Jako istoty społeczne mamy skłonność do rywalizacji o status. Nasze kompulsywne zainteresowanie tym tematem jest dla nas destrukcyjne, a co najgorsze – odciąga nas od źródeł prawdziwej satysfakcji i oddala szanse na stworzenie społeczeństwa pozbawionego ekonomicznych nierówności.
W grę o status zaangażowani jesteśmy nieustannie i bez naszej woli. Robimy to, ponieważ jest to rozwiązanie, które nasz gatunek wypracował, aby zapewnić sobie przetrwanie i reprodukcję. Jesteśmy istotami plemiennymi, dlatego nasze życie zawsze zależało od tego, czy zostaniemy przyjęci przez wspierającą nas społeczność. Do takiego spojrzenia na historię naszego gatunku zaprasza nas Will Storr, autor książki „The Status Game: On Human Life and How to Play It: On Social Position and How We Use it”.
Czym jest gra o status?
W 1948 roku amerykański antropolog, William Bascom, opublikował swój raport z badań terenowych, który przeprowadził na wyspie Pohnpei; obecnie wchodzącej w skład Mikronezji na Oceanie Spokojnym. Naukowiec zaobserwował, że społeczność zamieszkująca wyspę swoją grę o status opierała o sztukę hodowli batatów. Mężczyzna, który dostarczył na ucztę największy batat, był traktowany z najwyższymi honorami oraz otrzymywał pochwały z ust wodza. Mężczyźni z Pohnpei zaciekle rywalizowali o tę pozycję, hodując około 50 batatów rocznie na odległych, zarośniętych poletkach, które na co dzień skrupulatnie pielęgnowali. Jeden batat mógł rosnąć przez 10 lat, dzięki temu największe bulwy tej rośliny osiągały 4 metry długości, a ich waga przekraczała 90 kilogramów.
Przykład ten pochodzi z książki Willa Storra. Obrazuje on coś oczywistego z punktu widzenia nauk społecznych – tam, gdzie spotyka się grupa podobnie myślących osób, tworzy się wspólnota. Osoby te rozpoznają określone symbole, czyli grają w tę samą grę i dzięki niej stają się źródłem wzajemnego statusu. Na wyspie Pohnpei chodziło o batata. Wiedza na jego temat pomagała doświadczać głębokiego poczucia więzi z tymi, którzy postrzegali rzeczywistość podobnie.
Współczesny świat jest bardziej skomplikowany. Internet i neoliberalna gospodarka nieustannie podsuwają nam nowe symbole tego, co oznacza bycie zwycięzcą: szczupła sylwetka, muskulatura, mądrość, udane życie rodzinne, kariera zawodowa, pieniądze lub liczba polubień w mediach społecznościowych. Dla wielu nadmiar desygnatów informujących o statusie jest przytłaczający. Wówczas warto przypomnieć sobie, że symbole, za którymi gonimy, są często mniej śmieszniejsze niż olbrzymie bataty.
Według Storra istnieją trzy główne rodzaje gier o status w społeczeństwie:
- dominacja, w której wygrywa się brutalną siłą;
- sukces definiowany przez talent i osiągnięcia;
- cnota, w której wygrywa się dzięki podkreślaniu swojej ideologicznej czystości.
Ostatni rodzaj gry znalazł szczególne miejsce we współczesnym świecie, gdzie znani celebryci, a także ogromne korporacje, nie epatują już w przestrzeni publicznej swoimi błyskotkami i sprawozdaniami finansowymi, ale działalnością charytatywną i akcjami na rzecz poprawy klimatu.
Z czym wiążę się utrata statusu
Wysoki status społeczny oraz upokorzenie to awers i rewers tej samej monety, ponieważ oba pochodzą z nadania społecznego. Utrata statusu opisywana jest przez badaczy jako „emocjonalna bomba atomowa”, gdyż najczęściej prowadzi do stanów depresyjnych, a w najgorszych przypadkach do epizodów psychozy i prób samobójczych. Amerykański psychiatra, profesor James Gilligan, opisuje doświadczenie upokorzenia jako „unicestwienie jaźni”.
Oprócz pogrążenia się w rozpaczy, upokorzenie w grze o status może wzbudzić w nas gniew. Will Storr przywołuje w swojej pracy niezwykłe afrykańskie przysłowie: „dziecko, które zostało odrzucone przez wioskę, spali ją, by poczuć jej ciepło”. Intuicję kryjącą się za mądrością ludową potwierdzają badania profesora Gilligana, który poprzez pracę z więźniami doszedł do wniosku, że podstawową przyczyną większości ludzkich aktów przemocy jest „chęć odpędzenia lub wyeliminowania uczucia wstydu i upokorzenia oraz zastąpienia go jego przeciwieństwem – uczuciem dumy”.
W schemat ten wpisuje się historia wielkiego rewolucjonisty, Władimira Iljicza Uljanowa – lepiej znanego jako Lenin. W swoim politycznym życiu odznaczał się wyjątkowo gorliwą nienawiścią do burżuazji. Wielu historyków jej genezy dopatruje się upokorzeniu, które spotkało rodzinę Lenina. Była to aspirująca rodzina z klasy średniej, niestety młodszy brat Aleksandr dopuścił się nieudanego zamachu na cara (razem z bratem innego wielkiego polityka – Józefa Piłsudskiego), za co został stracony. W konsekwencji całą rodzinę zepchnięto na społeczny margines. Jak pisał biograf Lenina, profesor Victor Sebestyen: „Zapoczątkowało to wściekłą, czasem niekontrolowaną, nienawiść do liberałów i «dobroczyńców z klasy średniej», którą [Lenin] będzie odtąd okazywał aż do śmierci. «Burżuje … zawsze będą zdrajcami i tchórzami»”.
