W tym roku mija 150 lat od wywalczenia pierwszych praw wyborczych dla kobiet. Najnowsze badania Inquiry Market Research dowodzą, że to właśnie teraz następuje koniec ery społecznego patriarchatu, a kobiety ewidentnie zaczynają dominować w najważniejszych sferach życia
Jeszcze 150 lat temu kobiety były zmuszone walczyć o możliwość głosowania, studiowania i wykonywania wymarzonych zawodów, również takich, które były zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Przełomem był rok 1869, gdy na terytorium Wyoming (które później zostało kolejnym stanem USA) wprowadzono prawo do głosowania dla kobiet. Determinacja późniejszych ruchów feministycznych pozwoliła kobietom osiągnąć względne równouprawnienie i kontynuować walkę „o swoje”.
Wydaje się, że w XXI w. – przynajmniej w społeczeństwach demokratycznych – problem dyskryminacji kobiet nie istnieje, a proces wyzwolenia już się dokonał. Pozornie tak, bo przecież, oficjalnie, nikt nie odbiera kobietom praw wyborczych i nie zakazuje wykonywania męskich zawodów. Jednak to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami biur, wciąż może świadczyć o tym, że nadal ciąży nad nami syndrom społecznego patriarchatu. Mimo że kobiety zaczynają dominować w najważniejszych sferach życia, nie przestają walczyć o swoje prawa. Co więcej, coraz bardziej obawiają się ich utraty. Tylko czy ta skrajność nie stanie się przyczynkiem do narodzin kolejnego problemu społecznego?
Czy to rzeczywiście koniec patriarchatu?
Wyniki badań przeprowadzonych przez agencję badawczą Inquiry Market Research dowodzą, że pozycja kobiet w społeczeństwie jest nie tyle silniejsza (przez co nierówności ze względu na płeć się zacierają), co już dominująca. Kobiety wciąż pną się do góry, pragną się rozwijać i realizować. Badacze twierdzą, że to właśnie teraz może nastąpić koniec ery społecznego patriarchatu.
Według badaczy wśród czynników, które pomogły kobietom wspiąć się po społecznej drabinie sukcesu, są wiedza, intelekt oraz inteligencja emocjonalna. To jednocześnie cechy, które we współczesnym świecie są bardzo pożądane, szczególnie w dużych firmach i korporacjach. Ułatwiają komunikację, efektywne zarządzanie i twórcze rozwiązywanie problemów. To m.in. dlatego kobiety coraz częściej obejmują stanowiska kierownicze w różnego rodzaju firmach i instytucjach.
Uniwersytety i nowe głowy rodzin
Według raportu Inquiry Market Research wspomniane cechy pomogły kobietom zdominować uniwersytety na całym świecie. Płeć piękna stanowi aż 70 proc. studentów. Najwięcej kobiet jest na uczelniach medycznych, ekonomicznych, pedagogicznych i artystycznych. Co ciekawe, coraz więcej kobiet decyduje się również na studia na akademiach wychowania fizycznego oraz uczelniach technicznych. Na kierunkach takich jak chemia czy biotechnologia ok. 75 proc. studiujących to właśnie kobiety. Zgodnie z informacjami podanymi w raporcie „Kobiety na politechnikach” panie stanowią ok. 15 proc. studentów informatyki w Polsce, a w Europie – ponad 50 proc.
To jeszcze nie wszystko. Wnioski raportu IMR są jeszcze bardziej dobitne – kobiety coraz częściej przejmują rolę głowy rodziny. Badacze ustalili, że aż 91 proc. z nich podejmuje najważniejsze decyzje dotyczące inwestycji w dom, a 60 proc. – w kwestii zmiany samochodu. Według badań IMR to właśnie panie sprawniej radzą sobie z inwestycjami i kontrolą budżetu. Naukowcy twierdzą, że przyczyna leży w odmiennej budowie mózgu kobiety, a konkretniej w lepiej rozwiniętych cechach, które współcześnie są pożądane, przynajmniej na rynku pracy. Przykładowo u płci pięknej ciało modzelowate, czyli pasmo włókien nerwowych łączące półkule mózgu, jest o 12 proc. większe niż u mężczyzn. Oznacza to, że w kobiecym mózgu przepływ informacji jest płynniejszy, przez co komunikują się efektywniej i są sprawniejsze językowo.
Badania amerykańskich naukowców, opublikowane w piśmie „Intelligence”, wykazały, że kobiecy mózg jest mniejszy niż męski o 8–12 proc., ale pracuje znacznie wydajniej i zużywa mniej energii. Co prawda, w męskim mózgu jest więcej neuronów, które odpowiadają za rozumowanie, ale w kobiecych przeważają ich połączenia, dlatego procesy myślowe są znacznie szybsze.
