W miarę rozprzestrzeniania się pandemii COVID-19, nasila się debata dotycząca przyszłości globalizacji. Widmo potężnego kryzysu gospodarczego, masowego bezrobocia i przerwanych łańcuchów dostaw spędza sen z powiek przywódców na całym świecie. W czasie, gdy pierwsze rządy wdrażają plany mające ratować zdrowie obywateli i krajowe gospodarki, pojawiają się opinie, według których, pandemia podważy obecny kształt globalizacji i doprowadzi do ograniczenia jej zakresu.
Nastroje w nasilającej się debacie są pesymistyczne, o czym świadczą choćby artykuły zamieszczone w ostatnim tygodniu w zachodnich dziennikach. Proces globalizacji już teraz został osłabiony, co jest związane m. in. z ograniczeniem handlu międzynarodowego, zamykaniem granic i częściowym zawieszeniem połączeń transportowych. Większość ekspertów twierdzi jednak, że kłopoty będą miały charakter przejściowy z uwagi na głęboki charakter powiązań zbudowanych po zakończeniu zimnej wojny.
Otwartą kwestią pozostaje jednak sam kształt globalizacji, którego losy zdecydują się dopiero po zatrzymaniu ekspansji koronawirusa. W obecnej chwili trudno przewidzieć kierunek zmian, tym bardziej, że – jak ostrzega Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) – pandemia przyspiesza coraz bardziej. Koronawirusem zakażonych jest już 380 tys. osób na całym świecie, a ponad 15 tys. osób zmarło. Oznacza to, że rządy w pierwszej kolejności muszą zająć się ochroną zdrowia publicznego i pakietami pomocowymi dla krajowych gospodarek.
Globalizacja w kryzysie
Zatrzymanie pandemii nie będzie możliwe bez globalnego wysiłku, bo świat ery globalizacji jest systemem naczyń połączonych, nawet pomimo funkcjonowania granic. Kluczowym forum koordynowania walki z COVID-19 jest Światowa Organizacja Zdrowia, choć główny ciężar walki spoczywa na poszczególnych państwach. Szersza współpraca jest jednak konieczna, by możliwe było monitorowanie rozwoju pandemii i połączenie wysiłków naukowców w celu opracowania skutecznej szczepionki.
Warto przypomnieć, że to międzynarodowa współpraca w dużym stopniu pozwoliła uporać się z epidemiami SARS i MERS. Jak podkreślają naukowcy z włoskiego Instytutu Międzynarodowych Studiów Politycznych (ISPI), pandemia COVID-19 – paradoksalnie – przypomniała o „jedności ludzkości” i „wspólnych obawach w czasach podziałów, nienawiści i wojen”. Ich zdaniem koronawirus może zostać zatrzymany jedynie poprzez zastosowanie „międzynarodowych mechanizmów” w postaci takich organizacji, takich jak WHO. Eksperci oceniają także, że obecny kryzys jest szansą na odnowienie globalizacji dzięki poszerzeniu zakresu współpracy.
„Globalizacja się nie skończy” – pisze w artykule w „New York Times” Peter Goodman, zaznaczając, że procesy w jej ramach wykraczają daleko poza sferę gospodarki. Jego zdaniem proste łączenie rozprzestrzeniania się koronawirusa z globalizacją jest związane z bieżącymi korzyściami politycznymi nacjonalistycznych i populistycznych rządów. Goodman zauważa przy tym, że „koronawirus nie szanuje granic”, a skuteczna koordynacja walki z pandemią będzie możliwe jedynie dzięki „infrastrukturze globalizacji”, czyli organizacjom międzynarodowym.
Inaczej sprawę widzi Philippe Legrain, autor artykułu „Koronawirus zabija globalizację, jaką znamy” opublikowanego w „Foreign Affairs”. Skutkiem pandemii, w jego opinii, będą ograniczenia w wolności przemieszczania się ludzi i towarów, ponieważ w sensie politycznym kryzys wzmacnia zwolenników państw narodowych i gospodarczego protekcjonizmu. Legrain przewiduje, że globalny wstrząs będzie mocny, choć najprawdopodobniej krótkotrwały. Nie ma jednak wątpliwości, że kryzys dotknie wszystkie państwa, choć wcześniej zakładano, że w sposób trwały wpłynie on jedynie na relacje Stanów Zjednoczonych i Chin.
