Ludzie są ze sobą w miłosnych związkach z różnych powodów i na różnych zasadach. Ale jeśli łączy ich miłość romantyczna (prawie 90 proc. par), czują się sobie równi także w seksie i są wierni, taki rodzaj związku to tzw. monogamia symetryczna. Sposób na szczęście we dwoje. Trwałe szczęście, które buduje udane małżeństwo.
Droga do udanego małżeństwa
Równość ekonomiczna małżonków jest tu kluczowa, bo zdaniem badaczy monogamia symetryczna to powrót do archaicznego, pierwotnego związku, w którym panowało partnerstwo! W czasach łowców i zbieraczy, a więc przed wynalezieniem pługu i rewolucją rolniczą, kobieta i mężczyzna wnosili tyle samo do wspólnej spiżarni. Czyli byli ekonomicznie równi i dlatego mieli równe prawa erotyczne.
Współcześnie małżeństwo symetryczne wraca, bo kobiety stały się na powrót ekonomicznie równe swym partnerom. W związku z tym, mężczyźni po wiekach dominacji mają do wykonania wewnętrzną pracę. Do gabinetów psychologów i seksuologów wciąż trafiają ci, którym przeszkadza, że żona zarabia więcej lub po prostu dużo. Mężczyzna chce czuć się potrzebny, mieć co dać kobiecie. Nie muszą to jednak być pieniądze, a inne wartościowe dla partnerki formy wsparcia, jak choćby emocjonalna obecność, zaangażowanie w wychowanie dzieci. Warto nad tym pomyśleć.
Wyzwaniem dla monogamii jest też powierzchowność relacji. Częste zmiany partnerów mają zapełniać psychiczną pustkę w związku i dostarczać emocji. Zdaniem belgijskiej psychoterapeutki i badaczki Esther Perel, kiedy kochamy romantycznie, symetrycznie, zdrada bywa ostateczna właśnie dlatego, że sięga naszej tożsamości, poczucia tego, kim jesteśmy. Kiedy kochamy, wierność jest koniecznością.
O ile natomiast jesteśmy z kimś dla majątku czy społecznego prestiżu, o tyle niewierność nie ma takiego znaczenia. Ale też trudniej o owo upragnione szczęście we dwoje. Symetryczna miłość daje głębsze możliwości realizowania siebie w związku, ale więcej wymaga.
Badania pokazują, że mimo wszystko większość ludzi pragnie romantycznej miłości i związku na wyłączność. To zachęcające. Gdyby więc chcieć zbudować taki związek, to od czego zacząć? Na pewno od budowania emocjonalnego i życiowego partnerstwa.
Zobacz też:
Miłość pod mikroskopem
Naukowcy z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego w ciągu sześciu lat przebadali 2,5 tysiąca par. Odkryli kilka prawideł, których spełnienie daje świeżo upieczonym małżonkom fory już na starcie.
Jak się okazuje małżeństwa, w których dziecko pojawiło się dopiero po ślubie, są trwalsze – rozwodzi się zaledwie 9 proc. z nich. Wśród par, które mają dzieci jeszcze przed złożeniem przysięgi, co piąta decyduje się na rozstanie.
Osoby zawierające nowe małżeństwo po rozwodzie, są narażone na separację aż 90 proc. bardziej niż pary, w których nie ma rozwodnika czy rozwódki. Mężowie starsi od żon o 9 albo więcej lat rozwodzą się dwa razy częściej niż ci, którzy pobierają się z równolatkami i to przed 25. rokiem życia.
Spośród par z „negatywnymi wzorcami małżeństwa” wyniesionymi z rodzinnego domu rozchodzi się 16 proc., a z pozytywnymi lub neutralnymi – 10 proc.
Aż 16 proc. par w niekomfortowej sytuacji finansowej decyduje się na rozstanie. Jeśli zaś sytuacja finansowa jest ustabilizowana, rozwodów jest tylko 9 proc.
