Wieloosobowe rodziny tłoczą się w ciasnych mieszkaniach. Zwykle w 10 osób. Często bez dostępu do bieżącej wody. Ale są i mieszkania, w których siedzi razem 20 osób. Kwestie mieszkaniowe oraz zatrudnienie i organizacja wolnego czasu to dla nas priorytet – mówi Marcel Šaňa, burmistrz romskiej dzielnicy Lunik IX w Koszycach
Marcel Šaňa jest pierwszym z wyższym wykształceniem romskim burmistrzem dzielnicy Lunik IX w Koszycach. Swoją funkcję pełni od 2014 r. Lunik IX to osiedle w drugim największym mieście na Słowacji, niemal w całości zamieszkałe przez Romów. Potocznie nazywane jest cygańskim gettem.
ŁUKASZ GRZESICZAK: Mieszka pan w Lunik IX od urodzenia?
MARCEL ŠAŇA: Nie, moi rodzice mieszkali dawniej w centrum Koszyc. Gdy miałem dwa lata, dostali mieszkanie tutaj. To było wtedy nowopowstałe osiedle. Mieszkam więc tutaj prawie 40 lat.
Problemy pojawiły się w latach 90., kiedy miasto Koszyce zaczęło tutaj przenosić ludzi, którzy nie płacili za mieszkania, czyli przeważnie Romów. Ponieważ wielu lokatorów nadal nie płaciło, administratorzy zaczęli odcinać wodę, ogrzewanie, prąd. Woda była np. tylko dwa razy dziennie, przez godzinę czy półtorej.
A jak to wygląda dziś? Lokatorzy nadal żyją w tak spartańskich warunkach?
W części budynków. W niektórych ludzie mają kurek z wodą tylko na dole, muszą po nią chodzić i nosić w wiadrach na szóste czy ósme piętro. Jest to o tyle niesprawiedliwe, że w tych budynkach mieszka też wielu lokatorów, którzy za mieszkanie regularnie płacą.
Staram się to zmieniać. W budynkach, które mi podlegają, motywuję mieszkańców, wyjaśniając im, że jeśli będą płacić za mieszkanie, zagwarantujemy im media i wszystkie usługi. I widać efekty, więc stopniowo przywracamy im pełny dostęp do mediów. Wcześniej żyli w ten sposób – z dostępem do wody tylko dwa razy dziennie – przez 12 lat… A wystarczyło im wytłumaczyć, że można inaczej. Nie chcę krytykować władz miasta, świetnie mi się z nimi współpracuje, ale tutaj potrzebny był ktoś, kto rozumie mieszkańców, potrafi do nich przemówić i ma inicjatywę.
Jak to się stało, że został pan wybrany na starostę?
Mieszkańcy sami do mnie przyszli. Znali mnie jako przyzwoitego i wykształconego człowieka. Moja żona i ja zawsze staraliśmy się wszystkim pomagać, więc byliśmy lubiani. Mieli też już dość kandydatów takich jak mój poprzednik, którzy nie byli w stanie nic zmienić. Zgodziłem się, bo martwiło mnie to, co się tu dzieje. Potraktowałem to jako wyzwanie.
Od razu zacząłem ich motywować i przekonywać, że na Lunik IX może być tak jak gdzie indziej. Znam tych ludzi i ich mentalność, więc wiem, jak do nich przemówić. I okazało się, że to działa. Dlatego złożyliśmy wniosek, żeby w przyszłości wszystkie budynki na osiedlu były zarządzane przez nas. Miasto chce zarabiać i nie zamierza w te budynki inwestować – to głupota.
Dlaczego tak jest?
Miejskie przedsiębiorstwo mieszkaniowe twierdzi, że inwestowanie w domy na Lunik IX to strata pieniędzy, bo za chwilę i tak zostaną zdemolowane. Na przykładzie naszego budynku pokazaliśmy, że wcale nie musi tak być. Ale tamci ludzie tego nie rozumieją, bo nic nie wiedzą o mieszkańcach tego osiedla, nie znają ich mentalności.
Jaka jest więc ta mentalność?
