„Ruchy antyszczepionkowców, teorie o wielkim imperium Lechitów i płaskiej ziemi – pseudonauka i teorie spiskowe wygrywają z nauką dlatego, że oferują nam atrakcyjniejszą wizję świata” – wyjaśnia dr hab. Marcin Napiórkowski, wykładowca Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego
Mity, pseudonaukowe teorie i legendy miejskie są obecne na każdym kroku. Od tych banalnych, często niegroźnych, po większe, bardziej niebezpieczne, jak zaprzeczanie zmianom klimatycznym, ruch antyszczepionkowców czy mity związane z polityką historyczną. Zaprzeczają wszystkim możliwym faktom, badaniom, a jednak wciąż zyskują nowe rzesze zwolenników. Dlaczego tak łatwo nam w nie uwierzyć? Czy z mitami da się wygrać? A może one są nam po prostu potrzebne?
DOROTA LASKOWSKA: Czym jest mitologia współczesna?
DR HAB. MARCIN NAPIÓRKOWSKI*: To mitologia, tylko nie ta, którą kojarzymy z dawnych czasów, ale współczesna. Mało pomogłem tą odpowiedzią, prawda?
Mitologia kojarzy się bardziej ze starożytnością, bogami i tłumaczeniem tego, co niewyjaśnione…
Sprawa jest trudna. Ze szkoły wynosimy przeświadczenie, by mitologię utożsamiać z zestawem określonych motywów, jak bogowie, herosi, zdarzenia nadprzyrodzone. Tymczasem z punktu widzenia semiotyki, czyli nauki o znakach i komunikacji, sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Kiedy myślę o tym, jak można to prosto i treściwie wyjaśnić, przychodzi mi na myśl opowiadanie Jorge Luisa Borgesa o mapie, która przykryła cesarstwo. Kojarzy pani?
Niestety nie.
Opowiada ono o grupie kartografów, którzy chcieli stworzyć doskonałą mapę pewnego cesarstwa. Taką, która odwzorowałaby absolutnie wszystkie szczegóły. Pod koniec ich pracy okazało się, że taka mapa zawierająca każdy, nawet najmniejszy detal będzie równie ogromna jak samo cesarstwo. Czyli właściwie będzie bezużyteczna.
To opowiadanie mówi, że jeśli mapa ma dobrze spełniać swoją funkcję, musi upraszczać, pomijać jedne aspekty, a pokazywać inne. I taka jest właśnie definicja mitologii. Mitologia to funkcja poznawcza, która upraszcza rzeczywistość, żebyśmy mogli skutecznie i szybko dotrzeć do obranego celu.
Czyli mitologia w pewnym sensie skraca nam drogę i tłumaczy świat?
Tak. Ale nie ma nic za darmo. Musimy liczyć się z tym, że nasza mapa jest tylko urywkiem rzeczywistości, który nie pokazuje wszystkiego. To jest niestety ta pułapka, którą mity na nas zastawiają.
Ale dziś, w dobie internetu, nasza wirtualna mapa może pomieścić więcej niż kiedyś. Dlaczego więc wciąż musimy sobie ten świat tłumaczyć, skoro wiele rzeczy jest już odkrytych i wytłumaczonych?
A może jest dokładnie odwrotnie? Jeżeli pomyślimy, z jaką liczbą nowych faktów, zjawisk i osób musiał się konfrontować człowiek 100 czy 200 lat temu, okaże się, że tej rzeczywistości do wyjaśniania było znacznie mniej. Cesarstwo było mniejsze. Współczesność charakteryzuje się złożonością. Ile obcych osób spotykamy na swojej drodze każdego dnia? Ile pojawia się nowych nazw, definicji, zdarzeń?
