„W związku z rozwojem internetu i nowych mediów cisza wyborcza nie ma sensu. Można ją bardzo łatwo obejść. Przykłady na to mamy przed wszystkimi wyborami” – mówi portalowi Holistic.News dr hab. Magdalena Musiał-Karg, politolożka pracująca na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Zakładzie Systemów Politycznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
W niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego wybierzemy w Polsce 52 europosłów. W sobotę informacje o politykach i programach ich partii zastąpią doniesienia o narodzinach zwierząt w polskich ogrodach zoologicznych, a dziennikarze znowu szerzej zainteresują się kulturą.
Nawet milion złotych kary za złamanie ciszy wyborczej
W Polsce kampania wyborcza oficjalnie trwa od momentu zarządzenia wyborów do czasu obowiązywania ciszy wyborczej, która rozpoczyna się 24 godziny przed głosowaniem i trwa do momentu jego zakończenia, czyli do zamknięcia lokali wyborczych.
„W tym czasie można tylko publikować informacje zachęcające do pójścia na głosowanie. Zabronione jest prowadzenie jakiejkolwiek agitacji wyborczej, w tym zwoływanie zgromadzeń, organizowanie pochodów i manifestacji, wygłaszanie przemówień czy rozpowszechnianie materiałów wyborczych. Media nie mogą również publikować wyników sondaży wyborczych” – przypomina dr hab. Magdalena Musiał-Karg, politolożka pracująca na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Zakładzie Systemów Politycznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Reguluje to kodeks wyborczy z 5 stycznia 2011 r. Za łamanie ciszy wyborczej przewidziane są kary grzywny od 20 zł do 5 tys. zł w przypadku złamania zakazu agitacji wyborczej i od 500 tys. zł do 1 mln zł za publikację sondażu.
Amerykanie ciszy wyborczej nie znają
Cisza wyborcza nie jest wyłącznie polską specjalnością. Jednym z pierwszych państw, które ją wprowadziły były Niemcy – stało się tak po II wojnie światowej; bodźcem do wprowadzenia tego rozwiązania były niemieckie doświadczenia z dwudziestolecia międzywojennego.
Obecnie cisza wyborcza obowiązuje m.in. w Czechach, Rumunii, Bułgarii, Słowenii, Chorwacji, Rosji, Albanii, Egipcie, Argentynie czy na Słowacji. Z kolei w Szwecji cisza wyborcza nie jest ustanowiona prawnie, ale funkcjonuje jako zasada dżentelmeńskiej umowy między głównymi politycznymi graczami.
W Stanach Zjednoczonych, czyli kolebce demokracji, cisza wyborcza nie funkcjonuje. Jak zauważa dr hab. Magdalena Musiał-Karg, dla Amerykanów cisza wyborcza to atak na pierwszą poprawkę do konstytucji, a w 1992 r. Sąd Najwyższy w sprawie Burson versus Freeman orzekł, że prowadzenie agitacji wyborczej w dniu wyborów zakazane jest jedynie w lokalu wyborczym oraz w niewielkiej odległości od niego (do 100 stóp).
Agitacja trwa cały czas
Cisza wyborcza została wprowadzona w okresie bezpośrednio przed wyborami, by dać szansę na spokojny wybór kandydata, na którego wyborca odda głos. W tym sensie może być uznane jako dobre rozwiązanie. Jednak w związku z rozwojem internetu i nowych mediów cisza wyborcza powinna odejść do lamusa. „Można ją bardzo łatwo obejść. Przykłady na to mamy w zasadzie przed wszystkimi wyborami” – uważa dr hab. Musiał-Karg.
Politolożka przypomina, że na portalach społecznościowych podczas ciszy wyborczej można zaobserwować, jak zwolennicy jednej czy drugiej partii nazywają je rozmaitymi pseudonimami, agitując na ich rzecz lub podając sondaże wyborcze.
„Sama w czasie ostatniej ciszy wyborczej musiałam upomnieć swoją koleżankę. Ta – ponoć nieświadomie – w czasie ciszy wyborczej udostępniła post, w której promowany był jej mąż, kandydat na radnego” – mówi Magdalena Musiał-Karg.
Martwy przepis
Politolożka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu przypomina, że co prawda w czasie ciszy wyborczej nie wolno prowadzić aktywnej kampanii, ale przecież z billboardów patrzą na nas kandydaci, a w internecie możemy przeczytać teksty nawołujące do głosowania na konkretnego kandydata. „Partie, które nadzorują publiczne media, mają możliwość budowania swojego wizerunku nawet w czasie ciszy wyborczej” – dodaje.
Kampania toczy się wśród Polaków mieszkających za granicą, gdzie cisza wyborcza nie obowiązuje. „Polacy głosujący za granicą udostępniają w mediach społecznościowych informacje o kandydatach, a media za granicą, informując o głosowaniu w Polsce, często podają, która z partii jest faworytem według ostatnich sondaży” – zaznacza dr hab. Musiał-Karg.
Jej zdaniem utrzymywanie martwego przepisu nie ma sensu.