Romowie z reguły nie szanują tego, co dostają za darmo. Ale to nie znaczy, że nie da się zmienić ich nastawienia. Przede wszystkim musimy oddzielić tych, którzy naprawdę się starają,od tych, którym jest wszystko jedno, i skupić się na tej drugiej grupie – kontrolować ich i wychowywać. To oczywiście ciężka praca, ale nie niewykonalna. Nie możemy zostawić ich samych sobie, „bo tacy są i nic nie da się z tym zrobić”. Ważne, by zaczynać już od najmłodszych lat i wyjaśniać to wszystko już dzieciom.
Czyli stereotypy, które docierają np. do Polski na temat Romów z Lunik IX, okazują się tylko częściowo prawdziwe?
Częściowo. Jest wielu mieszkańców, którzy chcą żyć normalnie, ale i sporo tych, którzy robią bałagan. To ci zbyt leniwi, żeby wynieść śmieci, więc wyrzucają je przez okno. I to im musimy poświęcić jak najwięcej uwagi. Kontrolować, edukować i wychowywać. Częściowo już to robimy – mamy system monitoringu. Staramy się z tymi ludźmi rozmawiać. Jeśli tylko pokażą, że są chętni do współpracy, chętnie nagrodzimy ich lepszymi warunkami mieszkaniowymi.
Ile kosztuje wynajem mieszkania w Lunik IX?
Tego w najgorszym standardzie, bez mediów – od 50 do 100 euro. Lepszego, z ogrzewaniem i ciepłą wodą – od 150 do 200 euro. Teraz powstają nowe budynki, będziemy się starać od początku egzekwować opłaty według naszych zasad, a w tych już istniejących musimy posuwać się naprzód małymi kroczkami. Tego, co zostało zaniedbane, nie da się tego naprawić w ciągu kilku tygodni.
Wiem, że osiedle wciąż wygląda przerażająco, ale proszę mi wierzyć – było tu jeszcze gorzej. Przez sześć lat nie działało np. oświetlenie publiczne. W ciągu dwóch czy trzech lat udało nam się je przywrócić na całym terenie mieszkalnym. Musieliśmy załatwić nowe lampy, nowe okablowanie, wszystko. Ale dzięki temu mieszkańcy widzą, że coś się zmienia, że czeka ich tu jakaś przyszłość. Widzą też, że powstają nowe bloki. To ważne, bo ludzi na osiedlu przybywa, a długo nic się tu nie budowało, więc wieloosobowe rodziny tłoczą się w ciasnych mieszkaniach.
Wieloosobowe to znaczy ile osób?
Zwykle około dziesięciu. Ale są i mieszkania, w których siedzi razem 20 osób. Kwestie mieszkaniowe oraz zatrudnienie i organizacja wolnego czasu – to dla nas priorytet.
Podobno jest tutaj młodzieżowa drużyna futbolowa?
Zgadza się. Klub, który gra w minilidze z innymi dzielnicami miasta. Na początku musieliśmy się skupić na podstawowych potrzebach, ale teraz znalazło się trochę pieniędzy na sport czy kulturę – mamy tu też zespół muzyczny, który gra typową romską muzykę i jeździ na różne wydarzenia. Udostępniliśmy im salę, żeby mogli ćwiczyć. Na osiedlu powstają miejsca, gdzie ludzie mogą spędzać wolny czas. Uruchomiliśmy centrum fitness.
Ile osób mieszka obecnie na osiedlu?
W ewidencji mamy zameldowanych na stałe około 6770 mieszkańców, z czego 98 proc. to Romowie. Kiedy jednak część mieszkań została wyburzona, ci, którzy nie mieli dokąd pójść, postawili sobie nielegalnie prowizoryczne budy. Powstało w ten sposób coś w rodzaju osady, gdzie mieszka jakieś 250 osób. Poza tym ze 2 tys. osób spośród zameldowanych wyjechało za granicę.
A jak wysokie jest tu bezrobocie?
Sądząc po liczbie tych, których widuję rano, jak wychodzą do pracy, szacowałbym, że zatrudnionych na stałe jest jakieś 20 proc. Może trochę więcej.
