Studentka stała się symbolem antyrządowej rewolty w Sudanie. Intonująca bojowe pieśni kobieta porwała za sobą tłumy w chwili, gdy decydują się losy całego kraju
Protesty w Sudanie rozpoczęły się w grudniu 2018 r. Mieszkańcy tego prawie 40-milionowego kraju wyszli na ulicę z powodu drożyzny, ale do postulatów socjalnych szybko dołączyły polityczne – żądania ustąpienia rządzącego od 30 lat prezydenta Omara al-Baszira i demokratyzacji życia publicznego.
11 kwietnia prezydent został obalony przez armię, ale rewolucja jest nadal w toku. Protestujący nie chcą pozwolić, by w kraju zakorzeniła się władza wojskowa, co byłoby typowym porewolucyjnym scenariuszem w tej części świata.
22-latka symbolem protestów
Równolegle walkę o swoje prawa i miejsce w nowym sudańskim porządku toczą kobiety. 8 kwietnia na Twitterze pojawiło się niezwykłe zdjęcie z protestu w stołecznym Chartumie, które szybko obiegło świat. Przedstawia ono 22-letnią Alaę Salah, studentkę inżynierii i architektury, przemawiającą do demonstrantów. Na YouTube trafiło natomiast wideo z Alaą intonującą bojowe pieśni.
Ubrana w tradycyjną, powłóczystą białą szatę dziewczyna stała się ikoną oporu przeciwko rządom przemocy. „Jej ubiór to nawiązanie do strojów noszonych przez nasze matki i babki w latach 60., 70. i 80. Wkładały je na marsze i uliczne demonstracje przeciwko poprzednim wojskowym dyktaturom” – napisała na Twitterze Hind Makki, amerykańska działaczka ekumeniczna sudańskiego pochodzenia.
„Nubijska królowa” walczy o demokrację
W odróżnieniu od wielu innych krajów arabskich, w Sudanie kobiety odgrywają ważną rolę w życiu publicznym. Dobrze pamięta się ich znaczący udział w protestach z 1964 i 1985 r. Magazyn „The Arab Weekly” cytuje słowa Salah: „Sudańskie kobiety zawsze uczestniczyły w rewolucjach w tym kraju. Jeśli spojrzysz na historię Sudanu, państwem rządziły królowe. To część naszego dziedzictwa”.
Bohaterka Chartumu miała na myśli kandaki, królewskie siostry w starożytnym królestwie Kusz, które miały ogromny wpływ na rządy w państwie. Zresztą internauci określają Alaę właśnie mianem „Kandaki” lub „Nubijskiej królowej”.
Według szacunków kobiety stanowiły 50–60 proc. protestujących przeciwko rządom al-Baszira. Kobiet nie brak wśród liderów sudańskiej opozycji, choć za aktywność polityczną często spotykają je represje. Aktywistka z Chartumu Ihsan Abdulaziz, aresztowana na początku stycznia, przez 58 dni była przetrzymywana w ciężkich warunkach w więzieniu w Omdurmanie.
Kobiety na linii frontu
Z czego wynika powszechny udział kobiet w sudańskiej rewolucji? Chodzi nie tylko o tradycję politycznej aktywności, ale także o fakt, że obalony reżim był kobietom zdecydowanie wrogi. Przed 1989 r. mogły się kształcić, pracować w prestiżowych zawodach, a nawet zasiadać w parlamencie, ale al-Baszir po przejęciu władzy zwrócił się ku fundamentalistycznemu islamowi i skrajnie konserwatywnej wizji społeczeństwa.
Nadal obowiązujące w Sudanie „prawa o moralności” ściśle regulują ubiór i zachowanie kobiety. W 2013 r. głośna była sprawa Amiry Osman Hamed, która została wychłostana za eksponowanie włosów. „Prawa w Sudanie opierają się na mentalności głoszącej, że w kobiecie siedzi diabeł. W moim kraju kobiety są karane za niewłaściwy strój, nieodpowiednią porę powrotu do domu oraz inne rzekome przewinienia” – mówiła później Hamed.
Wojskowi w miniony weekend zgodzili się powołać wspólną radę z organizatorami protestów w składzie, co odebrano jako pozytywny krok na rzecz zmian w kraju. Ale sudańskie kobiety nadal mają o co walczyć. Dziennikarka i blogerka Reem Abbas w rozmowie z magazynem „Sojourners” stwierdziła: „Kobiety są na linii frontu, ale nasza scena polityczna wciąż jest zdominowana przez mężczyzn. Nie mamy gwarancji, że kobiety nie zostaną zepchnięte na bok, a ich żądania nie zostaną zignorowane. Wciąż jest wiele do zrobienia”.