„Polacy są schizofrenicznie rozerwani pomiędzy dwoma obrazami Romów – z jednej strony chętnie śpiewają i tańczą do piosenek Don Vasyla, a z drugiej, gdy widzą Roma, to przyciskają torebki bliżej siebie, sprawdzają, czy portfel jest w kieszeni, i wołają dzieci do domu, bo się boją” – mówi w rozmowie z Holistic.news Elżbieta Mirga-Wójtowicz, aktywistka romska i była pełnomocniczka wojewody małopolskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych
ANNA WILCZYŃSKA: Rozprawmy się z odwiecznie powracającymi pytaniami i miejmy je za sobą. Romowie czy „Cyganie”? I czy Rom się za „Cygana” obrazi?
ELŻBIETA MIRGA-WÓJTOWICZ*: W Polsce mówimy Romowie. Nie chodzi tu tylko o poprawność polityczną, ale poprawność historyczną i językoznawczą. Rom w języku romani znaczy „człowiek”, „mężczyzna”. Jest to słowo neutralne, nieobarczone bagażem uprzedzeń. W języku romskim nie ma słowa „Cygan”. Jest to określenie, które nadano Romom w krajach, w których zamieszkali, słowo dla Romów obce.
Nawet jeśli romski mężczyzna lub kobieta mówią o sobie per „Cygan”, „Cyganka”?
Mówią tak tylko dlatego, że przejęli określenie, które im narzucono, którym nazywał ich ktoś z zewnątrz. Również angielskie słowo gypsy jest określeniem, które przyszło z zewnątrz. Jego pochodzenie odnosi się do mitu o tym, że Romowie przybyli do Europy z Egiptu. Aby umocnić obecność poprawnego nazewnictwa, podczas I Kongresu Romskiego w 1971 r. w Orpington koło Londynu liderzy społeczności proklamowali używanie nazwy Romowie, gdyż jest to określenie wywodzące się z naszego języka i wolne od stereotypów.
Á propos stereotypów – w Polsce mamy w głowach dwa obrazy Romów. Jeden to wolni tułacze z taborów, tańczący i śpiewający przy ognisku – Romowie z piosenek Maryli Rodowicz i Don Vasyla. A drugi to Romowie złodzieje i żebracy, których próbuje się przymusić do obowiązku szkolnego, ale niewiele z tego wynika. Któryś z tych obrazów mówi coś prawdziwego o Romach?
Nie twierdzę, że Romowie, którzy mają problemy z prawem, czy tacy, którzy kochają śpiew i taniec, nie istnieją. Ale żaden z tych obrazów – ani romantyczny, ani kryminalny – nie mówi, kim współcześnie są Romowie. Bo Romowie nie są grupą homogeniczną. Tylko w Polsce żyją cztery grupy Romów – Polska Roma, Bergitka Roma, Lowarzy i Kełderasze – które wyraźnie się od siebie różnią i mają odmienne podejście do kwestii tradycji czy edukacji. A w Europie tych grup jest jeszcze więcej – są Sinti, Sasytka, Chaładytka, francuscy Manusze, hiszpańscy Kale, Romowie węgierscy, rumuńscy, Romowie z Bałkanów.
Dla mnie jako badaczki i jako kobiety romskiej jest to smutne, że w Polsce o Romach wiemy tak niewiele, choć mieszkają tu od wieków i są częścią polskiej historii i kultury. Bo mimo że Romowie są mniejszością etniczną, należy pamiętać, że Romowie w Polsce to też Polacy. Mają polskie obywatelstwo, czują się Polakami. Jednocześnie identyfikują się z romskością i polskością.
Nie są cudzoziemcami, jak często się uważa.
Są Romami i Polakami. To się nawzajem nie wyklucza. A przywiązanie Romów do polskości widać na przykład wśród tych przedstawicieli społeczności, którzy wyemigrowali do Wielkiej Brytanii. Wraz z zespołem badaczy z Ośrodka Badań nad Migracjami UW prowadziłam badania na temat polskich Romów na Wyspach Brytyjskich. Okazało się, że polscy Romowie w Anglii kupują w polskich sklepach, oglądają polską telewizję, dołączają do polskojęzycznych zborów świadków Jehowy, obchodzą święta po polsku, w domach mówią po romsku i po polsku. W obawie przed utratą tożsamości przechodzą tzw. retradycjonalizację – mocniej akcentują swoją przynależność do kultury polskiej, ale także do romskiej. Pytani o pochodzenie Romowie w Anglii odpowiadają, że są Polakami.
