Megalotnisko u stóp Himalajów ma uratować gospodarkę Nepalu. Ekolodzy ostrzegają jednak, że realizacja projektu oznacza wycinkę podobną do tej w Amazonii
Na terenach przeznaczonych pod budowę lotniska rośnie dziś dżungla. Zamieszkują ją gatunki zwierząt pod ochroną – słonie, gepardy, tygrysy. Nepal planuje poświęcić je wraz z terenem dziewiczej puszczy o wielkości 85 kilometrów kwadratowych. Wszystko w imię rozwoju gospodarczego, bo według lokalnych polityków projekt, którego realizacja zajmie 10 lat, będzie dźwignią dla ekonomii Nepalu.
„Potrzebujemy wstrząsu, pobudzenia gospodarki i handlu” – mówił Rabindra Adhikari, ówczesny minister turystyki i lotnictwa cywilnego, przed swoją śmiercią w wypadku helikoptera w lutym. „Trzeba umieć marzyć. Nepal potrzebuje śmiałych kroków, by wyrwać się z marazmu” – tłumaczył pomysłodawca budowy gigantycznego lotniska, jakie ma powstać w miejscowości Nidżgadh (Nijgadh), blisko granicy z Indiami.
Opowieść o wielkości
Wizja potęgi kraju, gdzie stopa bezrobocia sięga 46 proc., trafiła na podatny grunt. Minister Adhikari obiecał wyborcom, że lotnisko będzie większe niż Międzynarodowy Port Lotniczy im. Indiry Gandhi w Delhi. To jeden z najbardziej zatłoczonych terminali świata, obsługujący ok. 70 mln pasażerów rocznie.
Spore znaczenia ma także nepalski kompleks niższości wobec Hindusów. Antyindyjskie nastroje utrzymujące się w tym regionie dostały dodatkowy impuls w postaci projektu, który będzie mógł także poniżyć głównego wroga Nepalu.
Plany budowy lotniska u stóp Himalajów rząd w Katmandu zatwierdził w maju. Zgodnie z założeniami zmarłego ministra Adhikariego politycy przewidują wzniesienie olbrzymiego centrum przesiadkowego, które będzie sercem Azji. Celem jest m. in. zwiększenie ruchu turystycznego z państw zachodnich i lepsze wykorzystanie potencjału kraju, w postaci choćby Mount Everest.
Według wstępnych założeń lotnisko ma połączyć Australię i Europę z Azją Południowo-Wschodnią. Koszt przedsięwzięcia szacuje się na ok. 6–7 mld dolarów, tymczasem na jego realizację, jak na razie, w budżecie przewidziano zaledwie 13 mln dolarów. Z nieoficjalnych źródeł, na które powołuje się Polska Agencja Prasowa, wynika jednak, że inwestycją zainteresowany jest Katar, jeden z dziesięciu najbogatszych krajów świata.
Pozwólcie nam się rozwijać!
Korespondent PAP Paweł Skawiński pytał mieszkańców Nidżgadh o opinię w sprawie budowy lotniska na terenie dżungli. Według jego relacji Nepalczycy obawiają się, że rząd odbierze im ziemię siłą, bez odpowiednich rekompensat. Istotna także wydaje się ich obawa o wyrąb lasów – do wycinki przeznaczono 7 tys. hektarów dżungli, z drewnem o wartości 637 mln dolarów.
Rząd ma dwie odpowiedzi w sprawie wylesiania – po pierwsze, gwarantuje, że za każde wycięte drzewo posadzi 25 następnych. Po drugie, argumentuje, że Nepal nie miał jeszcze szansy na rozwój na miarę boomu ekonomicznego w sąsiednich Chinach i Indiach.
„Inne kraje są już świetnie rozwinięte lub się rozwijają. Nasz kraj nie jest nawet w połowie tej drogi” – mówił Suman Subedi, zastępca sekretarza w Ministerstwie Leśnictwa i Środowiska, cytowany przez portal RecordNepal.com. W ten sposób usprawiedliwiał brak sprzeciwu ministerstwa wobec pomysłu usunięcia dżungli pod lotnisko. Nie poruszył jednak sprawy chronionych gatunków zwierząt żyjących na terenach zalesionych.
Ekolodzy oceniają, że wycinka drzew puszczy będzie podobna do tej w Amazonii. Natura także ma swoją wartość, jednak politykom często trudno ją dostrzec. Jak podaje PAP, koszty dewastacji środowiska wycenia się na ok. 2 mld dolarów.
24-letni Sinan z Nepalu od dwóch lat przebywa na emigracji w Polsce. Jego zdaniem budowa lotniska jest dobrym pomysłem. „Krajom Zachodu wygodnie jest pokrzyczeć na nas, że wycinamy dżunglę i chcemy się bogacić kosztem natury” – mówi w rozmowie z Holistic.news. „Ale proponuję pomieszkać trochę w biedzie, w jakiej ja się wychowałem, a wtedy przestałoby wam zależeć na drzewkach i zwierzątkach. Zrobilibyście wszystko, żeby się wyrwać” – dodaje.
Źródła: Reportaż Pawła Skawińskiego dla PAP, RecordNepal.com, Nepali Times, BBC