„Widzimy się na Majdanie. Bierzcie parasole, pada” – napisał 21 listopada 2013 roku na Facebooku popularny dziennikarz Mustafa Nayem. Tak, według romantycznej legendy, zaczęły się protesty na Majdanie, które przeszły do historii pod nazwą „rewolucja godności”
Kijów, poza ścisłym centrum, sprawia wrażenie nieco przygaszonego. Światła latarni świecą tu jakby słabej niż na Zachodzie, a śniegu leżącego na ulicach nikt nie zamiata. W jesienno-zimowej brei tapla się całe miasto, a dotkliwy chłód przenika przez skruszałe i niedogrzane mury bloków oraz kamienic. Państwo skurczyło się tam do minimum. Nie rozwija się – tylko trwa, stając do nierównej walki z wewnętrznymi i zewnętrznymi przeciwnościami, z własną korupcją i potęgą sąsiadów.
Nadzieje na szybką i radykalną zmianę na lepsze zaraz po rewolucji na Majdanie szybko prysły. Rosja anektowała Krym, a następnie wyrwała Ukrainie lwią część Donbasu. Szaleje bezrobocie, a podwyżki cen i cięcia w wydatkach socjalnych wywołują społeczny opór. Naród pogrążył się w apatii, a wielu Ukraińców za chlebem musiało wyjechać na emigrację. Nadziei na poprawę nie niosą też zbliżające się wybory prezydenckie. Ludzi zmęczeni są polityka i politykami, a według sondaży największe szanse na zwycięstwo ma …Wołodymyr Zełenski 40-letni aktor, reżyser, producent i satyryk. Nadzieje i entuzjazm sprzed 5 lat ulotniły się i trudno je znaleźć.
„Widzimy się na Majdanie”
„Widzimy się na Majdanie. Bierzcie parasole, pada” – napisał 21 listopada 2013 r. na Facebooku popularny dziennikarz Mustafa Nayem. Kijowski Majdan po raz kolejny zamienił się w obozowisko protestujących. 9 lat wcześniej (przełom 2004 i 2005 roku), podczas „Pomarańczowej Rewolucji” Ukraińcy wyszli na główny plac w Kijowie protestować przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim przez stronników Wiktora Janukowycza, polityka wywodzącego się z Donbasu i związanego z Moskwą. „Pomarańczowi” wygrali, odwlekając marsz Ukrainy w kierunku autorytarnej Rosji. Prezydentem został wtedy proeuropejski Wiktor Juszczenko. Następnie lata nie przyniosły jednak oczekiwanych reform. Rozczarowanie „pomarańczowymi” politykami wyniosło do władzy prorosyjską Partię Regionów i Wiktora Janukowycza, oddalając Ukrainę od Europy.
Czarę goryczy przelało niepodpisanie przez ukraińskie władze umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Nie spodobało się to zwłaszcza młodym Ukraińcom, którzy w integracji z Brukselą widzieli swoją życiową szansę, a w Zachodzie – cywilizacyjny wybór.
Siergiej Denisow, dziennikarz, Kijów:
„Wstępnymi warunkami wybuchu rewolucji na Majdanie były wybory z lutego 2010 roku (zwycięstwo Wiktora Janukowycza – red.). To był szok dla połowy kraju. Pamiętam, że atmosfera w Kijowie w tamtym czasie była dość przytłaczająca. To była zapowiedź zbliżającej się kolizji: zderzenia tej władzy ze społeczeństwem”.
Elena Tribusznaja, zastępca szefa portalu „Новое время”:
„Wieczorem 21 listopada 2013 roku przyszłam z synem na Majdan. Musieliśmy tam być. Nie przyszliśmy tam z myślą, aby coś zmienić. Chcieliśmy po prostu pokazać, że z nami nie można tak pogrywać…”.
Tak myślało bardzo wielu Ukraińców. W niedzielę 24 listopada 2013 roku w marszu poparcia dla integracji europejskiej ulicami Kijowa przeszło już 100 tys. ludzi. Dojrzewała atmosfera buntu. Początkowo grupy demonstrantów stały osobno. Protestujący byli podzieleni na tzw. Majdan „społeczny” oraz „partyjny”. Demonstrowano w tej samej sprawie, ale osobno. Zwaśnione strony połączyła dopiero brutalność owianego złą sławą „Berkutu”.