Nie jesteśmy w stanie wszystkiego pojąć i zrozumieć, musimy dokonywać wyborów, chodzić na skróty. Dlatego mapa jest nam bardziej potrzebna niż kiedykolwiek. Każdy z nas jest specjalistą w jednej, wąskiej dziedzinie. Na pozostałych polach jesteśmy równie bezbronni jak nasi dalecy przodkowie.
Ten natłok wiedzy powoduje, że tracimy chęć poznania pozostałych dziedzin i zrozumienia pewnych mechanizmów?
Często tak. Jeżeli przyjrzymy się naszym postawom wobec technologii, to opierają się one na zasadzie czarnej skrzynki. Mamy urządzenie, wykonujemy pewną akcję, czekamy na efekt końcowy. Nie zastanawiamy się, jak właściwie działają ten telewizor czy mikrofalówka. Tak samo postrzegamy ludzkie ciało. Jemy określone pokarmy, wykonujemy ćwiczenia i oczekujemy konkretnego rezultatu. Takie skrótowe myślenie stwarza doskonałe warunki dla pseudonauki.
Która wytłumaczy nam te procesy w mniej skomplikowany sposób?
Dokładnie. Pseudonauka mówi przykładowo, że nasze ciało jest jak wielkie pole bitwy między toksynami a siłami organizmu. Jeżeli będziemy usuwać z organizmu toksyny, to będziemy zdrowi. A czym są toksyny? Naukowa definicja mówi, że są to toksyczne substancje wytwarzane przez żywe organizmy, np. bakterie. Pseudonauka powie, że toksyny to wszystko, co jest „sztuczne” i „chemiczne”. Często łatwiej nam przyjąć tę drugą wersję, gdyż jest mniej skomplikowana.
Idziemy dalej i na jakiejś pseudonaukowej stronie wyczytamy w końcu, że najlepszym sposobem na zachowanie dobrego zdrowia jest nieszczepienie się, bo taka szczepionka to przecież chemia, czyli toksyny. Innym razem przeczytamy, że przy leczeniu nowotworów nie powinniśmy przyjmować chemii i naświetlania, bo to przecież jeszcze więcej toksyn, więc powinniśmy brać duże dawki witaminy C i jeść grejpfruty, bo one te toksyny usuwają z organizmu. Znajdą się ludzie, którzy w to uwierzą, a co za tym idzie, znajdą się ludzie, którzy będą takie mity sprzedawać i na tym zarabiać.
Gdy spotykamy się z narracjami, jakie prezentują np. ruchy antyszczepionkowe, to zawsze wskazywany jest jakiś wróg, ktoś, kto nas oszukuje, kto czerpie korzyści z tego, że nie znamy prawdy. Poczucie wspólnego wroga wzmacnia mit?
Wiele badań nad współczesną mitologią pokazuje, że każda zaawansowana teoria pseudonaukowa prędzej czy później musi stać się teorią spiskową. Dlaczego tak jest? Weźmy jakiś neutralny przykład, który na pozór nie ma nic wspólnego z globalnymi spiskami. Niech to będzie ruch ludzi, którzy twierdzą, że Ziemia jest płaska. Wydaje się, że to bardzo abstrakcyjne przekonanie, które nie ma kompletnie wpływu na nasze codzienne życie i funkcjonowanie w społeczeństwie. Prędzej czy później jednak taka osoba zada sobie pytanie, dlaczego w szkole uczono nas, że Ziemia ma kształt spłaszczonej kuli. Dlaczego ukrywano prawdę?
Powstaje teoria wielkiego spisku?
Dokładnie. Taka osoba głęboko wierzy, że ma rację, a to oznacza, że wszyscy naokoło kłamią. Po co to robią? Kto na tym zarabia? W ten sposób od nieszkodliwego wariactwa dotyczącego kształtu globusa dochodzimy do głębokiego przeświadczenia, że światem rządzi spisek, a stoją za nim osoby, które mogą przed nami zataić absolutnie wszystko i nami manipulować. Bo jeśli ktoś potrafi ukryć prawdziwy kształt Ziemi i sfabrykować lądowanie na Księżycu, to przecież z równą łatwością jest w stanie oszukać nas co do działania szczepionek, kierować nami poprzez fale elektromagnetyczne, technologie 5G, wywoływać wojny itp.
