina bardziej pudełko albo małą walizkę, niż płaski dysk. Jest trochę hałaśliwy – strumień powietrza z silników »latającego dywanu« jest bardzo mocny. Dźwiękowo przypomina trochę lądowanie helikoptera” – podkreśla.
Chaffange jednak zaznacza, że nie jest przekonany co do pomysłu wręczenia wynalazcy karabinu. „Warto byłoby pokazać pokojowe przesłanie tego wynalazku. Broń trzymana przez Zapatę to typowy i niepotrzebny pokaz siły” – dodaje.
Odgłos lądującego helikoptera pochodzi z czterech silników turbinowych o mocy tysiąca koni mechanicznych. Niestety, maszyna nie jest elektryczna, nie jest przyjazna dla środowiska. W ciągu 10 minut lotu „deskorolka” zużywa 20 litrów paliwa. Jednak trudno pozostawać obojętnym wobec jej możliwości – jest w stanie osiągać prędkość ok. 200 km na godzinę.
Takie osiągnięcia stwarzają możliwości komunikacyjne, o których do niedawna tylko marzyliśmy. 25 lipca Zapata zamierza pokonać na „latającej deskorolce” kanał La Manche.
Źródła: Le Monde, France24, Gazeta Wyborcza