Natalia, nauczycielka akademicka, Lwów:
„Pamiętam jak siedzieliśmy w kawiarni, gdy ktoś nagle powiedział, że biją studentów. Wszyscy wstali i powiedzieli, że jadą do Kijowa. To była bardzo szybka decyzja. Jakaś metafizyka! Ludzie od razu zrozumieli, że to jest to. Już dawna się czuło, że Janukowycz nie powinien być prezydentem państwa. To, co robił, było okropne. Ukraińcy naprawdę mają wolność we krwi. Kiedy Janukowycz powiedział, że nie idziemy do Europy, Ukraina powiedziała „nie”. To nie jest tak, że Majdan zbudował wspólnotę narodową. Ona istniała już wcześniej. Teraz była okazja, aby mogła się wreszcie ujawnić i pokazać swoją siłę. Kiedy drzewo jest już suche, to wtedy mała iskra może spowodować pożar”.
A na Ukrainie płonęło. Rewolucja na Majdanie trafiła na czołówki światowych mediów.
Lena Biljak, Ukrainka mieszkająca w San Francisco:
„W przeddzień Święta Dziękczynienia, podobnie jak wielu ludzi na całym świecie, śledziłam wiadomości z Ukrainy. Majdan, dziwne stanowisko rządu, która obiecywał integrację europejską i szybko zapominał o swoich obietnicach na polecenie swojego wschodniego sąsiada – to wszystko było powodem do rozmów z przyjaciółmi. Prawdziwym szokiem było jednak brutalne pobicie studentów”.
Do protestujących w Kijowie zaczęli dołączać mieszkańcy innych miast. Władza traciła grunt pod nogami. Jej działania stawały się coraz bardziej nerwowe i brutalne. Milicja rozpoczęła kontrolę autobusów wjeżdżających do Kijowa, a w niektórych miastach „zabrakło” biletów kolejowych do stolicy.
Natalia, nauczycielka akademicka, Lwów:
„Czułam strach, bo nawet na dworcu pilnowali, sprawdzali, patrzyli. Pociągi ze Lwowa były pod szczególną obserwacją. Zabierali pasażerów z pociągu prosto na komisariat”.
Władza zdecydowała się na radykalne kroki. Do walki z bezbronnymi studentami skierowano „Berkut” – ukraińskie ZOMO. Żołnierze MSW wparowali na Majdan nad ranem, by spacyfikować protestujących. Pałowali studentów, kobiety, dzieci. Zatrzymano wówczas 35 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Milicja tłumaczyła, że demonstranci przeszkadzali służbom miejskim w wieszaniu… świątecznych dekoracji. Bezczelność funkcjonariuszy tylko potęgowały rosnącą wściekłość.
Witalij Kuźmenko, działacz społeczny, aspirant, Kijów:
„Pacyfikacja Majdanu wpłynęła na mnie tak samo, jak na wielu Ukraińców. Nagle zniknęły wątpliwości czy kontynuować protesty czy nie: stało się jasne, że musimy walczyć do końca. Kiedy mnie pobito i wrzucono do więźniarki, naszły mnie ponure myśli: albo zmienimy nasz kraj albo staniemy się jak Białoruś”.
Natalia Mamaluga, przedsiębiorca, Kijów:
„Po raz pierwszy udałam się na Majdan 22 listopada 2013 roku i planowałem pozostać tam do końca. Wieczorem 30 listopada również byłam na demonstracji. O trzeciej nad ranem poszłam po kawę do pobliskiej kafejki. Nagle ktoś krzyknął: »Berkut« atakuje! Przegrupowaliśmy się – chłopaki weszli na schody, dziewczyny schowały się za nimi. Jakoś udało mi się wydostać z tego bez szwanku, (…) ale już po drugiej stronie Chreszczatyka (reprezentacyjna ulica w Kijowie – red.), widziałam, jak milicjanci ścigali ludzi i tłukli tych, których udało im się dopaść. »Berkut« bił bez powodu nawet dziewczyny, które absolutnie nie stawiały oporu. Co wtedy czułam? Strach, a potem już tylko rozczarowanie”.
„Czuwała nad nami boska ręka”
To już była rewolucja. Protesty nasiliły się w grudniu. Trwały w styczniu i lutym 2014 roku. Majdan zamienił się w twierdzę, gdzie na chwilę znikały klasowe i polityczne podziały. Na placu rosło namiotowe miasteczko. Tłumnie stawił się Lwów, Łuck czy Iwano-Frankiwsk. Zjeżdżała niemal cała, głównie zachodnia, Ukraina. Protestowano również w bardziej »rosyjskich« miastach. Poza Majdanem w Kijowie protesty przeciwko władzy odbyły się również w Dnipro, Zaporożu, Odessie, Charkowie. Ofiarność ludzi zadziwiała, świetnie działała też majdanowska samopomoc, która zaopatrywała protestujących w jedzenie, ubrania i lekarstwa. Dobrze funkcjonował także szpital, biuro prasowe czy nawet „uliczny uniwersytet”. To było miasto w mieście.
