Sztuczna inteligencja potrafi coraz więcej. Przykładem jest ChatGPT, który prześcignął możliwości człowieka w pozyskiwaniu i udzielaniu informacji. Czy to oznacza koniec naszej przewagi nad maszynami?
Może to oznaczać koniec niektórych zawodów. Przede wszystkim takich, które związane są z pracą algorytmiczną, czyli dobrze zdefiniowaną, określoną sztywnymi procedurami i rozpoznawaniem wzorców. Mogą to być „zwykłe” zawody, ale również takie, które uważamy dziś za wyjątkowo prestiżowe, jak choćby programista czy matematyk. Obszar zawartych w nich umiejętności to bułka z masłem dla sztucznej inteligencji.
A czy maszyny mają nad nami przewagę? O tym, że sztuczna inteligencja w niektórych dziedzinach jest od człowieka lepsza, wiemy już prawie 30 lat, kiedy to Garri Kasparow przegrał mistrzostwo świata z Deep Blue.
To była nierówna walka?
W tym pojedynku problemem nawet nie było to, że komputer wygrał z człowiekiem, ale to, że człowiek gra w szachy według zupełnie innych reguł niż komputer. Deep Blue przeprowadzał 200 milionów operacji na sekundę, Kasparow zaledwie kilka. Ale arcymistrzowie grają techniką rozpoznawania obrazów, a nie analiz w formie drzew logicznych. Kasparow był więc skazany na porażkę.
Sytuacja powtórzyła się w 2016 roku, kiedy to Lee Sedol, zawodowy gracz go, przegrał z programem AlphaGo 1:4.
Ja się tym w ogóle nie przejmuję. Raczej interesuje mnie, co wydarzyło się po tym meczu. AlphaGo został po prostu wyłączony. A Lee Sedol spotkał się z żoną, przytulił córeczkę, poszedł na lunch. Wykonał mnóstwo czynności, których my nawet nie uważamy za przejawy inteligencji, natomiast one są kompletnie poza zasięgiem tego programu. Można by powiedzieć, że AlphaGo pracuje wąsko i głęboko, natomiast człowiek – szeroko i płytko. Ale to „płytko” nie jest wadą, bo nasz mózg nie został stworzony do gry w szachy czy go. W zasadzie gra dla niego jest tylko formą rozgrzewki, środkiem, by osiągnąć cele życiowe. A sztuczna inteligencja jest przede wszystkim sztuczna – robi to, do czego została zaprogramowana.
Przeczytaj również: Fake newsy angażują młodych. Jak walczyć z dominującą dezinformacją?
Nie wszyscy tak uważają. Już prawie 10 lat temu profesor Stephen Hawking powiedział, że „wysiłki zmierzające do stworzenia myślących maszyn stanowią zagrożenie dla naszego istnienia”. Niedawno o wstrzymanie prac nad SI „wydajniejszą niż GPT-4” apelowali m.in. Elon Musk, Steve Wozniak i wielu badaczy SI. Może więc zbuntowany komputer HAL 9000 z „2001: Odysei kosmicznej” kiedyś przestanie być tylko filmową fikcją?
Te apele pokazują przede wszystkim, że nasze umysły są predyktywne, czyli nie czekamy na to, aż coś się wydarzy, tylko próbujemy przewidzieć. Natomiast historia pokazała już, że antycypacje, nawet najwybitniejszych postaci, z reguły się nie sprawdzały.
Jak dotąd sztuczna inteligencja jest zależna od nas, natomiast zagrożenie polega na tym, że sytuacja może się odwrócić. I nie myślę nawet o tym, czy będzie od nas bystrzejsza albo będzie miała samoświadomość. Bo tak naprawdę do końca nie wiemy nawet, czym jest samoświadomość u człowieka. Ponura wizja jest taka, że ludzie w pewnym momencie bez sztucznej inteligencji nie będą sobie radzili. Dlatego nie wieszczyłbym, że maszyny – rodem z science fiction – opanują świat, ale raczej, że doprowadzą do tego, że coraz bardziej będziemy czuli się uwstecznieni motorycznie, percepcyjnie, uczuciowo czy poznawczo. To już się dzieje.
Podam prosty przykład: paradoksalnie bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, trochę wbrew naszej psychice, mogą być autonomiczne pojazdy. Mózg bowiem bardzo lubi mieć kontrolę nad tym, co się dzieje i to poczucie kontroli jest dla niego bardzo silnym czynnikiem motywacyjnym. Z tego powodu, gdy jedziemy samochodem, to raczej wolimy być kierowcą niż pasażerem. Innym przykładem są coraz większe problemy z odręcznym pisaniem.
