Egzotyczny plan żywnościowy kubańskich władz poruszył obywateli. „Nie ma kurczaków, wołowiny, jajek. Cierpimy bardziej niż pies łańcuchowy” – żalą się, reagując na rządowe pomysły. Czy to pierwsza iskra nowej rewolucji, która rozpocznie się w internecie?
91-letni weteran komunistycznej rewolucji Guillermo García Frías, stojący na czele Narodowego Przedsiębiorstwa Flory i Fauny Kuby, przyznał otwarcie w telewizyjnym wywiadzie, że państwo ma problem z aprowizacją i powinno zacząć poszukiwania alternatywnych źródeł żywności wśród bardziej wydajnych gatunków roślin i zwierząt.
Były towarzysz broni Fidela Castro wymienił m. in. strusie, krokodyle i podobne do piżmaków gryzonie zwane hutiami. García Frías twierdzi, że strusie są znacznie bardziej produktywne niż krowy. „Struś znosi 60 jaj. Z tych 60 jaj wykluje się 40 piskląt, które po upływie roku dostarczą cztery tony mięsa. Jedna krowa urodzi przez rok tylko jedno młode, które po roku wciąż będzie tylko cielakiem” – dowodził. Hutie z kolei miałyby zapewnić mieszkańcom „poziom protein wyższy niż wszystkie inne mięsa.”
Co na to społeczeństwo?
Całkiem racjonalna argumentacja Garcíi Fríasa spotkała się ze sporym oburzeniem społeczeństwa. „Powinni skupić się na kurczakach i innych podstawowych produktach, a nie na dziwactwach” – skomentowała 22-letnia studentka Elizabeth Perez w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Independent”. Raczkujący dopiero na wyspie internet zaroił się memami ze zwierzęcymi motywami. Jeden z najzabawniejszych głosi: „Nota informacyjna – tysiące strusi prosi o azyl polityczny w bazie Guantanamo”.
Yoani Sánchez, opozycyjna blogerka i dziennikarka portalu 14ymedio, dostrzegła w strusich memach powiew wiatru zmian na Kubie. Nazwała je „polityczną bronią przeciwko sile rządu”, dodając: „Kpiny z władzy są początkiem drogi do jej obalenia”. Portal telewizji BBC.com przytoczył informacje z opozycyjnej witryny CiberCuba, która donosiła, że zwiedzający w hawańskim zoo nad wyraz chętnie robią sobie selfie ze strusiami.
Z kolei portal Cubanet donosił, że słowo avestruz („struś”) było najczęściej wyszukiwanym wyrazem w kubańskim internecie w kwietniu. Warto przypomnieć, że sieć na Kubie wciąż jest w fazie niemowlęctwa – dopiero od grudnia 2018 r. państwowy operator telefoniczny dostarcza na wyspę mobilny internet 3G.
Kubańskie déjà vu
To nie pierwszy raz, gdy kubańskie władze podsuwają kontrowersyjne pomysły na rozwiązanie problemów z żywnością. Kilka lat temu Fidel Castro lansował cudowne właściwości drzewa moringa, teraz ratunkiem mają być strusie. Narodowe Przedsiębiorstwo Flory i Fauny Kuby zdecydowało o założeniu siedmiu nowych ferm tych ptaków. Obecnie funkcjonują one m.in. w Hawanie, Santiago de Cuba, Guantanamo i Holguín.
Centralnie planowana gospodarka kraju będącego jednym z ostatnich reliktów komunizmu, w którym 70 proc. racji żywnościowej pochodzi z importu, ma w tej chwili ogromne kłopoty z zaopatrzeniem obywateli. Wenezuela będąca głównym partnerem handlowym Kuby jest w jeszcze gorszej sytuacji, a amerykańskie władze nawet nie myślą o zniesieniu trwającego od lat 60. embarga.
Nic dziwnego, że sklepowe półki świecą pustkami, a Kubańczycy tracą cierpliwość. Gazeta „The Miami Herald” cytuje słowa Yaquelín Orty z miasta Cienfuegos: „Nie ma kurczaków, wołowiny, jajek, oleju. Cierpimy bardziej niż pies łańcuchowy, a w telewizji mówią tylko o przekraczaniu kwot żywnościowych i strusiach”. Mieszkańcy wyspy mają tylko nadzieję, że nie powtórzy się dramat tzw. okresu specjalnego z lat 90., gdy po upadku ZSRR Kuba pogrążyła się w gospodarczej zapaści.