Dmitrij Szimkiw, informatyk, Kijów:
„Było tam wtedy wielu moich znajomych. Zawodowi prawnicy kroili chleb i gotowali w kuchni, a zawodowi bankierzy stali na barykadach”.
Natalia, nauczycielka akademicka, Lwów:
„Kiedy wchodziłam na
Majdan czułam, że chroni mnie Bóg. Trudno to nawet nazwać
i określić. Działał tam nawet kościół, który mieścił się w jednym z namiotów.
Jak byłam tam na mszy, to przyszło mi na myśl, że tak właśnie musiały wyglądać
początki chrześcijaństwa. Teraz jak wchodzimy do kościoła to wszystko ma swoją
oprawę, liturgię, rytuały. Tam było inaczej. Ksiądz chodził w zwykłym ubraniu,
nie było religijnych obrazów, a w środku stał jedynie prosty drewniany krzyż.
Wiernych ogrzewał tylko wojskowy piecyk. I tak było zimno, a wiernych nakrywano
kocami, aby mogli wytrzymać mróz”.
Roman Jaruczyk, Maltańska Służba Medyczna, Iwano-Frankiwsk:
„Zapakowałem kuchnię polową i cały sprzęt, naczynia, namioty na przyczepę. Do Kijowa pojechaliśmy w 18 osób. 3 grudnia 2013 roku byliśmy na Majdanie. Przez 107 dni przygotowaliśmy 416 tys. porcji. Przychodziliśmy rano, kiedy kuchnia była pokryta lodem, a warzywa zmrożone na kość, że trzeba było je rąbać. W mrozy, kiedy na zewnątrz spadała poniżej -20 °C, mieliśmy najwięcej ochotników. Każdy z nich pewnie myślał: »Jest zimno i prawdopodobnie nikt nie przyjdzie«. Zwykle pracowaliśmy przez 12 godzin, a w dni kryzysowe – nawet w dzień i w nocy. Pod koniec lutego doszło do eskalacji konfliktu, a nasza kuchnia polowa znajdowała się w samym środku wydarzeń. Równolegle z posiłkami zajmowaliśmy się udzielaniem pomocy i gotowaniem wody potrzebnej na sali operacyjnej”.
Mimo nacisków państw zachodnich, władza w Kijowie nie chciała pójść na ustępstwa. Majdan przerodził się w pole bitwy. 16 stycznia 2014 roku ukraiński parlament ograniczył wolność mediów i zgromadzeń. Za rozbicie namiotu można było pójść po więzienia. Starcia z policją przeradzały się w zacięte bitwy, zaczęli ginąć ludzie. Z Zachodu (w tym z Polski) zaczęła płynąć pomoc humanitarna, a zagraniczni politycy przyjeżdżali na protesty, dodali protestującym sił i zapewniali o wsparciu. Do wyjątkowo zaciętych walk doszło 18 lutego 2014 roku. Podczas starć zginęło 20 osób, a rannych zostało 200. Był to jeden z najkrwawszych dni rewolucji, w której ogółem życie straciło około 100 demonstrantów.
Paweł Kuczer, Kijów:
„Byłem w jednym z oddziałów (14 sotnia samoobrony Majdanu), która wzięła udział w bitwie 18 lutego 2014 roku, najpierw w parku Maryjskim, potem na rogu ul. Instytuckiej i zaułku Zamkowego. Skala tego, co działo się wtedy w Kijowie, stała się jasna dopiero później. Wtedy trzeba było walczyć: my albo oni”.
W wyniku protestów na Majdanie Ukraińcy, przy mediacji Unii Europejskiej i USA, obalili reżim Janukowycza. Prezydent zbiegł z kraju i do dziś ukrywa się w Rosji. Władza wyniosła do władzy Petro Poroszenkę, oligarchę i potentata branży cukierniczej. Nowy prezydent od razu został rzucony na głęboką wodę. Wiosną 2014 roku Rosja, wykorzystując wewnętrzne osłabienie polityczne Ukrainy, zaanektowała Krym. Dzięki bezpośredniemu udziałowi Moskwy konflikt został też rozpętany na wschodnich rubieżach Ukrainy. Powstały tam dwie nieuznane przez świat i zależne od Moskwy quasi-państwa: Doniecka Republika Ludowa i Ługańska Republika Ludowa.
„Rewolucja godności wciąż trwa”
Iwan Sautkin, przedsiębiorca:
„Czy bym wyszedł na Majdan, gdybym wiedział, że umrze więcej niż 10 tys. osób, stracimy Krym i część Donbasu? Oczywiście, że tak! Kiedy biją dzieci i upokarzają starszych, to nie można stać bezczynnie”.
