Japonki, które przeszły przymusową sterylizację, nie otrzymają zadośćuczynienia wyższego od kwoty ustalonej przez rząd
Jaka jest cena za brak potomstwa, za tak potworne poniżenie, gdy ktoś mówi ci, że z powodu ubytków należy pozbawić cię biologicznego prawa do posiadania dzieci? Kto może przejąć rolę Boga? Pytania, jakie stawiają przymusowo wysterylizowani Japończycy w latach 1948–1996, są bardzo niewygodne dla obecnego rządu Japonii.
Rządowe przeprosiny i walka o odszkodowania
Mimo że premier Shinzō Abe nie ma nic wspólnego z okrutnym „programem społecznym” (jak nazywano zabieg w przeszłości), to jemu przypadła rola wyjaśniania japońskiej historii i prawnego uregulowania kwestii wypłat odszkodowań.
„Rząd szczerze żałuje i głęboko przeprasza za cierpienie spowodowane przymusową sterylizacją” – napisał premier w specjalnym oświadczeniu wydanym po przełomowej ustawie. Chodzi o przepisy, które od niedawna obligują rząd do wypłacenia każdej z ofiar przymusowej sterylizacji odszkodowania w wysokości 3,2 mln jenów (ok. 109 tys. zł).
Należy jednak pamiętać, że życie w Japonii jest drogie; według międzynarodowego kalkulatora Costofliving wynajem trzypokojowego mieszkania w okolicach centrum miasta kosztuje średnio ok. 10 tys. zł miesięcznie.
To jeden z powodów, dla których Japończycy pozbawieni możliwości posiadania potomstwa protestują przeciwko ustalonej kwocie zadośćuczynienia i próbują dochodzić swoich praw, składając indywidualne pozwy.
Jedna krzywda, jedna kwota
Ofiary przymusowej sterylizacji domagają się odszkodowań w wysokości kilkudziesięciu milionów jenów. W tym tygodniu dwie Japonki, które przeszły zabieg podwiązania jajowodów, usłyszały niepomyślny dla siebie wyrok. Mimo że sąd uznał przymusową sterylizację za niezgodną z konstytucją, nie zgodził się na przyznanie im większego zadośćuczynienia niż suma odszkodowania ustalona przez rząd.
Sąd w mieście Sendai w uzasadnieniu wyroku powołał się na fakt, że od sprawy upłynęło 20 lat, co skutkuje przedawnieniem roszczeń (tak wynika z japońskiego kodeksu cywilnego).
Kobiety ubiegały się o odszkodowanie w wysokości 71,5 mln jenów (ok. 2,5 mln zł). „Brak mi słów” – powiedziała jedna z powódek po ogłoszeniu decyzji w rozmowie z telewizją NHS.
„Potomkowie niskiej jakości”
Rok temu jedna z ofiar „programu społecznego” podzieliła się traumatycznymi wspomnieniami na łamach brytyjskiego dziennika „The Guardian”. „Dostałam środek znieczulający, a potem już nic nie pamiętam. Gdy się obudziłam, byłam w łóżku, obok zobaczyłam zlew. Chciałam napić się wody, ale zakazano mi pić” – relacjonowała. Powodem przymusowej sterylizacji w jej przypadku była domniemana „niepełnosprawność intelektualna”.
Podobne zabiegi przeszło ok. 16,5 tys. osób, głównie niepełnosprawnych. Celem prawa były „zapobieganie narodzinom potomków o niskiej jakości” oraz „ochrona życia i zdrowia matki”.
Obie poszkodowane Japonki nie zgodziły się na ujawnienie danych. Na rozpatrzenie przez sądy czeka ok. 20 kolejnych spraw tego typu. Ofiary eugenicznej opresji mają także za złe swoim rodakom, że przez wiele lat bagatelizowali ich krzywdę.
„Próbujecie udawać, że nic się nie stało” – mówił jeden z poszkodowanych w rozmowie z japońską prasą. „Będę procesował się z rządem tak długo, aż nasze społeczeństwo zrozumie, co się w ogóle stało” – zadeklarował 80-latek z prefektury Hyōgo. Mężczyznę wbrew jego woli pozbawiono możliwości posiadania dzieci – zabieg przeprowadzono w 1968 r. z powodu wady słuchu.
Źródła: NHS, PAP, The Guardian, BBC, AsiaToday, The Asahi Shimbun