Współczesna medycyna nadal nie ujarzmiła tej groźnej choroby. Mimo 30 lat badań i wydatków sięgających miliarda dolarów nadal nie powstała szczepionka, która skutecznie chroniłaby ludzkość przed jej skutkami. Ale teraz pojawiła się nadzieja
Pod koniec kwietnia w Malawi i Ghanie rozpoczęto pierwszy na świecie pilotażowy program testowania szczepionki przeciwko malarii, który wkrótce obejmie także Kenię. W trakcie eksperymentu prowadzonego pod nadzorem Światowej Organizacji Zdrowia co roku szczepionych będzie ok. 360 tys. dzieci w wieku poniżej dwóch lat. Szczepienia będą trwać do 2023 r. Do tego czasu lekarstwo otrzyma ponad milion najmłodszych mieszkańców afrykańskiego kontynentu.
Choroba biednych państw
Malaria jest chorobą przenoszoną przez samicę komara Anopheles. Nie jest wirusem, lecz pasożytem, który po przedostaniu się do ludzkiej krwi zaczyna atakować przenoszące tlen erytrocyty. Skutkiem jest wysoka gorączka i dreszcze, a w ciężkich przypadkach – anemia, drgawki i problemy z oddychaniem. Nieleczona prowadzi do powikłań i śpiączki, które często kończą się śmiercią.
Tylko w 2017 r. odnotowano 219 mln zarażeń w 87 krajach, w wyniku których zmarło 435 tys. osób. Połowa zgonów miała miejsce w sześciu krajach Afryki Subsaharyjskiej (Nigeria, Demokratyczna Republika Konga, Burkina Faso, Tanzania, Sierra Leone i Niger), która według World Malaria Report z 2018 r. jest najbardziej malarycznym regionem świata.
Na śmiertelne skutki choroby szczególnie narażone są dzieci. A przecież malarii można zapobiegać i da się ją leczyć. Opracowano skuteczne środki prewencyjne, takie jak leki antymalaryczne, środki owadobójcze czy moskitiery.
Z historycznego punktu widzenia malaria była kiedyś chorobą występującą na całym świecie. Wysiłki służące jej eliminacji w znacznej części globu zakończyły się sukcesem. Obecnie choroba dotyka głównie najbiedniejsze regiony. Koncerny farmaceutyczne, nie widząc tam możliwości zysku, nie angażują się w działania mogące temu zapobiec.
W 2015 r. liczba zachorowań na malarię zaczęła wzrastać. Zmiany klimatu poszerzyły obszary występowania komarów przenoszących chorobę, narażając na ryzyko populacje dotychczas uważane za bezpieczne. Mało kto zdaje sobie sprawę, że nawet Polska jest traktowana przez Światową Organizację Zdrowia jako kraj potencjalnie malaryczny (takim kiedyś była).
Jednym z celów zrównoważonego rozwoju jest osiągnięcie powszechnej opieki zdrowotnej do 2030 r. Niezbędnym warunkiem jest pokonanie malarii w najbiedniejszych krajach, dlatego tak wielkie nadzieje wiąże się z testowaną obecnie szczepionką.
Nowa szczepionka początkiem przełomu?
Badania nad szczepionką RTS,S, zwaną też Mosquirix, rozpoczęto w 1987 r. w Wojskowym Instytucie Badań Waltera Reeda w stanie Maryland. W ciągu następnych dziesięcioleci brytyjski koncern farmaceutyczny GSK i Fundacja Billa i Melindy Gatesów wsparły prace nad jej opracowaniem kwotą 700 mln dolarów. Cała inwestycja kosztowała prawie miliard. W efekcie powstała szczepionka, która zapewnia częściową ochronę dzieciom i szkoli układ odpornościowy, który atakuje pasożyta w momencie, gdy rozprzestrzenia się w organizmie po ukąszeniu komara.
Lek przeszedł szereg badań klinicznych, wśród których kluczowa była faza trzecia, prowadzona w latach 2009–2014. W ciągu pięciu lat badania na 15 tys. dzieci w siedmiu krajach Afryki Subsaharyjskiej wykazały, że podanie czterech dawek RTS,S w ciągu 18 miesięcy zmniejszyło liczbę zachorowań o 39 proc.
W 2015 r. przy aprobacie Światowej Organizacji Zdrowia i Europejskiej Agencji Leków zatwierdzono rozpoczęty właśnie program pilotażowy, którego celem jest zidentyfikowanie problemów związanych z bezpieczeństwem przed rozpoczęciem szerszej dystrybucji. Rok później trzy organizacje non-profit – Globalny Fundusz do Walki z AIDS, Gruźlicą i Malarią, Gavi i Unitaid – zgodziły się sfinansować czteroletnie testy sumą 52 mln dolarów.
Cała operacja pozostaje ogromnym wyzwaniem logistycznym. 360 tys. dzieci rocznie w wieku powyżej pięciu miesięcy, ale poniżej dwóch lat, musi otrzymać cztery dawki leku. Jako że terminy zastrzyków nie pokrywają się z innymi szczepieniami, pracownicy służby zdrowia w Malawi, Ghanie i Kenii będą musieli zadbać, by rodzice za każdym razem przyprowadzili dzieci w terminie.
To wszystko pokazuje, z jak ekstremalnie trudnym problemem mamy do czynienia. Nie brakuje krytyków, którzy podkreślają, że szczepionka działa tylko w czterech na dziesięć przypadków i obejmuje niewielką część zagrożonych społeczności. Niektórzy badacze kwestionują sens inwestowania czasu i pieniędzy w program, który pozostaje ograniczony i wykazał niską skuteczność. Dla porównania, skuteczność szczepionki przeciwko odrze wynosi 97 proc., a przeciwko ospie wietrznej – 85 proc.
Mimo to twórcy szczepionki są optymistami. Faktem jest, że RTS,S jest pierwszą i jedyną do tej pory szczepionką, która wykazała jakąkolwiek skuteczność. Testowany lek nie będzie cudownym remedium, który wyeliminuje malarię na świecie. Jednak przy wsparciu siatek i preparatów owadobójczych, dalszym rozwoju profilaktyki i diagnostyki, szerszym dostępie do skutecznych leków antymalarycznych można znacząco ograniczyć jej skutki w najbiedniejszych regionach świata. Do osiągnięcia tego celu potrzebne jest jednak większe zaangażowanie możnych tego świata.