Czyli nie z muzyką i taborami, ale Romowie wciąż migrują.
Migrują dokładnie tak jak wszyscy współcześnie – z powodów ekonomicznych. Dodatkowym powodem, który pcha ich w stronę migracji, jest dyskryminacja na tle pochodzenia etnicznego, której doświadczyli w Polsce. W Wielkiej Brytanii ze względu na wygląd najczęściej są uznawani za przybyszów z Indii lub Pakistanu, więc nie zwracają na siebie uwagi, są niewidoczni.
Dlaczego Romów kojarzymy z nomadyzmem i migracją? Skąd to się wzięło?
Historycznie niektóre grupy Romów prowadziły nomadyczny tryb życia nie dlatego, że jak czasem myślimy, mają tułaczkę we krwi, ale ponieważ wciąż musieli uciekać. Państwa europejskie przez wieki tworzyły przepisy, które uniemożliwiały osadnictwo Romów, zezwalały na ich zniewolenie – jak to miało miejsce do połowy XIX w. w Rumunii – lub nawet zabijanie ich bez żadnych konsekwencji. Dlatego migracja stała się dla Romów koniecznością, a w konsekwencji także sposobem na życie. Z czasem jednak wiele krajów w Europie zakazało nomadycznego trybu życia. Takie prawo od lat 60. wprowadziliśmy także w Polsce.
Poza obrazem Roma wędrowca mamy także przekonanie o tym, że Romów w Polsce jest bardzo wielu.
Tymczasem według Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań z 2011 roku, 17 049 obywateli polskich zadeklarowało przynależność do romskiej mniejszości etnicznej. To mniej niż 0,1 proc. polskiej populacji. Natomiast w spisach powszechnych nie ma obowiązku deklarowania przynależności etnicznej, dlatego realna liczba Romów w Polsce jest wyższa, niż podają statystyki.
Organizacje i instytucje współpracujące ze społecznością romską szacują, że Romów w Polsce jest ok. 25–35 tys. Najliczniej obecnymi w Polsce grupami są Polska Roma i Bergitka Roma. Duża część polskich Romów po 1989 r. wyemigrowała na stałe za granicę albo od lat krąży między Polską a Niemcami czy Wielką Brytanią. Dostępne statystyki nie wychwytują też tego, że w przypadku Romów z Polski mamy do czynienia z proporcjonalnie dużo większą skalą emigracji niż wśród nie-Romów.
Choć nie tak liczni w Polsce, Romowie są największą mniejszością w Europie.
Tak, ale z tego samego powodu co w Polsce poszczególne kraje w Europie również mają problem z tym, żeby określić, ilu Romów żyje w ich granicach. Dlatego mamy duże rozbieżności w danych, jeśli chodzi o liczbę Romów w Europie. Szacuje się, że jest to od 6 do 12 mln osób.
Jak duże są różnice pomiędzy poszczególnymi grupami Romów? Czy wizualnie niewprawny obserwator jest w stanie ocenić, z jakiej grupy jest spotkana przez niego osoba romskiego pochodzenia?
Romowie są bardzo różnorodni. Jeśli chodzi o wygląd, w społecznościach romskich żyjących w Polsce możemy spotkać osoby o ciemnych włosach i karnacji, a także blondynów czy osoby z jasnym kolorem oczu. W kwestii ubioru też bywa różnie, bo nie wszyscy Romowie noszą się tradycyjnie, nie wszyscy lubią mieć na szyi i w uszach dużo złota, nie wszystkie kobiety stronią od spodni i noszą długie, falbaniaste spódnice. Jeśli już romska kobieta nosi tę tradycyjną spódnicę, to czasem rodzaj jej zdobienia może nam coś podpowiedzieć o tym, z jakiej grupy pochodzi, ale nie ma tu reguły. Wizualnie odróżnić poszczególne grupy jest trudno.