Coraz częściej przy władzy
Kobiety przejmują władzę nie tylko w domach. Coraz częściej stają na czele państw i samorządów. Obecnie na świecie jest 17 kobiet pełniących rolę głowy państwa, wybranych w demokratycznych wyborach. Liczba ta wprawdzie oznacza niewielki procent, zważając na fakt, że na świecie jest ok. 200 krajów, w tym 45 monarchii. Jednak od lat 70. zauważalna jest tendencja wzrostowa, która – według socjologów – będzie utrzymywać się przez kolejne kilkanaście lat.
Obejmując funkcję głowy państwa, kobiety nie tylko przełamują kulturowe bariery związane ze sprawowaniem władzy przez płeć piękną. Obalają również uprzedzenia dotyczące orientacji seksualnej czy płci kulturowej. Przykładem jest lesbijka Jóhanna Sigurdardóttir, która w 2009 r. została premierem Islandii. Znacznie bardziej zaskakujące były wyniki wyborów w Serbii, gdzie dominuje konserwatyzm i prawosławie. W 2017 r. społeczeństwo zdecydowało, że stanowisko premiera rządu powinna objąć lesbijka Ana Brnabić. Z kolei w Nowej Zelandii od 2018 r. nowa premier Jacinda Ardern wraz z Julią Genter, minister ds. kobiet, propagują ideę pracujących żon, którym mężowie powinni umożliwić rozwój, np. poprzez zajmowanie się w tym czasie dziećmi.
To przykłady pozytywnych zmian po objęciu rządów w państwie przez płeć piękną, które pokazują społeczeństwu konkretne wzorce: tolerancję wobec odmienności seksualnej, wspieranie oddolnych organizacji, walkę o samorozwój. Jednak polityczna dominacja kobiet nie zawsze kończy się dobrze dla społeczeństwa czy gospodarki.
Trafnym przykładem jest Bangladesz, a konkretnie rządy Sheikhi Hasiny Wajedy, za której kadencji państwo to zostało uznane za najbardziej skorumpowane na świecie. Pamiętamy też nie tak dawne rządy premier Beaty Szydło, od której Polki oczekiwały wsparcia w wielu kwestiach dotyczących sytuacji kobiet, także tych, które stały się hasłami przewodnimi czarnych marszów. Niestety, na próżno.
Samotność: cena za wyzwolenie?
Socjologowie zwracają jednak uwagę, że cena za wyzwolenie i dominację intelektualną może być bolesna, zwłaszcza w przypadku kobiet, bo – niezależnie od emancypacji – wciąż potrzebują one wsparcia, miłości i odpowiedniego partnera. Postnowoczesne kobiety cierpią nie z powodu zniewolenia przez patriarchat, ale przez samotność. Z badań psychologicznych wynika, że wyzwolone kobiety są świadome swojej siły w najróżniejszych aspektach życia, więc coraz trudniej je zadowolić.
Profesor Tomasz Szlendak, dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zauważa, że wykształcone kobiety mają coraz większe wymagania wobec partnerów długoterminowych. Z roku na rok liczba cech pożądanych wzrasta, a obecnie dochodzi nawet do 35! Kobietom zależy głównie na: intelekcie, inteligencji emocjonalnej, stabilizacji finansowej, atrakcyjnym wyglądzie i kreatywności. Zdaniem naukowca to dowód na to, że społeczna rola kobiet się umacnia, a ich potrzeby w kolejnych latach mogą być jeszcze większe.
Współczesne kobiety są świadome swoich możliwości i swojego życia bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Również dlatego nie boją się jako pierwsze kończyć związków, co, zdaniem psychologów, jest absolutnie pozytywnym zjawiskiem. Efekt? Na „rynku” matrymonialnym przybywa rozwódek i samotnych matek. Według m.in. prof. Philipa Zimbardo przyczyną takiego zjawiska może być kryzys roli mężczyzny w społeczeństwie. „Mamy rekordową liczbę facetów niedających sobie rady w szkole, nieumiejących sprostać dziewczynom w kontaktach społecznych i kobietom w sferze seksualnej” – twierdzi Zimbardo.
Nie dominacja, a równość jest kluczem
Najważniejszą przyczyną zapowiadanego końca społecznego patriarchatu jest zatem nie tylko umocnienie pozycji kobiety w społeczeństwie, ale również kryzys roli mężczyzny. Z badań psychologicznych wynika jednocześnie, że kobiety wciąż odczuwają lęk przed powrotem do czasów skrajnej dominacji mężczyzn, przez co zamykają się na płeć przeciwną; nie wpuszczają jej przedstawicieli do swojego świata.
Zdaniem socjologów takie zjawisko prowadzi do rozwoju kolejnego problemu społecznego – dyskryminacji mężczyzn. W niektórych krajach jest już mocno widoczna, np. w regionie Meghalaya na północnym wchodzie Indii, gdzie mężczyźni walczą m. in. o możliwość decydowania o domowym majątku. Badacze podkreślają, że kluczem do dobrych relacji między kobietami i mężczyznami nie jest nieustanna wojna międzypłciowa o dominację, ale wypracowanie poczucia równości opartego na rzetelnej edukacji od najmłodszych lat i wzajemnym szacunku.
Źródła: Focus.pl, Inquirymarketresearch.pl, Entertheroom.pl