Ma to oczywiście związek z tym, że kartkę na co dzień zastępujemy klawiaturą komputera. To pokazuje, że jeśli mocno obudujemy się rozwiązaniami, które na co dzień ułatwiają nam życie i wyręczają w wielu czynnościach, to niektóre funkcje czysto biologiczne, które kiedyś mieliśmy dobrze rozwinięte, po prostu zanikną. I nic w tym dziwnego, bo naszym organizmem rządzi reguła: użycie albo śmierć.
Znajomy nauczyciel skarżył mi się, że coraz więcej wypracowań, jakie przynoszą mu uczniowie, zostało napisanych przez bota ChatGPT.
Bądźmy realistami – młodzi ludzie na poziomie szkoły średniej są przede wszystkim nastawieni do życia pragmatycznie. Nikt już nie będzie ślęczał pół dnia nad rozprawką z polskiego, jeśli taki szkic może w kilka chwil dostarczyć mu maszyna. Ci inteligentniejsi ten wyjściowy tekst przynajmniej przekształcą tak, żeby nauczyciel miał problemy z rozpoznaniem, kto jest autorem. Ale oczywiście skutkiem będzie to, o czym właśnie mówiliśmy – że pewne umiejętności właściwe ludziom, zanikną.
W cenie są nowe kompetencje. Na listach gorących zawodów przyszłości pojawia się ostatnio prompt engineer, można go określić jako trenera sztucznej inteligencji. Poprzez zadawanie precyzyjnych pytań czy podawanie instrukcji ma poprawiać jakość wyników generowanych przez SI.
A może z czasem stanie się tak, że najlepsze pytanie chatbotowi zada on sam? Bo kiedy jesteśmy w obszarze języka, logiki, czyli rzeczy, które są dobrze zdefiniowane, to sztuczna inteligencja świetnie sobie z tym poradzi. Ona ma większy problem z tym, co się w tej chwili dzieje między nami: mimo tego, że jesteśmy na spotkaniu zdalnym, ja mogę wyczuć czy ty mnie lubisz, czy nie. Albo inny przykład: mrugnięcie powieką trwa między 300–400 milisekund, a rozpoznanie zaufania zajmuje 100 milisekund, więc tak naprawdę bardzo szybko orientujemy się, czy w towarzystwie jesteśmy mile widziani. To są rzeczy najtrudniejsze.
Wyobrażam też sobie sytuację, w której ChatGPT lepiej niż ty przeprowadziłby ten wywiad. Problem polega na tym, że dla mnie ta rozmowa będzie gorsza. A to dlatego, że ty do swojej nie wrzucasz wszystkich informacji, zadajesz pytania subiektywnie, masz swój pomysł na tekst. Myślę, że obszarów związanych z kreacją, sztuką, gdzie ważny jest rys indywidualizmu, ChatGPT jeszcze długo nie zdominuje. Chociaż już teraz może pomóc w przygotowaniu się do wywiadu, bo zrobi ci świetny research.
Może więc powinniśmy iść w stronę tego, o czym mówił Kasparow w koncepcji zaawansowanych szachów? Chodziło w niej o połączenie ogromnych mocy obliczeniowych maszyny z kreatywnością i intuicją człowieka.
Zdecydowanie, to jest właściwy kierunek. Bo sztuczna inteligencja może być świetnym asystentem, układem wspomagającym: wyszuka informacje, przekopie kodeksy, porówna przepisy i wyręczy człowieka w wielu innych pracach przygotowawczych. Innymi słowy, to, co dla człowieka jest najtrudniejsze, sztucznej inteligencji nie sprawia kłopotu. I odwrotnie: SI nie radzi sobie ze wszystkim, co możemy zaobserwować w świecie relacji społecznych, niedomówień i wielu innych subtelności właściwych ludziom. Na przykład zwrócisz mi uwagę: Macieju, ale ja tego w ogóle nie powiedziałam! A ja odpowiem: ale ja to słyszałem. Choć nawet nie potrafię powiedzieć, co konkretnie usłyszałem. I właśnie tym, co nas odróżnia od SI, jest fakt, że my potrafimy łączyć oba te światy, a sztuczna inteligencja, póki co pracuje wyłącznie w sferze dobrze zdefiniowanej.