Jeden mit pociąga za sobą kolejne?
Niestety tak. Z pozoru takie teorie jak płaska Ziemia czy Wielka Lechia, czyli wierzenie w to, że w przeszłości na terenach polskich istniało potężne imperium, które wymazano z naszej historii, wydają się nieszkodliwe. Niestety badania pokazują, że najsilniejszym współczynnikiem decydującym o tym, czy ktoś uwierzy w nową teorię spiskową, nie jest wykształcenie, płeć, praca czy wiek, tylko to, czy dana osoba już wierzy w jakąś teorię pseudonaukową. Jeśli wierzy w jedną, z dużo większym prawdopodobieństwem uwierzy w następne, bo one po prostu pasują do siebie jak elementy układanki. I to jest niebezpieczne.
Tym bardziej, że w dobie internetu takich fake newsów i teorii są tysiące…
Internet zrewolucjonizował zasięg, tempo i intensywność rozchodzenia się takich mitów. Warto również zwrócić uwagę na to, że takie media jak Facebook czy YouTube, poprzez to, jak są skonstruowane, promują teorie spiskowe. Tak działają algorytmy. To, co jest bardziej klikalne, jest bardziej promowane, a co za tym idzie, jest bardziej opłacalne. A jak pokazują statystyki, najlepiej klikają się treści oburzające.
Mity i pseudonauka idealnie wpisują się w ten profil. Co więcej, badania pokazują również, że czas, który spędzamy na YouTubie, jest w 70 proc. regulowany przez algorytmy. Czyli 30 proc. filmików obejrzeliśmy, celowo wpisujc daną frazę w wyszukiwarkę, a pozostałe to te, które podsunął nam sam YouTube na zasadzie: „Może ci się spodobać także to…”.
Możemy nauczyć się bycia odpornymi na mity?
Nie można być odpornym na mity. Możemy wyróżnić osoby, które są świadome swojej nieodporności na nie, i takie, które sobie tego nie uświadamiają. Jesteśmy podatni na mitologię, bo ta umiejętność umożliwia nam przetrwanie. Gdybyśmy nie posługiwali się mapami, tylko za każdym razem rozglądali się wokół siebie i wszystko sprawdzali, to tracilibyśmy bardzo dużo czasu na banalne wybory. To by nas sparaliżowało.
Ale musimy też nauczyć się poddawać tę umiejętność krytyce. Jeżeli jestem czegoś bardzo pewien, tym bardziej powinienem to sprawdzić. Jakie są źródła tych informacji, skąd wiem, że są wiarygodne itp. Tu jest potrzebna pewna pokora dotycząca nas samych i tego, co myślimy, że wiemy. Warto korzystać z map rozrysowanych przez wiarygodnych kartografów, którzy upraszczają nam rzeczywistość, ale jej nie zakłamują.
Wiarygodnych, ale może też takich, którzy mówią do nas łatwiejszym językiem?
Z pewnością to jest to wyzwanie, któremu musimy stawić czoła. Pseudonauka czy współczesne mity są właśnie tak bardzo przekonujące dlatego, że sprawiają, iż łatwiej nam poukładać sobie pewne rzeczy w głowie. Przykładowo trafiamy na jakąś stronę internetową i czytamy:
„Na fizyce nauczyciel powiedział ci, że Ziemia jest spłaszczoną kulą i kazał ci w to uwierzyć? My mówimy zupełnie co innego, nie narzucamy ci, że Ziemia jest płaska jak talerz, my mówimy: wykonaj tych 5 prostych obserwacji i oceń sam. Popatrz na tory kolejowe, czy są wygięte, jakby biegły po kuli, czy proste? Czy z prostych torów kolejowych da się ułożyć kulę? Albo popatrz na horyzont nad morzem, czy jest prosty czy wygięty?”.
