Mandat i prace społeczne jako broń w walce z plotkami? Kontrowersyjne przepisy mają chronić dobro obywateli, ale problem jest poważny, bo dotyczy wolności słowa
W mieście Binalonan, znajdującym się trzy godziny od stolicy Filipin Manili, mieszka ponad 50 tys. ludzi. W kilku dzielnicach władze zdecydowały się ostatnio na wprowadzenie zakazu plotkowania. „Zarządzenie ma przypominać ludziom, że za wszystko, co mówimy, jesteśmy odpowiedzialni jako jednostki i mieszkańcy gminy” – tłumaczy burmistrz Ramon Guico III w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „Guardian”. Zdaniem urzędników plotki prowadzą wyłącznie do konfliktów.
Mandat i zbierani śmieci za plotki
Przepisy przewidują, że jeśli obywatel zostanie przyłapany na publicznym plotkowaniu po raz pierwszy, karą będzie mandat w wysokości 200 pesos i trzy godziny prac społecznych – najczęściej zbieranie śmieci. Jednak jeśli wykroczenie się powtórzy, kara wzrasta do 1000 pesos oraz ośmiu godzin sprzątania.
Lokalne władze zapewniają jednak, że mieszkańcy szybko i chętnie dostosowują się do nowych przepisów, więc stosowanie surowych konsekwencji nie jest konieczne.
Kiedy plotkujesz, a kiedy nie?
Trudno zdefiniować plotkę. Według słownika jest to „niesprawdzona lub kłamliwa wiadomość powtarzana z ust do ust, najczęściej szkodząca czyjejś opinii”. Burmistrz Guico znajduje jednak wyjaśnienie: „Istnieje wiele rodzajów plotek, ale większość dotyczy konfliktu wokół nieruchomości, pieniędzy, związków i tym podobnych” – twierdzi. Zdaniem burmistrza zakaz plotek to sposób na poprawę jakości życia w mieście, które – w jego opinii – staje się bardziej bezpieczne.
Problem w tym, że plotkę trudno odróżnić od opinii. Opinia może bazować na indywidualnym doświadczeniu, ale w konfrontacji z rzeczywistością okazać się nieprawdziwa i krzywdząca. Wypowiedziana na głos ma spory potencjał na plotkę. Czy mieszkańcy mogą zostać ukarani za własne opinie?
Być może w Binalonan należy więc na wszelki wypadek przestać mówić cokolwiek. Według tamtejszych władz obowiązujące prawo nie narusza jednak wolności słowa, lecz chroni obywateli przed oszczerstwami i pomówieniami.
Źródła: Guardian, Wall Street Journal