A co spaja małżeństwa, które trwają przez wiele lat? W 2010 roku amerykańscy psychologowie z University of Rochester i University of Notre Dame obserwowali dynamikę relacji w rodzinach w ciągu 36 kolejnych miesięcy. Gdy odwiedzali badane rodziny, sprawdzali m.in., jak rodzice bawili się z dziećmi i jak omawiali tematy, które wywoływały rodzinne nieporozumienia. Na tej podstawie opisali trzy podstawowe modele rodzinnego życia, jeden szczęśliwy i dwa nieszczęśliwe.
Szczęśliwy model nazwali „spójnym”, bo charakteryzował się emocjonalnym ciepłem i harmonijną komunikacją. Pięćdziesiąt dziewięć procent badanych rodzin należało do tej kategorii. Jeden z nieszczęśliwych model określili jako „uwikłany” (dotyczył 22 proc. badanych rodzin). Nadal było w nim miejsce na ciepło w relacjach, ale charakteryzował się też dużą wrogością, destrukcyjnym wtrącaniem się i niewielką spójnością. Drugi nieszczęśliwy model został nazwany „niezaangażowanym” (19 proc. badanych rodzin), a relacje w nim były zimne, kontrolujące i wycofane.
Co ciekawe, na trwałość związku wpływa też otoczenie małżonków, a mówiąc dosadniej, ich krewni i przyjaciele, a nawet sąsiedzi. Ludzie, którzy określają siebie jako „bardzo szczęśliwi”, dają jakości swoich bliskich przyjaźni o 54 procent wyższą ocenę niż ci, którzy są „bardzo nieszczęśliwi”. Ich relacje rodzinne są o 73 proc. lepsze, a ich romantyczne związki aż o 161 proc. lepsze.
„Bardzo szczęśliwi ludzie” w każdym roku mieli średnio o 11 więcej spotkań z krewnymi niż ludzie nieszczęśliwi. Do tego siedem razy częściej urządzali spotkania dla sąsiadów, a pięć razy częściej dla przyjaciół.
Przeczytaj także:
Mąż i żona od dawien dawna
Zdaje się, że ludzkość od wieków wiedziała, że udany związek to… para małżonków. Zachowane świadectwa na temat struktury rodzinnej w starożytnym Egipcie zdają się wskazywać, że „gospodarstwo małżeńskie” było podstawą egipskiego społeczeństwa. Zdarzały się przypadki w Starym i Średnim Państwie, że bogatszy mężczyzna miał więcej żon, jednak monogamia była standardem. W przypadku kryzysu małżeńskiego żona mogła dać rozwód mężowi, by nie musieć znosić przyjęcia do domu drugiej żony. Jednak finansowe zobowiązania wobec pierwszej żony i jej dzieci sprawiały, że mąż nie mógł pozwolić sobie na drugą żonę o tym samym statusie.
W Grecji mężczyznom nie zabraniano posiadania tylu kobiet, ile mogli opłacić, lecz dom miał być „czysty”, tj. monogamiczny. Małżeństwo było nastawione na posag, który pozostawał własnością kobiety. Żony rodziły mężczyznom dzieci, hetery dostarczały im towarzystwa, a niewolnice – rozkoszy. Za zdradę uważano w Grecji utrzymywanie stosunków z zamężną kobietą, gdyż naruszało to prawo własności innego mężczyzny.
Restrykcyjna monogamia utrwaliła się w obrębie kultury zachodniej wraz z upowszechnieniem się chrześcijaństwa. W chrześcijaństwie natomiast przyjęto ją we wczesnym okresie – kiedy było jeszcze religią wyłącznie ubogich i kierowało swoje przesłanie głównie do mężczyzn pozbawionych majętności i władzy. Bo monogamia lepiej chroniła ich interesy niż poligamia.