Roman Jaruczyk, Maltańska Służba Medyczna, Iwano-Frankiwsk:
„Majdan był dowodem na najwyższy poziom samoorganizacji społeczeństwa. Wyobraźcie sobie, ile to było pracy! Trzeba było załatwić żywność: ziemniaki, cebula, marchew – cztery worki dziennie. Do tego masło, chleb… Codziennie szło 4 tys. litrów wody. Do tego drewno, oświetlenie, benzyna, transport! Nie rozumiem tych, którzy są zawiedzeni Majdanem. A czego niby się spodziewali? Z ludźmi, którzy już byli i są u władzy będzie trudno o nową jakość. To pokolenie, które musi odejść. Jesteśmy dopiero na początku drogi budowania społeczeństwa obywatelskiego. Musimy edukować dzieci i kształtować ich świadomość”.
Witalij Kuźmenko, działacz społeczny, Kijów:
„Czy znowu poszedłbyś do Majdan? Tak. Jestem przekonany, że gdyby wszystko przebiegało inaczej, sytuacja na Ukrainie byłaby gorsza, niż obecnie. Być może oficjalnie nie stalibyśmy się częścią Rosji, ale z pewnością bylibyśmy satelitą Moskwy w rodzaju Białorusi. Trudno byłoby mi żyć w takim kraju”.
Siergiej Gorbaczow, dyrektor szkoły w Kijowie:
„Wiedziałem i pisałem, że po zwycięstwie Majdanu cud nie nastąpi. Inercja systemu jest ogromna”.
Wlad Kowalczuk, nacjonalista z Iwano-Frankiwska:
„Rewolucja na Majdanie była niezwykle potrzebna. Trzeba było wyrazić sprzeciw i powiedzieć: „nie” dla państwa policyjnego. Milicja, która przysięgała wierność Ukrainie, tłukła swoich obywateli za to, że wyrażają swoją wolę. Musieliśmy pokazać, że nie pozwolimy, aby ktokolwiek bił naszych studentów. Trzeba było im pokazać, że nie mogą robić tego co chcą i czuć się bezkarnie. Nie wiadomo też, co by się dalej wydarzyło, gdyby Janukowycz dalej rządził. W kolejce czekało bowiem wiele groźnych ustaw: zakaz pokojowych manifestacji czy zakrywania twarzy podczas demonstracji, cenzura mediów itp. To godziło w podstawowe wolności obywatelskie”.
Majdanu już nie ma. Kijów zatarł niemal wszystkie ślady, z wyjątkiem tablic pamiątkowych w miejscach, gdzie ginęli ludzie. Miasto dawno wróciło do normalnego życia. Separatystyczna rebelia wsparta przez Moskwę zatryumfowała w Doniecku i Ługańsku – stolicach donbaskich obwodów. W innych miejscach rebeliantów udało się powstrzymać. Społeczeństwo po raz kolejny pokazało swoją siłę. Wielu ochotników poszło na front, a inni wspierali armię na zapleczu. Zbierano pieniądze, sprzęt, środki medyczne; słowem – wszystko, co może się przydać. Taki scenariusz musiał zaskoczyć wiele osób na Kremlu. To swoisty żart historii. Na Majdanie i w tzw. operacji antyterrorystycznej, dzięki Putinowi, wykuwało się społeczeństwo obywatelskie i rodził ukraiński naród. Ożyły też zakurzone słowa takie jak: ojczyzna, patriotyzm czy państwo.
Natalia, nauczycielka akademicka, Lwów:
„Mnie często dziwiło, że nikt przed Majdanem nie mówił, że ojczyna jest wartością. Często razem z kolegami o tym rozmawialiśmy. Nie miałam racji i udowodnił to właśnie Majdan”.
Julia Pajewska, uczestniczka Majdanu, Kijów:
„Walka potrwa do końca mojego życia… Rewolucja godności wciąż trwa”.
Choć od wydarzeń na Majdanie minęło pięć lat, przed Ukrainą jeszcze dużo pracy i wyrzeczeń. Walki z zewnętrznymi wrogami, jak i z własnymi słabościami. Zmian nie ułatwia miejscowa kultura polityczna przesiąknięta korupcją, nepotyzmem i brutalnością. Trudny marsz w kierunku nowoczesnego państwa mieszkańcy odbędą jednak razem – jako jeden naród, scementowany własną ofiarnością i zjednoczony wokół wspólnego wroga – Rosji.
Ukraińcy podczas „rewolucji godności” opowiadali sobie taki dowcip: Rozmawia dwóch kumpli. – Jeśli nie byłoby Majdanu, to dolar byłby po 8 hrywien – narzeka jeden. – Nie. raczej po 65 rubli – odpowiada drugi. Może tu tkwi właśnie największe zwycięstwo Majdanu?
Źródła: BBC, 24tv.ua, ru.krymr.com, BBC, bigmir.net, portal „Новое время”