Mieszkańcy Hongkongu niebiorący udziału w demonstracjach obawiają się, że konfliktu z Pekinem nie da się rozwiązać pokojowo. Niektórzy rozważają wyjazd z kraju. „Jestem pesymistką co do przyszłości. Ustaliłam z rodziną, że wyjeżdżam na studia za granicę. Należy uciekać teraz, póki jest jeszcze czas. Nie wiem, czy wrócę” – mówi 24-letnia Lo Tsang
WIKTOR CYRNY: Jaka teraz jest atmosfera w Hongkongu?
LO TSANG*: Tu gdzie mieszkam, czyli w dzielnicy oddalonej od centrum, atmosfera wydaje się normalna. Incydenty w Yuen Long, North Point i Tseung Kwan były naprawdę groźne. Gorąco jest w ścisłym centrum miasta. Atmosfera zmienia się z każdym dniem, tak jak nastrój – z bojowego na bezsilny.
Do tej pory miasto funkcjonuje normalnie, z wyjątkiem różnych blokad ruchu spowodowanych protestami w weekendy i niektóre dni powszednie. Strajk 5 sierpnia wywołał rano chaos w transporcie, a zgromadzenie demonstrantów na lotnisku wymusiło jego zamknięcie na dwa dni.
Nie bierzesz udziału w protestach. Co zatem robisz, gdy odbywają się największe demonstracje?
Obserwuję media społecznościowe i wyciągam wnioski. Niektórzy komentatorzy zanotowali gwałtowny wzrost liczby widzów i subskrybentów na YouTubie. Analizuję, co mówią, sprawdzam informacje w różnych źródłach. Rozmawiam o wszystkich wiadomościach z moją rodziną, zwłaszcza z młodszą siostrą. Obie śledzimy wiadomości w kilku mediach jednocześnie, byśmy mogły nadążyć za tym, co się dzieje. W sieci jest sporo nagrań pokazujących m.in. brutalność policji walczącej z protestującymi.
Czy policja naprawdę jest tak bezwzględna wobec protestujących?
Według mnie tak! Policjanci do stłumienia demonstracji użyli ogromnych ilości gazu łzawiącego i broni, nawet kiedy protestujący nie atakowali mundurowych. Wydaje się, że ich celem nie jest rozproszenie tłumu, lecz zranienie protestujących. Używają gumowej amunicji nawet na stacjach metra. Wielu z demonstrantów ma rozległe rany na głowach czy twarzy. Policja przekracza swoje uprawnienia. To na pewno nie są sytuacje, w których funkcjonariusze używają „minimalnej siły” do wyciszenia „niepokojów społecznych”, jak deklarują w oficjalnych komunikatach ich przełożeni.
Czy masowe demonstracje zniechęcą Xi Jinpinga do przejęcia Hongkongu?
Myślę, że Xi dokłada wszelkich starań, by kontrolować Hongkong. Z niektórych filmów online wynika, że lokalną policję wspierają oddziały z Chin kontynentalnych, ponieważ wielu funkcjonariuszy mówiło po mandaryńsku, a nie po kantońsku. Z jeszcze większą brutalnością biją demonstrantów propekińskie gangi robiące interesy z Chinami. W North Point gang nazywający siebie Ludźmi Fujian próbował zaatakować protestujących – okazało się, że spora część tej grupy przestępczej także przyjechała do Hongkongu z Chin.
Co czujesz, gdy widzisz w mediach miliony protestujących na ulicach?
Jestem wzruszona, gdy miliony mieszkańców Hongkongu maszerują przez miasto tydzień za tygodniem. Początkowo większość protestujących stanowili młodzi, ale teraz dołączają także ludzie starsi. Protesty trwają już jednak 12. tydzień, a efektów nie ma. Czasem widząc tych wszystkich ludzi, czuję się bezradna w obliczu ignorancji ze strony rządu Hongkongu wobec naszych postulatów.
Czy mieszkańcy Hongkongu obawiają się, że zostaną ukarani za udział w demonstracjach?
Oczywiście. Nowe technologie umożliwiają transfer danych do Chin kontynentalnych. Zapis z kamer z funkcją rozpoznawania twarzy to jeden z głównych powodów, dla których protestujący zakładają maski przeciwsmogowe. Rząd Hongkongu planuje importować z Chin system nadzoru społecznego. To przerażająco inwazyjna technologia prześwietlająca całe twoje życie, kontrolująca wszystkie ruchy w internecie. Oddzielony od światowej sieci chiński internet dla Xi Jinpinga jest narzędziem do zbierania informacji o użytkownikach i wpływania na ich poglądy poprzez wyselekcjonowane treści.
Protesty będą skuteczne? Czy też Chiny wygrają, jak podczas parasolkowej rewolucji w 2014 r.?
Mam nadzieję, że wynikiem protestów będzie spełnienie naszych pięciu podstawowych postulatów, m.in. wycofanie ustawy o ekstradycji czy uwolnienie demonstrantów aresztowanych w ciągu ostatnich miesięcy. Oczywiście jest też możliwość, że znowu poniesiemy klęskę, ale sporo nauczyliśmy się od czasu parasolkowej rewolucji. Teraz większość protestujących jest zjednoczona. Część z nas pragnie pokojowych protestów, inni wolą blokować drogi i lotniska, ale tym razem nie ma wielkich sporów co do form manifestacji, bo łączy nas wspólny cel. Dyskutujemy na portalach społecznościowych, jak umocnić ten ruch społeczny.
W ubiegłą sobotę w Shenzhen, przy granicy z Hongkongiem, odbyły się ćwiczenia wojskowe chińskiej policji, interpretowane jako pokaz siły Pekinu. Jak zareagowałaś na te informacje?
Nie boimy się takich pokazówek. Ostrzeżenia o interwencji wojskowej płyną z Pekinu od początku protestów. Mamy pokojowy przekaz. I mimo pamiętnych wydarzeń na placu Tiananmen w 1989 r. trudno mi sobie wyobrazić masakrę cywili na taką skalę dzisiaj.
Czy jest jakieś pokojowe wyjście z obecnej sytuacji?
To pytanie zadajemy sobie każdego dnia. Chyba jedynym sposobem jest odpowiedź rządu Hongkongu na pięć postulatów. Ignorowanie ich wszystkich przy jednoczesnych prośbach o zaprzestanie demonstracji nie jest skutecznym sposobem na złagodzenie sytuacji.
Czy znasz kogoś, kto popiera chińskie rozwiązania polityczne? Co mówią zwolennicy szefowej administracji Hongkongu Carrie Lam?
Tak, znam. W pełni popierają decyzje hongkońskiego rządu i działania policji. Wzywają nawet do interwencji wojskowej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.
Czy boisz się przyszłości, myślisz o emigracji?
Szczerze mówiąc, jestem pesymistką co do przyszłości z powodu arogancji władz Hongkongu. Ustaliłam z rodziną, że wyjeżdżam na studia za granicę. Należy uciekać teraz, póki jeszcze czas. Nie wiem, czy wrócę z emigracji.
*Nazwisko zostało zmienione ze względów bezpieczeństwa.