Jednak nawet tam, gdzie obowiązuje monogamia, wysoki status materialny wciąż daje dużo większe szanse na zdobycie bardzo atrakcyjnej partnerki, ale już tylko jednej – gdy kobieta wie, że może żądać wyłączności, o wiele mniej chętnie zgodzi się na bycie drugą czy czwartą. Łatwiej zatem o interesującą drugą połówkę, i to na wyłączność.
Monogamia pomagała i pomaga rodzinom w utrzymaniu stabilizacji – dziecko wie, kim są jego rodzice i gdzie jest jego dom. Żona i mąż mają określone obowiązki, wiedzą czego się spodziewać i do czego dążyć, wszyscy w rodzinie mają jakiś sensowny punkt odniesienia.
Sekret tkwi w intymności i… wyborze drogi
Współcześnie długość życia wzrasta i także dlatego trwające całe dekady monogamiczne związki aż po grób zdają się być niemożliwe do utrzymania. Choć nie brak osób, które w taką miłość wierzą, dane nie napawają optymizmem – rozwodników przybywa, a małżeństwa trwają coraz krócej. Rodziny patchworkowe przestają być wybrykiem natury.
Obecne dziś w zachodniej kulturze konsumpcyjnej oderwanie seksu od miłości, nawet jeśli daje przyjemność, także zwyczajnie nuży. Coraz częściej widać chęć powrotu do takich wartości, jak miłość, partnerstwo, czułość. Nie rezygnujemy ze ślubu. Mamy po prostu inną strategię szukania partnera czy partnerki – czekamy, aż będziemy pewni. A pewni bywamy zazwyczaj po kilku związkach. Bliżej 40. niż 20. urodzin. Nadal jednak chcemy kochać i być kochani.
„Pomagają w tym rytuały niemające wiele wspólnego z seksem” – wyjaśnia seksuolog Izabela Jąderek. „Radość w łóżku znajdziemy, jeśli wejdziemy do niego prowadzeni intymnością i uczuciem. Miłością. Staroświeckie? Może, ale skuteczne” – dodaje seksuolożka. Czerpanie radości z seksu opiera się na intymności. Udany seks nie wydarzy się bez udanej relacji. To, co wzmacnia bliskość, uwalnia także seksualną energię. Kobieta i mężczyzna czasem jej nie odczuwają tylko dlatego, że nie łączy ich intymność. Możemy więc być spokojni – miłość przetrwa wszystko.
Małżeństwo to jednak nie tylko seks. By było udane, wymaga świadomego skupienia się na swoich relacjach z małżonkiem i rodziną, a nie pozostawiania ich jakości i intensywności przypadkowi. Oznacza to traktowanie ich z taką samą powagą, jaką ludzie zwykle rezerwują dla pieniędzy lub kariery. Oznacza to również świadome rezygnowanie z tych aspektów życia, które mogą rozpraszać i wypierać miłość. To bardzo prosta recepta, tylko trzeba chcieć ją realizować…
Bibliografia
Balcerzak-Paradowska B., 2004, Przemiany modelu i struktury demograficznej rodziny końca XX i początku XXI wieku, w: tegoż, Rodzina i polityka rodzinna na przełomie wieków, Warszawa
Boguszewski R., 2013, Rodzina – jej współczesne znaczenie i rozumienie. Komunikat z badań CBOS, nr 33/2013, Warszawa
Brągiel J., 2018, Postmodernistyczne przemiany w rodzinie, „Roczniki pedagogiczne”, t. 10(46), nr 4.
Frątczak-Moller J., 2014, Małżeństwo i rodzina w procesie przemian. Od tradycyjnej formy małżeństwa i rodziny do alternatywnych form życia rodzinnego, w: tegoż, Rodzina. Potrzeby. Polityka społeczna, Warszawa, s. 11-26.
Kwak A., 2014, Refleksje nad współczesną rodziną – kontrowersje, pytania, wartości, w: Jabłoński A., Szyszka M., Gizicka D., red., Współczesna rodzina polska. Przemiany, zagrożenia i wyzwania, Lublin, s. 17-31.
Może cię również zainteresować: