Z czego bierze się niepamięć o trudnej przeszłości? Czasem z pośpiechu, czasem z niedbalstwa, czasem też z premedytacji. Niepamięć i przemilczenie to dwie osie, wokół których toczą się rozmowy w pierwszym podcaście z serii „W repertuarze”. To, co dla jednych jest ucieczką, innym stwarza okazję do napisania historii rodziny. Ze szczególnym uwzględnieniem okresu II wojny światowej
Mirosław Tryczyk w książce Drzazga odkrywa skrzętnie ukrywaną, bo wstydliwą, prawdę o dziadku, zamieszanym w zabijanie żydowskich sąsiadów. Próbując się z tym pogodzić, zaczął szukać ludzi, którzy noszą podobny ciężar. Przedstawia trzy różne strategie radzenia sobie z traumą i wstydem społeczności, w których doszło do pogromów.
Pierwszą z nich jest rzucanie aluzji i posługiwanie się podtekstami. „Z dziadkiem było coś nie tak” – słyszał Mirosław Tryczyk podczas rodzinnych biesiad. Druga strategia polega na bolesnym przepracowywaniu winy przez sprawcę, a pamięci o winie przez bliskich. Zdarza się, że tej strategii towarzyszą akty samoukarania. Trzecie podejście sprowadza się do jednorazowego, nieoczekiwanego ujawnienia, po czym następuje milczenie, próba zapomnienia i wyparcia faktów.
Skutki wydarzeń z lata 1941 r. na zachodnich krańcach Podlasia, gdy okupacja sowiecka właśnie się skończyła, a niemiecka jeszcze nie zaczęła, trwają do dziś. Wtedy panował świat bez zasad, obowiązywało prawo silniejszego, o czym pisał w głośnej książce Czarna ziemia amerykański badacz Timothy Snyder. Mirosław Tryczyk szuka przyczyn jeszcze wcześniej, w okresie międzywojennym, kiedy miasta i wsie w okolicach Łomży pozostawały pod dużym wpływem skrajnej prawicy i ruchu narodowego.
„To nie jest świadomość, która na mnie, 43-letniego dziś mężczyznę, działa w sposób destrukcyjny. Ja ją już przepracowałem, jestem wobec niej dość mocno zdystansowany” – zaznacza autor Drzazgi. Tryczyk intelektualizuje zbrodnię. Nie uważa, że winę się dziedziczy: „Dzisiejsze społeczeństwo polskie nie jest odpowiedzialne za zbrodnie popełnione 79 lat temu. Jesteśmy odpowiedzialni wyłącznie za nasze życia” – podkreśla.
Jak naprawić skutki niepamięci?
Ciężar odpowiedzi na pytanie, dlaczego doszło do takich zbrodni, jest na tyle duży, że przeradza się w bezradność. Czy przełamanie niepamięci o złej przeszłości jest dziś możliwe?
Z pewnością łatwiej naprawić skutki niepamięci wynikającej z zaniedbania, o czym przekonuje szef Ośrodka Karta Zbigniew Gluza w książce Rodzina z niepamięci. Jako kustosz pamięci o historii polskiego społeczeństwa w XX w., nie zdążył zapytać swojego ojca o przeżycia związane z uwięzieniem w czterech niemieckich obozach koncentracyjnych.
Gluza mówi o sobie, że jest przykładem „wytarcia zmysłu historycznego”. „Ta moja niepamięć była jednak bardzo głęboka i w ogóle się nie ożywiała aż do drugiej połowy lat 80.” – dodaje. Wtedy Zbigniew Gluza trafił do więzienia za kolportowanie wydawnictw opozycyjnych. Nie wiedział jeszcze, że jego ojciec w 1940 r. trafił do niemieckiego nazistowskiego obozu w Auschwitz – również za rozpowszechnianie podziemnych broszur.
Zbigniew Gluza apeluje, by dzieje swojej rodziny dokumentować zarówno ze względu na budowanie tożsamości, jak i ze względu na interes publiczny. Jego zdaniem słabo wykształcone i zorientowane w przeszłości społeczeństwo jest podatne na manipulacje polityki historycznej – niezależnie od tego, kto ją kreuje. „To, co ma w świadomości młode pokolenie, to jest zlepek jakichś banałów, które się nie przekładają na nic. Poziom skokowo słabnie, i to z roku na rok” – ocenia autor Rodziny z niepamięci.