Obcasy, czador czy wolny wybór?

Czarne wory pokutne. Nic z tych rzeczy. Irańczycy to najlepiej ubrany naród na świecie. Światową stolicą mody być może zostanie właśnie Teheran

Czarne wory pokutne. Nic z tych rzeczy. Irańczycy to najlepiej ubrany naród na świecie. Światową stolicą mody być może zostanie właśnie Teheran

Lata 60. Na zdjęciach królują krótkie spódniczki, dekolty, sukienki, długie włosy, krótkie, natapirowane, z grzywką lub bez – tysiące kombinacji. W gazetach z łatwością można wówczas znaleźć kącik z poradami modowymi, a tam fotografie modelek. Gdyby nie podpisy w języku perskim, można by pomyśleć, że to przedruk z Europy Zachodniej. Fakt, że panujące trendy skupiały się na krótkich spodenkach i minispódniczkach, nie oznacza, że nie było wówczas kobiet w czadorach. Były. Tyle że mniej chętnie pozowały do zdjęć, a fotografowie mniej chętnie jeździli na prowincję. Wówczas było odwrotnie niż dzisiaj – hidżab uchodził za oznakę buntu przeciwko władzom.

Modna jak Iranka

Jeśli wydaje nam się, że w podróż do Iranu najlepiej zabrać czarne prześcieradło, którym okutamy się zaraz po przylocie, nie ma problemu – policja obyczajowa się nie przyczepi. Będziemy natomiast najgorzej ubranymi osobami w mieście.

Na irańskiej ulicy są dwie grupy kobiet. Pierwsza to kobiety w czadorach – długich czarnych płaszczach, które zakrywają nie tylko głowę, ale i całe ciało. Bez względu na porę roku konserwatywne Iranki przemykają w powiewających czadorach przez ulice i targ. Każda z nich ma swój sposób na przytrzymanie materiału pod brodą, tak żeby trzymał się wygodnie, nie spadł i nie odsłaniał za wiele. Te kobiety nazywa się czadori.

Kobieta w czadorze na jednej z plaż Morza Kaspijskiego. Izad Shahr, Iran, wrzesień 2019 r. (KAVEH KAZEMI / GETTY IMAGES)

Nigdy nie pokazują nawet kosmyka włosów. Noszą czarne rajstopy, nie ujrzymy choćby kawałka ich stopy. Nigdy się nie malują.

Czadori okrycia kupują na bazarach. Ale chociaż dla europejskiego oka wszystkie wyglądają tak samo (czadory obowiązkowo muszą być czarne), Iranki dostrzegą między ich okryciami wiele różnic: między rodzajem materiału, wzorami czy fasonem. One też dbają o to, by wyglądać modnie i elegancko.

Obok czadori przechadza się druga grupa Iranek. Pewnym krokiem na obcasach idą kobiety w monteau, czyli gustownych płaszczach (muszą sięgać przynajmniej do połowy uda), oraz w zarzuconych na głowę chustach.

Jeszcze kilka lat temu te nieco bardziej liberalne Iranki nosiły naprawdę mocny makijaż. Intensywny róż na ustach, sztuczne rzęsy, domalowane grubą kreską brwi. Spod chusty wystawały często farbowane na platynowy blond „nielegalne” kosmyki włosów. W ciągu kilku ostatnich lat ich krzykliwe makijaże nieco wyblakły. Nie dlatego, że reżim poluzował. Raczej pod wpływem mody. Zero pstrokacizny. Elegancki, świetnie dobrany makijaż. Niewiele już zostało z jaskrawych kolorów, których dużo było na ulicach jeszcze niedawno. Dominują stonowane barwy: bordowy, musztardowy, turkusowy, granatowy, ciemna zieleń i brąz.

Młode Iranki w chustach marki Louis Vuitton. Teheran, Iran, wrzesień 2015 r. (ERIC LAFFORGUE / ART IN ALL OF US / CORBIS / GETTY IMAGES)

Do tego dodatki, ostatnio najchętniej biżuteria z motywami perskimi w drewnianych lub miedzianych konturach. Wszystko w duchu mającym niewiele wspólnego z zalecaną skromnością, ale za to w niezwykłym guście. Iranki szukają swojej drogi, bo zachłyśnięcie się zachodnimi markami – od Diesla, Zary i Benettona po Tommiego Hilfigera – mają już za sobą.

Tak, Iran nie jest modowo izolowany, te marki są tam dostępne. Na wielki rynek konserwatywnych krajów Bliskiego i Środkowego Wschodu wielkie firmy przygotowują osobne produkty. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce „nike hijab” czy „adidas hijab”, żeby się o tym przekonać. Z drugiej strony witryny sklepów przy irańskich bulwarach pełne są manekinów ubranych w sylwestrowe sukienki do kolan oraz bluzki na ramiączkach. Są to jednak ubrania, które Iranka może założyć jedynie na spotkanie w gronie najbliższej rodziny. W praktyce zakłada je na nielegalne imprezy z przyjaciółmi.

Zaryzykuję stwierdzenie, że Irańczycy to najlepiej ubrany naród na świecie i na szczęście w dobie pokolenia Instagrama nietrudno udowodnić, że przyszłą stolicą mody być może zostanie właśnie Teheran. Świadczą o tym swoim strojem Iranki, Irańczycy, sklepowe witryny, tradycja produkowania dobrej jakości materiałów oraz rozrastający się rynek modelingu.

Mimo że mówimy o kraju, gdzie skromność stawiana jest na piedestale, to pamiętajmy, że tutaj także liczą się lajki. Instagram pełen jest zdjęć oznaczonych hasztagiem persian girl, a Iranki dla dobrego wyglądu są w stanie zrobić bardzo wiele – od czasochłonnego makijażu po operacje zmniejszenia nosa, które w Iranie cieszą się niezwykłą popularnością. Persian girl to z jednej strony dziewczyna z rozjaśniającymi na niebiesko lub zielono soczewkami do oczu, z zafarbowanymi na blond włosami i najnowszą torebką od zachodniego projektanta, a z drugiej – kobieta z tajemniczej Persji, która świetnie dobranym strojem nawiązuje do wielowiekowej tradycji Imperium Perskiego.

Kobieta w czadorze w wesołym miasteczku Games City. Teheran, Iran, lipiec 1996 r. (KAVEH KAZEMI / GETTY IMAGES)

Do tego wszystkiego należy dodać agencje modeli, które zaczęły otrzymywać pozwolenie na działalność. Wcześniej funkcjonowały one nielegalnie. Dopiero w 2014 r., kiedy agencja Behpooshi wystosowała specjalny list do Najwyższego Przywódcy, ajatollaha Alego Chameneiego, z pytaniem o nastawienie islamu wobec modelingu, okazało się, że religia nie ma nic przeciwko modzie ani modelom. Wysłanie szeregu pism oraz nawiązanie kontaktu z Ministerstwem Przewodnictwa Islamskiego, odpowiedzialnym m.in. za wskazywanie działań niezgodnych z islamem czy za cenzurę sztuki, zaowocowały legalizacją agencji modelingowych. Obecnie każdy model czy modelka musi posiadać specjalną legitymację, a pokazy mody mogą być organizowane oficjalnie.

Ograniczenia stawia jednak relacja mahramqeire mahram. O ile na pokazy modeli mogą przyjść zarówno kobiety, jak i mężczyźni, o tyle modelki na wybiegu będą prezentować się jedynie przed damską publicznością. Zmiany w podejściu państwa i religii wobec wybiegów i mody spowodowały, że coraz więcej osób zaangażowało się w tworzenie tej ostatniej. Wypłynęli projektanci, powstały agencje modelek, pojawiały się nowe marki odzieżowe. Projektanci irańscy zaczęli brać udział w zagranicznych projektach. A zachodni świat, spodziewając się zobaczyć na wybiegu modelki odzianych w chusty lub niqaby, otworzył oczy szeroko ze zdumienia, kiedy dostrzegł, czym inspiruje się Iran i jak wygląda moda w tym kraju. Nie tylko ta na wybiegach, ale także ta codzienna, na ulicy. Wystarczy wyszukać w internecie hasło „Iran streetstyle fashion”, by pozbyć się złudzeń. Iran pewnym krokiem wkroczył w świat międzynarodowej mody.

Modelka prezentująca tradycyjny ubiór w trakcie pokazu mody. Teheran, Iran, styczeń 2007 r. (MAJID SAEEDI / GETTY IMAGES)

Chusta symbolem feminizmu

Kluczowym elementem irańskiej mody jest chusta. W każdym innym kraju mogłaby być po prostu świetnym dodatkiem do płaszcza, nieco egzotycznym uzupełnieniem stroju. W Iranie niesie ona za sobą jednak znacznie większy ładunek symboliczny. To, w jaki sposób zakrywamy włosy, wyraża nasze przekonania. To kraj, w którym moda bardziej niż gdziekolwiek zbiega się z polityką. Chusta dla wielu – także dla osób niemających nic wspólnego z islamem – stanowi symbol zniewolenia, patriarchatu i opresji. Jest synonimem braku poszanowania praw kobiet. I przede wszystkim ich zacofania. Ma swoje znaczenie w tradycyjnym podziale płci w społeczeństwie.

W islamie bowiem relacja pomiędzy kobietą a mężczyzną może być określona jako mahram lub qeire mahram. Mahram to osoby, z którymi islam zabrania ślubu i stosunków seksualnych. Mahram jest m.in. brat, ojciec, dziadek, bracia ojca, teść. Przebywając z nimi, kobieta nie musi zakrywać swoich włosów. Nikt jednak, kto będzie qeire mahram, nie może zobaczyć, co kryje się pod kobiecym hidżabem. Iran jest krajem, gdzie odgórne prawo narzuca na kobiety, zarówno Iranki, jak i turystki lub niemuzułmanki przebywające w tym kraju, obowiązek noszenia chust. Art. 638 Kodeksu karnego Islamskiej Republiki Iranu mówi, że ten, kto w miejscu publicznym dopuszcza się zachowania uznawanego za haram (nieczyste), powinien zostać skazany na 2 miesiące więzienia lub karę nawet 74 batów. Kobieta, która pokazuje się w miejscu publicznym bez muzułmańskiego hidżabu, powinna zostać skazana na karę więzienia od 10 dni do 2 miesięcy lub na mandat w wysokości 500 tys. riali (ok. 18 zł). Mundurowy z policji obyczajowej może także zwrócić uwagę kobiecie, która chustę nosi nieprawidłowo.

Wśród duchowieństwa brakuje jednak zgody w kwestii tego, jak powinien wyglądać prawidłowo noszony hidżab. Zatem o złamaniu prawa czasem decyduje jedynie opinia policjanta lub sędziego. W przypadku turystek prawo nie jest aż tak restrykcyjne. Co prawda muszą one także dostosować się do obowiązującego w Iranie ubioru, jednak w praktyce w przypadku zbyt krótkiego monteau czy niedbale założonej chusty, nikt raczej nie zwróci takiej kobiecie uwagi.

Kobiety w ośrodku narciarskim Dizin w tradycyjnych nakryciach głowy (DAVID TURNLEY / CORBIS / VCG / GETTY IMAGES)

Szczególnie kontrowersyjną kwestią pozostaje noszenie chusty w samochodzie. Czy własne auto to wciąż przestrzeń prywatna czy już może publiczna? Zdania są podzielone. Kobieta bez chusty, która prowadzi własne auto lub jest pasażerką w samochodzie z rodziną, narażona jest na karę. Od końca 2017 r. zamiast aresztowań za bycie bad hijab, czyli za ściąganie z głowy hidżabu, siedząc za kierownicą, obowiązuje konieczny kurs edukacji islamskiej. Wcześniej kobiety karane były mandatem lub czasem nawet aresztowaniem. Statystyki z okresu przed wprowadzeniem nowego prawa podają, że w samym 2015 r. między majem a grudniem zatrzymano ponad 40 tys. bad hijab.

Istnieją jednak kobiety, które uznają zakrywanie włosów za symbol feminizmu i wolności. Jedną z nich jest mieszkająca w Stanach Zjednoczonych irańska blogerka modowa Hoda Katebi, która wiele uwagi poświęca etycznemu i politycznemu wydźwiękowi mody. Hoda chustę nosi z wyboru, podkreśla, że wówczas nikt nie ocenia jej ciała, może być sobą. Katebi bezpardonowo pisze, że każdy, kto uważa, że kobieta nosząca chustę z własnego wyboru jest uprzedmiotowiona, sam wywiera presję, dyskryminuje i umniejsza prawo takiej kobiety do decydowaniu o samej sobie.

Dziewczynki w modnych ubraniach. Khorramabad, Iran, październik 2016 r. (ERIC LAFFORGUE / ART IN ALL OF US / CORBIS / GETTY IMAGES)

Blogerka dotyka tym samym najważniejszego problemu irańskiej polityki odzieżowej – kwestii wolnego wyboru. Katebi w równym stopniu krytykuje narzucone irańskie prawo, jak i francuski zakaz noszenia symboli religijnych w szkołach. Opinie muzułmanek przesłane do „New York Times” i publikowane na stronie internetowej dziennika potwierdzają, że ich zdaniem chusta chroni przed seksualizacją ciała, męskim szowinizmem i niechcianymi spojrzeniami. Ponadto pokazuje przynależność do pewnej grupy religijnej, dzięki czemu jest znakiem solidarności wobec innych wiernych.

Jedna z czytelniczek zwraca jednak uwagę, że wiele osób uważa, że jeśli kobieta zakrywa włosy, poddaje się wymogom patriarchatu; jeśli zaś je odkrywa – zachodnim trendom. Tak jak gdyby jakakolwiek podjęta decyzja nie była po prostu wolnym wyborem, rezultatem refleksji, postrzegania własnego ciała i wyborem preferowanej estetyki. Zawsze będzie to wpływ. Nic dziwnego zatem, że muzułmanki chcą same zabrać w tej kwestii głos w odpowiedzi na zachodnią wizję tego, dlaczego zasłaniają swoje włosy.

#WolnyWybór

Europejczycy często dziwią się, dlaczego Irańczycy nie zorganizują nowej rewolucji. Po krwawo stłumionych protestach towarzyszących wyborom prezydenckim w 2009 r. oraz po wspomnieniach z rewolucji w 1979 r. młodzi ludzie wolą jednak pokojowe reformy. Ale irańskie ulice nie są spokojne. Co jakiś czas wybuchają tam protesty bądź na tle ekonomicznym, bądź obyczajowym. Wiele ma związek z ubiorem.

W 2014 r. irańska aktywistka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, Masih Alinejad, zainicjowała internetowy ruch społeczny My Stealthy Freedom. Na fanpage’u inicjatywy publikowała przesyłane jej zdjęcia kobiet, które ściągały chusty w miejscach publicznych. Ruch miał na celu podkreślenie, jak ważny jest wolny wybór nakrycia głowy.

Trzy lata później inicjatywa My Stealthy Freedom zainspirowała Iranki do bardziej aktywnych działań. Kiedy Vida Movahed 27 grudnia 2017 r. stanęła na ulicznej skrzynce rozdzielczej na ulicy Enqelab (ulicy Rewolucji) w Teheranie, nie wiedziała jeszcze, że jej gest wywoła falę protestów w całym kraju. Stojąc ponad ulicznym tłumem, w ciszy machała zawiązaną na kiju białą chustą, którą ściągnęła z głowy. Gdy po chwili pojawiła się policja obyczajowa, Vida odmówiła założenia chusty. Została zaaresztowana, ale jej wizerunek stał się symbolem tzw. Białych Śród. Hasztag White Wednesdays wkroczył do życia codziennego Iranek, które wzorem Vidy zaczęły protestować. Samotnie lub w małej grupie. Trzymając chusty wysoko nad głową. Krążąc między samochodami na ulicy z kijami, do których przywiązane były hidżaby. Stojąc w cichym proteście na rondach i skwerach. Były wśród nich też czadori. Te kobiety najpewniej będą nosić czadory do końca życia, ale w imię wolnego wyboru solidaryzują się z tą częścią społeczeństwa, która odrzuca narzucane restrykcje.

Para irańskich szyitów z zakrytymi twarzami w przededniu święta Aszura. Khorramabad, Iran (ERIC LAFFORGUE / ART IN ALL OF US / CORBIS / GETTY IMAGES)

Wśród nagrań z protestów publikowano także filmiki, na których protestujące kobiety z odkrytymi włosami są zaczepiane przez policjantów i zmuszane, czasem nawet siłą, do założenia chust.

Swoje poparcie wyrażali także mężczyźni, którzy publikowali swoje zdjęcia z chustą na głowie. Nie każdy może sobie jednak pozwolić na taką dawkę odwagi, by opublikować takie zdjęcia. Za publikowanie zdjęć z odkrytymi włosami paniom grozi do 10 lat więzienia.

Mimo to irański rząd jest przekonany, że gdyby zorganizować referendum w sprawie zniesienia hidżabu, większość społeczeństwa opowiedziałaby się za jego pozostawieniem. Taką tezę przedstawił jeszcze w styczniu 2019 r. Ali Motahari, irański polityk, który przemawiał na temat hidżabu w Instytucie Nauk Humanistycznych i Społecznych. W swojej przemowie powołał się na znajomość irańskiego społeczeństwa. Stwierdził, że nawet jeśli kobiety, które mają dość obowiązkowej chusty, zagłosują za zniesieniem jej noszenia, to jednak większość społeczeństwa opowie się przeciwko zmianom. Dodał jeszcze, że w Iranie hidżab nie jest obowiązkowy. Hidżab dla Motahariego oznacza bowiem cały strój, który składałby się z niqabu albo chociażby czadoru. Jako że ani niqab, ani czador nie są w Iranie obowiązkowe, zatem – według polityka – hidżab pozostaje w strefie wolnego wyboru każdej kobiety.

Irański styl wkrótce w Polsce?

Do Teheranu kursuję kilka razy rocznie. Za każdym razem do podręcznego bagażu pakuję chustę i długą koszulę, bo już przy wyjściu z samolotu trzeba mieć odpowiedni strój. Nie ma co ukrywać – dla niewprawionych noszenie chusty jest naprawdę niewygodne. Materiał plącze się wokół szyi, zsuwa z głowy, zwiewa go wiatr, zahacza się. Gdy chcę zdjąć kurtkę, ściągnąć torebkę, przełożyć coś przez ramię – chusta zaplątuje się we wszystkie możliwe paski. I nigdy nie czuć we włosach wiatru. Po dwóch dniach odruchowo sprawdzam, czy nie spadła mi z głowy. Po czterech dniach – jednak przestaję się tym tak bardzo przejmować. Zwłaszcza kiedy widzę, jak niektóre Iranki noszą chustę. Standardowo przerzucona jakby niechlujnie przez ramię, widać pod nią burzę rozpuszczonych loków lub wysoki kok. Tak jak my zakładamy czasem włosy za uszy, by nie przeszkadzały, Iranki robią to samo, jednak za uszy zakładają także chusty.

Iranka w chuście Gucciego. Teheran, Iran, sierpień 2006 r. (KAVEH KAZEMI / GETTY IMAGES)

W podróży obserwuję tutejsze kobiety, kupuję płaszcze, chusty i długie sukienki. Nie z powodu przekonania, że powinnam się bardziej zakryć, ale ze względów estetycznych. Długi bordowy płaszcz będzie w sam raz na jesień. Portfel czy torebka ze starego irańskiego kilimu wpisują się w modne ostatnio etniczne trendy. Fragmenty poezji subtelnie wykaligrafowane na chuście nadają jej oryginalności. Irańscy sprzedawcy nigdy nie naciskają na kupno swoich towarów. Mają w sobie klasę i brak nachalności. Ciężko jednak z niektórych sklepów wyjść z pustymi rękami. Pozostaje jedynie czekać, aż ich towary będą dostępne także u nas.

Opublikowano przez

Katarzyna Rodacka


Z wykształcenia iranistka, z pasji dziennikarka. Interesują ją nieoczywiste aspekty konfliktów. Pisze przede wszystkim o Iranie i Afganistanie, fotograficznych projektach dokumentalnych oraz o inicjatywach społecznych. Lubi słuchać, co inni mają do powiedzenia.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.