Na czym więc polegają różnice pomiędzy tymi grupami w Polsce?
Na podejściu do obyczajów, stosunku do edukacji. Mówi się, że grupa Polska Roma jest najbardziej konserwatywna, najmocniej trzyma się romskiego kodeksu obyczajowego, a kobiety z Polskiej Romy częściej przestrzegają tradycyjnych zasad ubioru czy kultywowania zwyczajów dotyczących zamążpójścia. Grupa Polska Roma aż do roku 1964 prowadziła w Polsce nomadyczny tryb życia. Pojedyncze tabory można było spotkać jeszcze w latach 70.
Dlatego często tej społeczności udawało się uciec przed systemem kontroli i przymusu państwowego, a także przed obowiązkiem szkolnym. Stąd wziął się kojarzony z Romami problem z edukacją. Członkowie grupy Polska Roma zajmowali się handlem, więc praca nie zatrzymywała ich w jednym miejscu. Ja wychowałam się w grupie Bergitka Roma tradycyjnie osiadłej w Polsce od ponad 500 lat, parającej się głównie usługowym kowalstwem, muzyką, a z czasem pracą zarobkową w zakładach państwowych. Część z nas kładła duży nacisk na edukację pomimo przejawów dyskryminacji Romów w szkolnictwie. Nieliczni ukończyli studia. Jednak współcześnie w podejściu różnych grup do tradycji zachodzą wyraźne zmiany.
Z czego one wynikają?
Do głosu dochodzą młodzi, wykształceni Romowie, którzy sami chcą o sobie mówić i pisać. Chcą podważać przekonania, jakie na ich temat krążą nie tylko wśród nie-Romów, ale także wśród innych grup romskich. Ja sama jestem częścią tego nurtu. Jako Romowie nie chcemy być dłużej postrzegani z antycygańskiego czy kolonialnego punktu widzenia.
Chcemy zabierać głos w kwestiach, które nas dotyczą. Dlatego tworzymy instytucje na szczeblu narodowym i międzynarodowym, takie jak European Roma Institute for Arts and Culture (Europejski Instytut Sztuki i Kultury Romskiej, ERIAC) w Berlinie, a także inicjatywy lokalne. Od 15 lat w Polsce funkcjonują programy na rzecz społeczności romskiej, inwestuje się w programy edukacyjne i programy aktywizacji zawodowej. Młodzi Romowie uczą się, w jaki sposób mówić o sobie i działać na rzecz integracji.
Mówi pani, że osoby z jednej grupy romskiej dzielą też pewne utarte przekonania na temat osób z innych grup. Skąd to się wzięło? Te grupy nie utrzymywały ze sobą bliskich kontaktów?
Do niedawna społeczności romskie w Polsce żyły i rozwijały się w izolacji od siebie. Pomiędzy grupami funkcjonowały różne stereotypy i opinie o sobie nawzajem. Jedna grupa uważa się za lepszą od innej, a druga miała pretensje, że ci, którzy wędrowali i przykładowo odrzucali obowiązek szkolny, działali na szkodę wizerunku Romów w kraju. Dzisiaj jednak te spory się zacierają, ponieważ nie ma już tak ścisłej separacji grup i różnice w poziomie życia pomiędzy nimi znacznie się wyrównały. Przyczyniły się do tego także migracje ekonomiczne Romów do Wielkiej Brytanii czy Niemiec. Często dopiero za granicą wzajemne kontakty wyraźnie się zintensyfikowały.
Co dzisiaj powiedziałyby o sobie nawzajem grupy romskie z Polski?
Dzisiaj mamy do czynienia z kontrowersjami innego rodzaju. Na przykład niektóre grupy uznają zwierzchność króla romskiego, a inne nie, twierdząc, że to anachroniczny obyczaj. Zatem Romowie z Polski stoją w obliczu nowych wyzwań, jakie niesie migracja i nowe relacje nie tylko z innymi grupami romskimi z Polski, ale także Romami z krajów sąsiadujących i obywatelami krajów, do których emigrują.
