Korowód bohaterów wojennych i męczenników atakuje Bogu ducha winnych uczniów z kart podręczników, żeby przekazać im następujący komunikat: historia świata składa się z wojen, a najlepsze, co możesz zrobić w życiu, to polec za ojczyznę. Seriously?
Z lektury podstawy programowej dla szkoły podstawowej dowiedzieć się można, że jednym z głównych celów nauczania historii jest rozbudzanie w młodych ludziach szacunku do tradycji oraz krzewienie patriotyzmu. Problem w tym, że patriotyzm i tradycja nie są gotowymi produktami jak twierdzenie Pitagorasa czy zasady dynamiki. By ich nauczać, trzeba najpierw zdecydować, czym tak naprawdę są.
Polski szablon heroiczny – bohaterowie wojenni i męczennicy
Decyzja ta należy do twórców programu nauczania. To oni dokonują wyboru, jak to sami określają, „postaci i wydarzeń o doniosłym znaczeniu dla kształtowania polskiej tożsamości”.
Już pobieżna analiza pozwala stwierdzić, jakie osoby i postawy są promowane przez decydentów – w znaczącej większości są one związane z wojną, walką polityczną, a co za tym idzie z wizją patriotyzmu bohaterskiego. Wśród kilkudziesięciu wymienionych w rozporządzeniu „wydarzeń i postaci” jest tylko kilka niezwiązanych z wojną – w tym zaledwie trzy kobiety. Maria Curie-Skłodowska, Mikołaj Kopernik, Eugeniusz Kwiatkowski czy Jan Paweł II są zdecydowanie stłamszeni przez całe rzesze wodzów, bohaterów i męczenników. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nasi przodkowie, jeśli już z rzadka chowali miecz do pochwy, to tylko po to, by dokonać przełomowego dla świata odkrycia.
Wybór, którego dokonują twórcy podstawy programowej, ma charakter głęboko ideologiczny, a jego konsekwencje mogą daleko wykraczać poza szkolną rzeczywistość. Decydując o tym, co było ważne kiedyś, formułujemy przecież także pewną wskazówkę dotyczącą tego, co ma być istotne dziś.
Skoro wizja patriotyzmu, którą proponuje się młodym ludziom, jest ściśle związana z działaniami zbrojnymi, a niewiele w niej miejsca dla społeczników, edukatorów itp., to być może nie mamy prawa dziwić się kryzysowi postaw obywatelskich, wspólnot i silnej polaryzacji społeczeństwa. Żyjemy wszak chwilowo w czasie pokoju, w którym trudno o wielkie poświęcenie czy męczeństwo.
Wychowani na kulcie bohaterów wojennych młodzi ludzie mogą się w związku z tym czuć cokolwiek zagubieni, a przede wszystkim odczuwać deficyt przestrzeni do działalności patriotycznej. Dezorientacja ta prowadzić może do gorączkowego wtłaczania bieżących wydarzeń w heroiczne szablony, a więc także do polaryzacji, wojna wszak karmi się opozycją swój – wróg, jak żadne inne wydarzenie.
Husaria na stadionach. Dla Konopnickiej nie ma już miejsca
Doskonałym miejscem dla symulacji działań wojennych, a także pielęgnowania kultu bohaterów, są stadiony piłkarskie. Co roku kibice dokonują selekcji wydarzeń podobnej do tej, którą proponują twórcy programu nauczania. Ich wybory są jeszcze bardzie uwikłane w kult wojny, niż ma to miejsce w przypadku polityków.
W trakcie meczu o mistrzostwo polskiej drugiej ligi piłkarskiej kibice Stali Rzeszów wywiesili niedawno transparent, który mógłby posłużyć za podsuwanie całej historycznej działalności „ultrasów”: „Nie chcecie, by historia umarła? Nie zapominajcie, jak walczyła polska husaria” – brzmi recepta szalikowców na dobrą politykę pamięci. Co roku stadiony upamiętniają powstanie warszawskie, wybuch II wojny światowej, życiorysy żołnierzy wyklętych itd.. w czym – powiedzmy wyraźnie – nie ma zwykle nic złego. Problemem jest brak alternatywy dla wojennej historii – całkiem zabawnie wypada próba wyobrażenia sobie opraw kibicowskich, których bohaterami byliby Maria Konopnicka, Bolesław Prus czy ktoś inny spoza romantycznego kręgu postaci.
Dlaczego jesteśmy tak bardzo przywiązani do postaci, wydarzeń i wartości związanych z wojną i – może przede wszystkim – dlaczego nas to w ogóle nie dziwi?
Być może dlatego, że działania wojenne są zwykle rzeczywiście bardzo istotne dla wspólnoty – kwestia dotyczy życia i śmierci, a nie tylko usprawnienia działania czy wyższego poziomu wiedzy obywateli. Budujemy więc – mniej lub bardziej dosłownie – raczej pomniki wodzów niż naukowców i działaczy, bo ci pierwsi są składnikiem bardziej intensywnych, konsolidujących społeczność doświadczeń.
Być może taka, cokolwiek atawistyczna wspólnotowość jest jednak drogą na skróty, a jednocześnie przeszkodą w budowaniu prawdziwej wspólnoty celów o charakterze pozytywnym? Wojna nie może się obyć bez opozycji swój – obcy (wróg), która rzeczywiście jest bardzo sprawnym narzędziem w czasie dużych kryzysów.
Zainteresował Cię artykuł? Ciąg dalszy znajdziesz w Magazynie Holistic dostępnym w Twoim salonie Empik i w punktach dystrybucji Ruch.
Magazyn możesz także zakupić online: https://holistic.press/produkt/magazyn-holistic-nr-1-2019-r/