Rosja w przeszłości nakładała na Gruzję embargo na importu wina. Obecnie Kreml dopuszcza się podobnych działań, zaprzeczając jednak, by wzmożona kontrola alkoholu miała związek z konfliktem politycznym
Gruzini są mocno związani z najsłynniejszym trunkiem Kaukazu. Jego produkcja jest częścią tamtejszej kultury i tradycji, eksportowanej w butelkach do krajów na całym świecie. Obywatele kaukaskiego państwa wierzą, że gruzińskie wino kształtuje ich wizerunek za granicą.
Cios w gruzińską gospodarkę
Nic dziwnego, że rosyjskie pomówienia, podważające jakość osławionego alkoholu, tak mocno dotknęły Gruzinów. Chodzi o oświadczenie Rospotrebnadzoru, rosyjskiego państwowego organu nadzoru konsumenckiego, w którym instytucja twierdzi, że jakość gruzińskich alkoholi, w ciągu ostatnich pięciu lat, znacznie się pogorszyła.
To poważne ostrzeżenie ze strony imperium, którego nie może zignorować niezbyt sprawna gospodarka małego kraju ze stolicą w Tbilisi. Wino jest dla niego jedną z dźwigni przemysłu rolnego i spożywczego, a Rosja olbrzymim rynkiem zbytu. Co roku sprzedawanych jest tam około 10-12 mln butelek wina gruzińskiego, co stanowi zaledwie 1 proc. rosyjskiego rynku win zwykłych i musujących. Dla Gruzji jednak jest to jednak niezwykle ważne źródło dochodu.
Długa historia konfliktu
W przeszłości Moskwa stosowała zakazy importu wina, uznając je za broń w sporach politycznych z Tbilisi. W 2006 roku Rosja zamknęła swój rynek dla produktów z Gruzji – wody mineralnej Borjomi i gruzińskich win. Zakaz cofnięto w 2013 roku, jednak już pięć lat później Rospotrebnadzor nie dopuścił do sprzedaży w Rosji partii gruzińskiego alkoholu z Gruzji o łącznej pojemności 203 tys. litrów.
Historia konfliktu między oboma państwami trwa od wieków. Obecnie największą niechęć ze strony Gruzinów wzbudza rosyjskie wsparcie dla separatystycznych regionów Gruzji – Abchazji i Osetii Południowej. Oba regiony ogłosiły się niezależnymi republikami, nieuznawanymi na arenie międzynarodowej.
Miarka się przebrała
Sytuację w ostatnim czasie zaostrzyło wystąpienie rosyjskiego deputowanego Siergieja Gawriłowa, który zwrócił się do przewodniczącego gruzińskiego parlamentu po rosyjsku. Gruzini odczytali zachowanie Gawriłowa jako pokaz siły, co przechyliło przysłowiową czarę goryczy.
Tuż po tym wydarzeniu na ulicach Tbilisi zaczęły gromadzić się tłumy Gruzinów. Uczestnicy manifestacji skorzystali z okazji, by wyrazić żal do gruzińskich polityków, którzy – według nich – niezbyt zdecydowanie reagują na rosyjską „agresję”.
Tysiące demonstrantów próbowało wtargnąć do budynku parlamentu. Policja w odpowiedzi użyła gazu łzawiącego i gumowych pocisków. Według relacji Reutera, setki ludzi zostało rannych, niektórzy poważnie.
„Rusofobiczna histeria” na Kaukazie?
W obliczu jawnie wyrażanej niechęci wobec Rosji, jej prezydent zakazał liniom lotniczym kursów do Gruzji co najmniej do 8 lipca. Poinformował również o zakazie sprzedawania wycieczek do kaukaskiego kraju. To cios dla lokalnej turystyki. Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili oskarżyła Rosję o wywołanie chaosu, mówiąc, że problemy wszczęła „piąta kolumna”, lojalna wobec Moskwy.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaprzeczył, by dodatkowe kontrole importu wina miały związek z ostatnimi politycznymi napięciami. Według przedstawiciela rosyjskiego rządu, sprawdzanie jakości win jest stałą procedurą, a Kreml nie planuje wprowadzania kolejnych ograniczeń. Dodał jednak, że Gruzja jest w stanie „rusofobicznej histerii”.
Pieskow podkreślił także, że Kreml nie pozostaje w konflikcie z Gruzją. Decyzje Moskwy nazwał działaniami prewencyjnymi podejmowanymi w celu zapewnienia bezpieczeństwa współobywateli. Jednocześnie rzecznik Kremla oświadczył, że wznowienie połączeń lotniczych będzie możliwe, gdy sytuacja w Gruzji „powróci do nierusofobicznego nurtu”.
Źródła: Time, Guardian, BBC, PAP