Mimo tych zmian zachodzących wśród Romów, w Polsce nadal silnie obecny jest antycyganizm?
Jak pokazują badania CBOS i Centrum Badań nad Uprzedzeniami, od lat spośród wszystkich polskich mniejszości najgorzej postrzega się Romów. Ta silna niechęć utrzymuje się na wysokim poziomie bez względu na upływ czasu i zmiany w społecznościach romskich.
Gdzie najsilniej dostrzega pani przejawy takiej dyskryminacji?
Antycyganizm wciąż u nas pokutuje, szczególnie na rynku pracy. Nawet jeśli na rozmowie kwalifikacyjnej pojawia się osoba z romskim pochodzeniem i niezłym CV, pracodawca będzie wolał pracownika nie-Roma. Informacja o przynależności etnicznej nie musi zostać zakomunikowana wprost – wystarczy ciemniejszy kolor skóry, czarne oczy, określone miejsce zamieszkania i już trudno dostać pracę.
Polacy są schizofrenicznie rozerwani pomiędzy dwoma obrazami Romów – z jednej strony chętnie śpiewają i tańczą do piosenek Don Vasyla, a z drugiej, gdy widzą Roma, to przyciskają torebki bliżej siebie, sprawdzają, czy portfel jest w kieszeni, i wołają dzieci do domu, bo się boją. Narzekają, że Romowie nie chcą pracować, a Romowie szukają pracy, ale oni boją się ich zatrudnić i dać im szansę.
O tym, że historia Romów jest częścią polskiej historii, przypominamy sobie najczęściej raz do roku, 2 sierpnia.
Tego dnia obchodzimy Dzień Pamięci o Zagładzie Romów związany z likwidacją obozu romskiego Zigeunerlager w KL Auschwitz-Birkenau. Obchody upamiętniające te tragiczne wydarzenia odbywają się w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau. W związku z tymi obchodami od prawie 10 lat współpracuję z Międzynarodową Siecią Organizacji Romskich ternYpe, co w języku romskim znaczy młodość. W ramach tej organizacji stworzyliśmy projekt na temat upamiętnienia Zagłady Romów przez młodych ludzi pod nazwą Dikh He Na Bister, czyli Patrz i nie zapomnij.
Na czym polega ten projekt?
W tym roku będziemy przeżywać 75. rocznicę likwidacji romskiego obozu rodzinnego w Auschwitz, dlatego do Krakowa przyjedzie prawie 500 młodych Romów z 28 krajów, żeby spotkać się, rozmawiać, zwrócić uwagę świata na to, że mimo zaangażowania w kulturę i działania prospołeczne Romowie wciąż są dyskryminowani, są przedmiotem mowy nienawiści, padają ofiarami brutalnych ataków i pogromów.
Podczas obchodów będzie można posłuchać świadectw Romów ocalałych z Zagłady, w tym Krystyny Gil, romskiej kobiety ocalałej z pogromu w Szczurowej, oraz Raymonda Gureme, francuskiego opozycjonisty i byłego więźnia obozu w Oświęcimiu. Zapraszamy, by dołączyć do nas tego dnia, uczcić ofiary Zagłady oraz zobaczyć młodych, aktywnych Romów, którzy chcą zmieniać obraz swojej społeczności w świecie.
*Elżbieta Mirga-Wójtowicz – aktywistka romska, była pełnomocniczka wojewody małopolskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych. Doktorantka na Wydziale Politologii na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, wykładowczyni romologicznych studiów podyplomowych „Sytuacja Romów w Polsce – historia, prawo, kultura, stereotypy etniczne”, współpracuje z Ośrodkiem Badań nad Migracjami UW. Współorganizatorka obchodów rocznicy Zagłady Romów i koordynatorka projektu Dikh He Na Bister – zjazdów młodych Romów i nie-Romów w Krakowie dla upamiętnienia likwidacji romskiego obozu rodzinnego Zigeunerlager w KL Auschwitz-Birkenau oraz podnoszenia świadomości i aktywizacji społeczności romskich na świecie.
]]>