Czyli 80-procentowe bezrobocie? Z czego w takim razie żyją ci, którzy nie mają pracy?
Z zasiłków.
Jak wysokie są te zasiłki?
To zależy od liczby członków rodziny. Czteroosobowa rodzina może dostać 280 euro. Ci, którzy nie mogą znaleźć pracy, są przez nas angażowani w różne zajęcia aktywizujące, czyli działania na rzecz dzielnicy. Wtedy przychodzą codziennie na 3-3,5 godziny i dostają za to miesięcznie dodatkowe 63 euro. Jeśli z takich specjalnych prac korzysta mąż i żona, mają dodatkowo 120 euro. To niewiele, ale ludzie zwykle nie mają wyboru.
Romowi ciężko jest znaleźć pracę, zwłaszcza jeśli nie ma żadnego wykształcenia. Dlatego tak wielu mieszkańców Lunik IX wyjeżdża na Zachód, najczęściej do Wielkiej Brytanii i Belgii, czasem do Irlandii czy Holandii. Tam żyje im się lepiej. Taka Bruksela to wielokulturowe miasto, w którym nikomu nie przeszkadza, czy ktoś ma ciemną czy jasną skórę. Dlatego wielu Romów zrobiło tam wręcz karierę i wypracowało sobie wysoką pozycję. Bo ktoś w nich uwierzył, a tu nikt nigdy nie dał im szansy.
Czy to znaczy, że Słowacy są nietolerancyjni?
Na Słowacji żyje pół miliona Romów, stanowią 10 proc. wszystkich obywateli. Z tego 80 proc. zintegrowało się ze społeczeństwem – żyją jak wszyscy inni i mają pracę. Na osiedlach takich jak to mieszka więc tylko 20 proc. ludności romskiej, czyli jakieś 100-150 tys.
W czasach socjalizmu nie było problemów z dyskryminacją, ale w latach 90. przyszły wolne media, szukały sensacji. I Romowie stali się jednym z ich ulubionych tematów. Oczywiście pokazywały tylko to, co najgorsze – zabałaganione romskie osiedla, kradzieże i patologię. Bo przecież ci zintegrowani Romowie, choć jest ich dużo więcej, nie są w żaden sposób ciekawi.
Podobnie było z Lunik IX. Ponieważ media tak bardzo oczerniały tę dzielnicę, pracodawcy nie chcieli słyszeć o zatrudnianiu Romów, którzy tu mieszkali. Po prostu się ich bali. Dziś na szczęście jest trochę lepiej. Ludzie przekonali się, że Romowie też bywają pracowici i często pracują dużo ciężej niż inni, bo muszą pokonać uprzedzenia.
A czy pan kiedykolwiek spotkał się z uprzedzeniami?
Nie nazwałbym tego uprzedzeniami. Czasem zdarzały się docinki kolegów w stylu „Chcecie zarabiać tyle co my? To się uczcie!”, ale one działały na mnie wręcz motywująco. To dzięki nim poszedłem na studia, zdobyłem pracę i z czasem zacząłem zarabiać więcej niż ci, którzy mi docinali. Przedsiębiorcy też już dziś to rozumieją. Dlatego powtarzam naszym mieszkańcom, żeby trzymali się pracy rękami i nogami – jeśli już ją znajdą – i dawali z siebie wszystko. Ktoś to na pewno doceni.
Z tego co wiem, w Koszycach mówi się o Romach źle – że są problemem, że zwiększają przestępczość w mieście… Skąd się to bierze?
Winię za to przede wszystkim media. Bo liczby mówią coś zupełnie innego. Policyjne statystyki z ostatnich lat potwierdzają, że Lunik IX należy do najbezpieczniejszych dzielnic tego miasta. Przestępczość jest bliska zeru, podczas gdy w innych dzielnicach Koszyc sięga czasem 10-12 proc.
Czy pan się uważa za polityka?
Dobre pytanie… Skoro pełnię funkcję burmistrza dzielnicy, można by było pewnie mówić o polityce… Myślę, że to zależy od stażu – gdybym objął tę funkcję na chwilę, a potem wrócił do normalnej pracy, nie byłbym politykiem, ale po ośmiu latach na stanowisku pewnie będę mógł się nim nazywać.
