DMA dotyczy firm (nazywanych strażnikami dostępu, gatekeeperami) z ugruntowaną pozycją na rynku UE, które pośredniczą w kontaktach między konsumentami i przedsiębiorstwami. Na liście opracowanej przez Komisję Europejską (KE) znalazło się sześć korporacji: Alphabet (właściciel Google’a), Amazon, Apple, ByteDance (właściciel TikToka), Meta (Facebook, Instagram i WhatsApp) oraz Microsoft. W przyszłości ma być ich więcej.
To już druga podobna ustawa, która wchodzi w życie w ciągu minionego miesiąca w UE. Dwudziestego piątego sierpnia zaczął obowiązywać ustawa o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA), która reguluje m.in. moderowanie treści, reklamę, ochronę prywatności oraz ma ograniczyć dezinformację w internecie. Więcej szczegółów nt. DSA znajdziesz tutaj:
Większa konkurencyjność
„To rewolucja. Start-upy będą mogły konkurować z gigantami na równych warunkach”
– uważa jeden z urzędników KE.
Urzędnicy Komisji Europejskiej otrzymują uprawnienia do przeprowadzania kontroli i opracowywania środków zaradczych, jeśli korporacje będą uniemożliwiały rozwój konkurencji.
„Gdy konsument zauważa, że jakaś aplikacja nie działa poprawnie na jego telefonie, to zazwyczaj zakłada, że winny jest jej twórca. Tymczasem często zdarza się, że to gatekeeperzy blokują programy, których sami nie opracowali. Wyeliminowanie konkurencji leży w interesie korporacji”
– tłumaczy urzędnik KE.
Smartfony są fabrycznie wyposażone w np. mapy, kalkulatory, czy aplikacje służące do odbioru i wysyłania e-maili. Niektóre z nich są trudne do usunięcia. Teraz ma się to zmienić.
Korporacjom nie będzie też wolno zarabiać na informacjach o użytkownikach telefonów. Firmy nie będą mogły udostępniać reklamodawcom danych o wcześniejszych zachowaniach i wyborach konsumentów.
Zbyt wielka władza w rękach urzędników?
Firmy mają sześć miesięcy na dostosowanie się do nowych przepisów. Jeśli tego nie zrobią, grozi im kara grzywny w wysokości do dziesięciu procent ich rocznego obrotu. W przypadku Mety byłoby to około stu dwudziestu miliardów dolarów.
Niektórzy są zdania, że taka władza w rękach polityków zagraża wolności słowa. W sieci toczą się na ten temat dyskusje. Brakuje jasnych procedur, które pozwalają na określenie, co jest działaniem antykonkurencyjnym, a co może prowadzić do korupcji i nadużyć.
Komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług Thierry Breton uspokaja. Wskazuje, że KE prowadzi dialog z korporacjami i wysłuchuje ich argumentów.
„Duże firmy muszą przestrzegać naszych – europejskich zasad. Konsumenci będą mogli sami decydować, z których aplikacji na smartfonach chcą korzystać”
– przekonuje Breton.
Korporacje internetowe stały się monopolistami w wielu obszarach. Często nie mamy wyboru i jesteśmy zmuszani do stosowania aplikacji oraz rozwiązań opracowanych przez jedną firmę, która dzięki podobnym praktykom nie tylko zwalcza konkurencję, ale gromadzi ogromną ilość danych na nasz temat.
Fakt, że UE podejmuje próbę ograniczenia takich praktyk, jest pozytywny. Wątpliwości budzi jednak brak odpowiednich procedur i oddanie ogromnej władzy w ręce jednego unijnego organu, którym jest Komisja Europejska.
Dowiedz się więcej:
Źródło: The Guardian