Mit nie narzuca faktów, tylko pozwala samemu dojść do konkluzji?
Dokładnie. Oczywiście ekspert z danej dziedziny obali każdy z tych pozornych „dowodów”, ale osoba, która nie dysponuję rozległą wiedzą na dany temat, może pomyśleć, że to wszystko ma sens. Pseudonauka mówi: szanujemy cię jako człowieka, dajemy ci wolność wyboru, sprawdź sam.
Podobnie dzieje się w przypadku medycyny. Lekarz przepisuje nam jakieś tabletki, a na pytanie, jak one działają, odpowiada, że i tak tego nie zrozumiemy. Dodajmy do tego długie terminy oczekiwania do specjalisty, to, że lekarz nie ma dla nas czasu, nie chce czy nie potrafi nam wyjaśnić, co się z nami dzieje… To wszystko sprawia, że czujemy się uprzedmiotowieni.
A pseudomedycyna wytłumaczy nam, że przecież mamy potężną siłę, która nazywa się „orgon”, i mamy „orgon dodatni” i „orgon ujemny”. Jeżeli mamy za dużo „orgonu ujemnego”, to zachodzą takie a takie zmiany w organizmie, w związku z czym musimy je zbilansować „orgonem dodatnim”. Odpowiada nam na wszystkie pytania. To, że są to kompletne bzdury wyssane z palca, nie ma już żadnego znaczenia. Doceniamy, że ktoś w ogóle chce z nami rozmawiać, że daje nam miejsce do wypowiedzi.
Traktuje nas bardziej po ludzku?
Tak. Z jednej strony mity zaspokajają nam potrzebę poczucia sensu, a z drugiej przywracają poczucie godności. Sprawiają, że odzyskujemy kontrolę, wiemy, co się dzieje, i sprawiają, że czujemy się szanowani.
Medycyna tzw. alternatywna interesuje się nami jako całością. Ma dla nas czas. Taki „specjalista” z nami porozmawia, wyjaśni, odnosi się do nas z szacunkiem, spojrzy holistycznie na problem, a nie tylko na ranę. Problem jest taki, że współczesna medycyna oparta na badaniach naukowych (ang. evidence-based medicine) fatalnie zaspokaja te ludzkie potrzeby, ale całkiem dobrze leczy raka. A medycyna „alternatywna” pogłaszcze nas po głowie i da nam poczucie zaopiekowania, ale niestety raka nie wyleczy.
Czy z mitami da się walczyć?
Da się walczyć. Nie da się wygrać. Potrzeba mitu jest fundamentalną potrzebą każdego człowieka. Mało tego, na miejsce jednego obalonego mitu powstaną trzy następne.
To znaczy, że mamy je ignorować?
Oczywiście, że nie. Jedynym skutecznym sposobem walki z pseudonauką jest budowanie atrakcyjnej nauki. Jedynym sposobem skutecznej walki z politycznymi teoriami spiskowymi jest proponowanie atrakcyjnego programu opartego na faktach, który daje ludziom godność. W przypadku pseudomedycyny sukces przyniesie tylko budowanie wiarygodnej dla pacjentów służby zdrowia.
Pseudonauka jest tak naprawdę cieniem nauki, dlatego możemy się od niej wiele nauczyć. Ona jest bezlitosnym recenzentem, który wskazuje wszystkie nasze błędy. Drogą nie jest walka z nią, ale przemyślenie naszego postępowania i udoskonalanie go tak, żeby nie pozostawiać miejsca na pseudonaukę.
*Dr hab. Marcin Napiórkowski – semiotyk kultury, bada współczesne mity, wykłada w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książek Mitologia współczesna, Władza wyobraźni, Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944–2014 oraz Kod kapitalizmu. Autor bloga mitologiawspolczesna.pl.