Myślał pan kiedyś o kandydowaniu do słowackiego sejmu?
Na razie skupiam się na mojej dzielnicy i Koszycach, ale jeśli będzie mi tu dobrze szło, moje ambicje pewnie będą rosły. Chciałbym zrobić jak najwięcej, by pomagać Romom, nie tylko na Lunik IX.
A z ramienia jakiej partii?
Mamy własną partię Romów, ale myślę, że nie jest jeszcze gotowa, by jako niezależna partia próbować wejść do parlamentu. Nie mamy ludzi, którzy wzbudziliby w wyborcach tak duże zaufanie, by nas wybrano. Ale nasz głos jest bardzo potrzebny – powinniśmy mieć wpływ na prawodawstwo, móc proponować ustawy, które pomogą Romom. Myślę, że w perspektywie kilku lat będzie to możliwe. Ale potrzebny jest silny lider, który przekona ludzi.
Może to właśnie pan?
Słyszałem już takie sugestie, ale na razie nie mam aż tak dużych ambicji. Myślę, że powinienem jeszcze pomagać Romom tu, na miejscu, i pracować nad osiągnięciami, które przekonają do mnie ludzi. A na razie jedynym rozwiązaniem dla nas jest wejście z kimś w koalicję. Najlepiej z silną partią, która jest już jedną nogą w Radzie Narodowej. Tej, być może, udałoby się przemycić do parlamentu romskich posłów.
Czy pan myślał kiedyś o emigracji? Podobno pana bracia żyją za granicą.
Tak, wyjechali już dawno – jeden brat 14 lat temu, drugi – 10. Teraz mieszkają w Belgii i Wielkiej Brytanii. Na Słowacji mieli pracę, ale za minimalną pensję. 350 euro miesięcznie tutaj, a 3,5 tys. euro za granicą to jednak spora różnica. Często jednak powtarzają, że gdyby tylko mieli lepsze warunki, wróciliby. My, Romowie, żyjemy tutaj już osiem stuleci, to jest nasz dom. Na szczęście ja i żona nieźle zarabialiśmy, więc nie musieliśmy wyjeżdżać.
A chodziła panu po głowie przeprowadzka do innej dzielnicy?
Tak, o tym rzeczywiście myśleliśmy i prawie kupiliśmy dom. Mieliśmy wszystkie potrzebne dokumenty do kredytu i byliśmy już umówieni z właścicielką. Ale kiedy przyszliśmy obejrzeć dom, zobaczyli nas sąsiedzi. Wieczorem dostaliśmy od niej telefon, że jest jej bardzo przykro, ale musi się wycofać. Podobno sąsiedzi naskoczyli na nią, że chce sprzedać dom Cyganom. Próbowała nas bronić, przepraszała, ale cała sytuacja była dla niej na tyle nieprzyjemna, że uległa. Więc tak, sam też doświadczyłem dyskryminacji. Pamiętam to do dziś.
Potem oczywiście szukaliśmy czegoś innego, ale wkrótce przyszedł światowy kryzys, rok 2008, i bank wycofał zgodę na kredyt. Ostatecznie z przeprowadzki nic nie wyszło, ale myślę, że dobrze się stało. Dzięki temu mogę dziś pomagać mieszkańcom Lunik IX jako burmistrz.
Czym właściwie jest dla pana Lunik IX?
Miejscem, w którym dorastałem. Spędziłem tutaj zupełnie normalne dzieciństwo. Dlatego tak ciężko mi z tym, w jakim kierunku poszła ta dzielnica. Jakie życie mają dzieci, które dziś tu wyrastają? Chyba właśnie dlatego przyjąłem propozycję zostania starostą. Chciałem coś zmienić, także dla siebie i swojej rodziny.
Dziennik „Le Monde” napisał, że Lunik IX jest dziś najgorszym gettem w Europie…
Nonsens. Jest wiele miejsc w Europie, gdzie sytuacja wygląda bardzo źle, ale Lunik IX na pewno takim miejscem nie jest.