Tysiące marokańskich nauczycieli strajkowało w Rabacie przeciwko złym warunkom pracy. Demonstracja została brutalnie stłumiona przez policję.
W Polsce nie cichnie dyskusja na temat największego od dekad protestu nauczycieli. Gigantyczny strajk, który jest coraz bardziej prawdopodobny – według wstępnych danych ZNP – ma objąć ok. 80 proc. kadry.
Na całym świecie, poza krajami rozwiniętymi, sytuacja uczących w szkołach publicznych jest kiepska. O polskich warunkach zatrudnienia mogliby pomarzyć choćby marokańscy nauczyciele, których masowy protest został brutalnie stłumiony w minioną niedzielę.
Trudna sytuacja marokańskich nauczycieli
Już w sobotę po Rabacie, stolicy Maroka, maszerowały grupy niezadowolonych belfrów, którzy szykowali się na niedzielną demonstrację zwołaną przez opozycyjne partie lewicowe, związki zawodowe i organizacje społeczne. Zjechali z całego kraju, by wykrzyczeć swój gniew.
Zdesperowani nauczyciele mają niewygórowane żądania – domagają się stałego i pewnego zatrudnienia. Obecnie podpisują niekorzystne czasowe kontrakty, podobne do tzw. śmieciówek w Polsce, których rezultatem są niższe płace i skandalicznie niskie emerytury. Nauczyciele żądają, by traktowano ich tak jak innych urzędników państwowych, którzy cieszą się większymi przywilejami i szacunkiem władzy.
Sobotnie marsze zwróciły uwagę lokalnych mediów i przyniosły oczekiwany skutek. Im więcej informacji o niedzielnym proteście pojawiało się w sieci, tym więcej osób przychodziło na plac przed marokańskim parlamentem.
Antyrządowe hasła i interwencja policji
Po zmierzchu przy alei Mohammeda V zebrało się ok. 10 tys. nauczycieli (dane Reuters/PAP mówią o 15 tys.) oraz tłumy wspierających ich obywateli. Protestujący, chcąc pokazać skalę niezadowolenia z pogarszających się warunków pracy, zdecydowali się spędzić noc przed gmachem parlamentu. Funkcjonariusze policji początkowo próbowali pertraktować z demonstrantami, ale po kilku godzinach negocjacje zostały zerwane.
Do rozproszenia protestu zostały wysłane oddziały mundurowych uzbrojonych w gaz, pałki oraz plastikowe ekrany. Policjanci zaczęli brutalnie wypychać zgromadzonych na placu nauczycieli, po czym uruchomiono armatki wodne. Nauczyciele skandowali: „Wolność, godność, sprawiedliwość społeczna!”.
Mniej więcej w tym momencie na protest marokańskich nauczycieli zwrócił uwagę cały świat. Telewizja France24 podkreśliła, że uczestnicy protestu wykrzykiwali antyrządowe hasła, takie jak: „To jest skorumpowany kraj” i „Jesteśmy rządzeni przez mafię”. Wzywali także premiera Saada Eddine’a El Othmaniego i ministra edukacji Saida Amzaziego do ustąpienia.
Amzazi poinformował jednak, że nauczyciele, którzy w poniedziałek nie stawią się w szkołach, zostaną zwolnieni z pracy. „Nie damy się zastraszyć ministrowi. Przyszliśmy, by walczyć o lepsze warunki zatrudnienia, a co za tym idzie, o lepszą szkołę publiczną!” – powiedział w rozmowie z Agencją Reutera Abdelilah Taloua, młody nauczyciel i jeden z uczestników protestu.
55 tys. niekorzystnych kontaktów
W Maroku pracuje obecnie ok. 240 tys. nauczycieli, z czego 55 tys. zatrudniono w nowym systemie kontraktów czasowych (obowiązują od 2016 r.). Pensja nauczycielska, przy umowie o pracę, wynosi obecnie ok. 5 tys. dirhamów, czyli 520 dolarów.
Przyszłość państwa w ogromnym stopniu jest uzależniona od sprawnego systemu edukacji. Bywa, że władze celowo upośledzają kompetencje nauczycieli lub, jak to ma miejsce w Polsce i Maroku, nie tworzą warunków, by mogli oni godnie zarabiać. W rezultacie najbardziej twórczy młodzi ludzie, którzy mogliby z pasją przekazywać wiedzę, szukają innej pracy, by nie pracować za głodowe stawki.
„W ten sposób szkoła staje się dysfunkcyjna, a władza może liczyć na społeczeństwo nieświadome, mało poinformowane, którym łatwo sterować” – komentuje nauczyciel z II LO w Sopocie, deklarujący udział w strajku polskich nauczycieli.
Źródła: Reuters, PAP, France24