Zmiany klimatyczne zagroziły życiu mieszkańcom kenijskich wzgórz Machakos. Kobiety zostały zmuszone do długich wędrówek w poszukiwaniu wody. Jednak walka ze skutkami długotrwałej suszy przyniosła im wolność
„Radio Antropocenu” to autorski podcast Agaty Kasprolewicz.
Historia człowieka w liczących 4,5 mld lat dziejach naszej planety jest mgnieniem. Pojawiliśmy się zaledwie 200 tys. lat temu, ale z biegiem czasu zaczęliśmy przekraczać granice naturalnego cyklu, zmieniając fizyczne, chemiczne i biologiczne procesy planety. Susze, powodzie, pożary, huragany zaczęły uderzać z coraz większą siłą.
Pora rdzy wygrywa z porą zieleni
Wzgórza Machakos w Kenii znajdują się w odległości 60 km na wschód od stolicy, Nairobi. Kilka razy w roku zmieniają kolor. W porze zielonej, gdy kwitną krzewy i trawy, bujna roślinność napełnia okolicę soczystą barwą. Jest też pora rdzy, gdy z drzew spadają liście, a z popękanej suchej ziemi unosi się czerwony pył.
Zmiany klimatu sprawiają, że pora rdzy zaczęła wygrywać z porą zieleni. Życie stawało się coraz trudniejsze, szczególnie dla kobiet. Jedną z nich jest Joyce Kimatu Peter. Mówi, że kiedy klimat zaczął się zmieniać, wzgórza Machakos coraz częściej nawiedzały susze, zaczęło brakować wody, a mieszkający tu ludzie coraz częściej cierpieli głód.
„Pięć lat temu nasze źródła z wodą wyschły na dobre. My, kobiety, musiałyśmy chodzić coraz dalej i dalej w poszukiwaniu wody. 10 km w jedną stronę. To nas wykańczało” – opowiada Joyce.
Kiedyś rytm życia w Machakos wyznaczały dwie pory deszczowe. Jedna krótsza, trwająca od października do grudnia, i dłuższa – od końca marca do maja.
„Wraz z nadejściem zmian klimatycznych deszczu było coraz mniej i przestał padać w wyznaczonych porach. Dla rolników z Machakos było to ogromne wyzwanie, a ich zbiory stawały się coraz uboższe. Kiedyś temperatura w tej części Kenii nie przekraczała 25 stopni Celsjusza, dziś jest o 10 stopni cieplej, a zdarzają się upalne dni powyżej 35 stopni” – mówi Cornelius Kyalo, szef kenijskiej organizacji African Sand Dum Foundation, która przy wsparciu Polskiej Akcji Humanitarnej, ruszyła na ratunek ludziom dotkniętym zmianami klimatycznymi w tej części Kenii.
Pomysł był prosty – na sezonowej rzece postawiono zaporę, zatrzymująca piasek gromadzący wodę. W ten sposób piasek stał się swoistym magazynem wody, dostępnej także w czasie pory suchej, którą można czerpać ze studni zbudowanej tuż obok tamy. Potrzebne były tylko kamienie, beton i praca ludzkich rąk. „My, kobiety, także brałyśmy udział w budowie tamy. Zdałyśmy sobie wtedy sprawę, że możemy robić te same rzeczy, co mężczyźni” – mówi Cathrine Ngami z Machakos.
Proste rozwiązanie daje wodę i nadzieję
Z Machakos do Mwingi trzeba jechać około 130 km na północny wschód. Tutaj pora deszczowa trwa tylko miesiąc. Pozostała część roku jest bardzo sucha.
Tambita Mbitya ma dziś 57 lat. Gdy skończyła 13 lat, każdego dnia na swoich plecach dźwigała pojemniki z wodą. Z każdym kolejnym rokiem droga do źródła stawał się coraz dłuższa. „Wstawałam bardzo wcześnie rano, robiłam dzieciom śniadanie, przygotowywałam je do szkoły, a potem szłam po wodę. Do naszej wioski z 20 litrami wody wracałam po południu. I tak codziennie, siedem dni w tygodniu. Woda, którą przynosiłam, ledwo starczała na jeden dzień” – opowiada kobieta.
Także tutaj dzięki wsparciu Polskiej Akcji Humanitarnej i African Sand Dum Foundation powstała tama piaskowa. „Dla nas to, że nie musimy codziennie chodzić po wodę, oznacza wolność. Czuję, że nadszedł czas zmian. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby zapewnić lepszą przyszłość naszym córkom. Chcę, żeby więcej kobiet było liderkami w naszej społeczności, a będzie to możliwe tylko dzięki pracy, którą teraz tu wykonujemy” – podkreśla Mary Samuel.