W odpowiedzi na rosnącą liczbę doniesień o nękaniu dzieci japońskich w szkołach w Japonii, jedna z firm ubezpieczeniowych wprowadziła na rynek specjalną polisę
Koszt polisy oferowanej przez firmę Yell wynosi 2640 jenów miesięcznie (ok. 92 zł). Jak informuje dziennik „Japan Today”, polisa nie zapewnia wypłaty gotówkowej w wyniku doznanej szkody, ale obejmuje opłaty medyczne i prawne związane z incydentem zastraszania.
Zabezpiecza więc koszt prawników, opłat sądowych oraz leczenie, niezależnie od tego, czy jest ono związane z obrażeniami, których doznało dziecko klienta, czy też spowodowane walką z prześladowcą lub uszkodzeniem mienia, do którego doszło w wyniku starcia. Klienci, w ramach ubezpieczenia, mają również zagwarantowane bezpłatne konsultacje prawne.
Groźba procesu sądowego skłoni do działania
Ministerstwo Edukacji, Kultury, Sportu, Nauki i Technologii w Japonii ujawniło, że w 2017 r. odnotowano 410 tys. przypadków znęcania się nad uczniami w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach średnich. Oznacza to wzrost aż o 90 tys. w porównaniu z 2016 r.
Według firmy Yell nowa polisa może przyczynić się do ograniczenia problemu znęcania się nad słabszymi, ponieważ rodzice będą bardziej skłonni do skierowania sprawy na drogę sądową. W rezultacie szkoły, nauczyciele, a także rodzice dzieci, które występują w roli agresora, zostałyby zmuszone do podjęcia konkretnych działań zmierzających do zapobiegania takim sytuacjom.
Na ubezpieczeniu mogą stracić dzieci
Przeciwnicy takiego rozwiązania twierdzą jednak, że większa liczba procesów sądowych nie wpłynie w zauważalny sposób na poprawę sytuacji dzieci w szkołach, a zyskają na tym jedynie ubezpieczyciele i prawnicy.
Psycholog Izzy Kalman, w artykule opublikowanym na portalu Psychology Today, zwraca uwagę, że „rodzice wchodząc na drogę sądową, staną się wrogami administracji, nauczycieli i doradców oskarżonych o zaniedbanie, a także dzieci oskarżonych o nękanie”. „Pracownicy szkoły i inni rodzice będą zobowiązani się bronić i walczyć, próbując udowodnić, że to domniemana ofiara oraz jej rodzice są wszystkiemu winni” – zaznacza.
„Prześladowane dziecko prawdopodobnie wkrótce opuści szkołę, ponieważ nie będzie w stanie znieść ciągłego wytykania palcami. Sprawy sądowe zwykle ciągną się latami, więc wszystkie zaangażowane strony, zwłaszcza prześladowane dziecko i jego rodzice, będą cierpieć do czasu zakończenia procesu” – podkreśla Kalman.