Najpierw gra o status a później walka klas
Spory między lewicą a prawicą często dotyczą tego, jak w ramach społeczeństwa powinniśmy dzielić się wytwarzanym wspólnie bogactwem. Czy może pozwolić producentom na maksymalną swobodę w zarabianiu? Czy też reagować na nadmierne bogacenie się poprzez podatki i regulacje, wymuszając tym samym większą sprawiedliwość w ramach toczonej gry między jednostkami i klasami społecznymi?
Przyporządkowanie do określonej klasy społecznej oznacza umiejscowienia danej osoby w strukturze ekonomicznej – czy jest ona właścicielem środków produkcji, czy też musi sprzedawać swoją pracę, aby zarobić na życie. Klasy społeczne determinują często naszą pozycję w hierarchii i przyszły zawód. Wiele kwestii społecznych, o które współcześnie toczy się polityczny spór, koncentruje się na porażkach neoliberalizmu oraz na tym, że wciąż walczymy o równe szanse gry na społecznym polu pełnym nierówności. Sytuację napięcia między klasowego w amerykańskim społeczeństwie dobrze opisuje J. D. Vance, autor książki „Elegia dla bidoków” i aktywny członek amerykańskiej Partii Republikańskiej:
J. D. Vance „Elegia dla bidoków”
„Ludzie odnoszący w życiu sukcesy grają według diametralnie innych reguł. Nie zasypują rynku pracy cefałkami z nadzieją, że jakiś pracodawca zaszczyci ich rozmową. Oni nawiązują znajomości. Koledze kolegi wyślą mejla, żeby mieć pewność, że ich zgłoszenie zostanie potraktowane z należytą uwagą. Mają wujków, którzy mogą zadzwonić do starych znajomych ze studiów. Uczelniane biura karier ustawią im rozmowy kwalifikacyjne z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Rodzice nauczą ich, jak się ubrać, co mówić, komu się przypodobać”.
Jedynie siedem procent Brytyjczyków odebrało wykształcenie w prywatnej szkole, a mimo to stanowią oni ponad 70 proc. narodowych adwokatów i 60 proc. zdobywców Oscarów. Mniej niż jeden procent populacji uczęszczało do Oxfordu lub Cambridge, ale to absolwenci tych szkół stanowią większość dotychczasowych premierów w Wielkiej Brytanii. Badanie z 2019 roku wykazało, że 71 proc. starszych sędziów, 57 proc. ministrów gabinetów oraz 44 proc. felietonistów gazet przeszło przez gmachy Oxfordu lub Cambridge.
Statystyki ukazujące nierówności mogą – a nawet powinny – budzić uprawniony gniew wśród przedstawicieli grup wykluczonych. Napięcie z pewnością narasta, jednak dlaczego nie dochodzi do masowej odmowy lub rewolucji? Will Storr widzi przyczynę we wciąż działających mechanizmach dystrybucji statusu i prestiżu. Według autora solidne społeczeństwo to takie, w którym: „ogół jest chroniony przed zagrożeniami z zewnątrz, a status jest przekazywany z góry w dół w sposób, który jest oczekiwany i zaplanowany. Tym, co tworzy warunki rewolucyjne, nie są wzrastające nierówności, ale przekonanie, że gra przestała wypłacać pieniądze tak, jak powinna”.
Nikt nie wygrywa w grze o status
Przyjemność, jaką niesie ze sobą osiągnięcie wysokiego statusu, jest naszą nagrodą za granie według zasad społecznych. Natura musiała nas przekupić, byśmy znosili czynności niezbędne do naszego przetrwania i reprodukcji; mimo ich częstego okropieństwa. Wiele problemów związanych z egzystencją społeczną powstaje w wyniku pomieszania iluzji z rzeczywistością. Mózg oszukuje nas, byśmy uwierzyli w mity i uprzedzenia naszych grup, a następnie przekonuje, że nie jesteśmy graczami uczestniczącymi w pogoni za statusem, ale moralnymi bohaterami w przygodowych opowieściach. To sprawia, że nasz gatunek jest podatny na stawanie się aroganckim i agresywnym. Jak przekonuje w podsumowaniu swojej książki Will Storr: „Grając o coraz wyższy status, tworzymy samonapędzający się sen, w którym roi się od świętych i demonów oraz irracjonalnych przekonań”.
Beznadzieję naszej sytuacji pogłębia kapitalizm, którego zadanie polega na ułatwianiu fantazji, że nasza akumulacja (gromadzenie dóbr) ostatecznie zakończy się skonsumowaniem doskonałej przyjemności. To jest właśnie haczyk kapitalizmu, na który nabieramy się od kilku pokoleń. Ale w rzeczywistości nigdy nie osiągamy tego fantazmatycznego rodzaju przyjemności. Niemniej naszemu życiu towarzyszą mniejsze formy rzeczywistej przyjemności, które podtrzymują w nas pragnienie i utrzymują w grze o status.
Ponad dwa tysiące lat temu starożytny Grek, który jako pierwszy marzył o państwie doskonałym, został skorygowany przez swojego ucznia, Arystotelesa. Ten zauważył, że to nie bogactwo i prywatna własność stymulują pogoń za statusem: „to nie posiadanie, ale pragnienia ludzkości wymagają korekty”.
Źródła:
- Will Storr, The Status Game: On Human Life and How to Play It: On Social Position and How We Use it (2021)
- Todd McGowan, Capitalism and Desire: The Psychic Cost of Free Markets (2016)
- J. D. Vance, Elegia dla bidoków (2016)
- Janice Turner, „The New Statesman”: How to win the virtue game