Kluczowa rola relacji USA i Chin
Ale to właśnie relacje między Waszyngtonem i Pekinem w dużym stopniu określą kształt globalizacji po zakończeniu pandemii. Przedłużający się spór handlowy i polityczny, z obu stron podsycany nacjonalistyczną retoryką, związany jest z coraz bardziej aktywną rolą Chin na arenie międzynarodowej i chęcią obrony swojej pozycji przez USA. Stany Zjednoczone walczą o zachowanie pozycji „czempiona globalizacji”, dzięki której mogą w dużym stopniu kształtować system relacji międzynarodowych zgodnie ze swoimi interesami. Rosnąca siła Pekinu to czynnik, który – według Waszyngtonu – może zakłócić stabilność obecnego ładu światowego.
Przez blisko 30 lat globalizację w dużym stopniu napędzał mariaż zachodniego kapitału i taniej siły roboczej z Azji. Napięcia na linii USA–Chiny, które uzewnętrzniają się od połowy 2018 r., nie przypominają wprawdzie napięć z czasów zimnej wojny, ale są wystarczające do poważnego zaburzenia relacji gospodarczych. Według serwisu internetowego Bloomberg nic nie obrazuje lepiej obecnej nieufności niż brak współpracy w produkcji maseczek ochronnych i badaniach nad szczepionką na COVID-19. Analitycy podkreślają, że w obecnej sytuacji Pekin i Waszyngton powinny połączyć siły i zintensyfikować współpracę w dziedzinie medycyny, wykorzystując swoje potencjały technologiczne z korzyścią dla wszystkich stron.
Ogromne problemy związane z pandemią dotknęły także Unię Europejską, ponawiając pytania o zasady jej funkcjonowania. Poszczególne kraje, wprowadzając rozmaite obostrzenia wewnętrzne, zaczęły także zamykać granice, a na Brukselę spadła fala krytyki za brak zdecydowanej reakcji na kryzys. Niewykluczone, że w rezultacie Wspólnota uzyska dodatkowe kompetencje w obszarze polityki zdrowotnej, a zwłaszcza uprawnienia do koordynowania działań w przypadku epidemii. Obrona spójności Unii Europejskiej, nadwerężonej także kryzysem migracyjnym, jest dziś kwestią zachowania solidarności, czyli wartości, na której opiera się cała idea Wspólnoty.
Mniej murów, więcej solidarności
Także globalizacja powinna być postrzegana przez pryzmat określonych wartości, ale w ostatnich latach akcentowano głównie jej gospodarczy wymiar. W ten sposób na dalszy plan spychano mozliwość upowszechniania idei, takich jak poszanowanie praw człowieka czy dbanie o dobrostan środowiska naturalnego. Wprawdzie globalizacja przyczyniła się do rozwoju światowej gospodarki, ale z drugiej strony nadal mamy do czynienia z głębokimi nierównościami społecznymi, także w krajach Zachodu.
Kontrowersje dotyczące globalizacji nie są niczym nowym. Pandemia COVID-19 może jednak sprawić, że relacje gospodarcze nabiorą bardziej zrównoważonego charakteru, dzięki solidniejszemu oparciu ich na wartościach takich jak solidarność i otwartość. Obecny kryzys pokazuje bowiem, jaka jest alternatywa dla globalizacji – zamknięte granice, narastające podziały, wzrost nacjonalizmu i ksenofobii. Konsekwencją takiego stanu rzeczy może być wzrost liczby konfliktów zbrojnych, które świat uczynią jeszcze bardziej niestabilnym i nieprzewidywalnym.
W tej sytuacji warto odwołać się do instytucji międzynarodowych, takich jak ONZ i WHO. Podkreślenie globalnego wymiaru obecnego kryzysu i możliwości wspólnotowej reakcji na zagrożenie pomogłoby w szybszym opanowaniu pandemii. Reakcje pojedynczych państw przynoszą, jak na razie, mieszane rezultaty, a kryzys cały czas się zaostrza. W związku z tym debata na temat przyszłości globalizacji nie powinna dotyczyć ograniczenia jej zakresu, lecz możliwości oparcia jej na przejrzystych regułach i bardziej zrównoważonym podziale korzyści dla wszystkich stron. W świecie głębokich zależności odbudowywanie murów byłoby krokiem w tył.