Wyjaśnię tę różnicę na jeszcze jednym przykładzie. Uważamy szachy za jedną z najbardziej wyrafinowanych gier, ale w gruncie rzeczy gra się w nią łatwo, bo to jest gra o zamkniętej informacji. Czyli jeżeli Bóg, czyli nieograniczona inteligencja, istnieje i miałby grać w szachy, to byłby skrajnie znudzony, ponieważ wszystkie możliwe ruchy są znane. Natomiast istnieje inny rodzaj sportu, który jest na drugim biegunie. Jest nim piłka nożna. Ona jest dla nas bardziej ekscytująca niż szachy, bo faul jest tu elementem gry. To znaczy, że nawet Bóg nie jest w stanie przewidzieć przebiegu takiego meczu, ponieważ tam częścią składową gry jest właśnie łamanie reguł.
Kiedy mówiłeś o wszystkim, co stanowi o naszej przewadze nad SI, skojarzyło mi się badanie przeprowadzone przez naukowców z KUL-u i Uniwersytetu Łódzkiego, które pokazało, że ludzie automatycznie niżej wyceniają obrazy, kiedy dowiadują się, że zostały namalowane przez sztuczną inteligencję.
To nie jest zaskakujące. Mamy badania, które pokazują, że człowiek postawiony w konkretnej sytuacji, ma zupełnie inne podejście do maszyny, niż drugiego człowieka. Przykładem jest gra ultimatum, z której wynika, że od człowieka oczekujemy sprawiedliwego traktowania, natomiast od komputera niekoniecznie. Czyli wyobraźmy sobie taką sytuację: mamy do podziału 100 złotych, komputer może podzielić tę kwotę dla nas skrajnie niesprawiedliwie, a my i tak wolimy tę drobną część niż nic. A gdybyś ty podzieliła te 100 złotych między siebie a mnie niesprawiedliwie, to jestem bardziej skłonny zrezygnować w ogóle z pieniędzy, żeby tobie też zabrali i żeby ci pokazać, że mnie po prostu tak się nie traktuje.
W przypadku badania, o którym wspomniałaś, ciekawsze byłoby sprawdzenie, jaki byłby wynik, gdyby ci ludzie nie wiedzieli, że mają do czynienia z obrazami namalowanymi przez robota.
Spróbujmy zgadnąć.
Podejrzewam, że ludziom artystycznie niewyrafinowanym taka praca mogłaby się bardziej podobać. Bo jeżeli chcemy mieć po prostu „ładny obraz”, czyli uwzględniający całą wiedzę z neuroestetyki o tym, jak rozwiązać problem symetrii, kontrastu czy krawędzi, to sztuczna inteligencja świetnie się tu sprawdzi. Ale to są raczej prace, które będą dobrze wyglądać na korytarzu szpitala czy biura. I takie obrazy już są malowane przez roboty.
Czym innym jest jednak „sympatyczny obraz”, a czym innym dzieło sztuki. Póki co dzieło sztuki potrafi stworzyć tylko człowiek. Są eksperymenty pokazujące, że powinno się odchodzić od sztuki rozumianej jako mimesis, czyli naśladowania świata, w stronę sztuki, która proponuje superbodźce. Tutaj dobrym przykładem jest twórczość ekspresjonistów niemieckich – Egona Schielego i Oskara Kokoschki, którzy malowali portrety ludzkie, będące rodzajem karykatury. Te dzieła są intrygujące, tajemnicze, wywołują w nas emocje i dzięki temu zapadają w pamięć.
Skoro mówimy o sztuce – czy w tej kategorii można zmieścić też umiejętność gry w go? W filmie dokumentalnym „AlphaGo” widać, jak ważna to gra dla Koreańczyków i jak mocno przeżywali porażkę Lee Sedola.
W kulturze azjatyckiej od wieków pielęgnowane są rytuały parzenia herbaty, gotowania ryżu czy właśnie gry w go. To są integralne elementy tej kultury, które pomagają budować normy społeczne. I nagle, jeśli niektóre z tych rytuałów czy norm zostają brutalnie zawłaszczone przez program komputerowy, może to wywołać problemy psychiczne w tym społeczeństwie. Bo takie zdarzenie ingeruje w jego tożsamość. Jest ona dla człowieka szalenie ważna, bo przy okazji decyzji, które podejmujemy każdego dnia, prowokuje nas do refleksji: kim jestem, w jakiej sytuacji się znalazłem i co ktoś taki jak ja w tej sytuacji powinien zrobić? Na szczęście możemy spać spokojnie, sztuczna inteligencja takich pytań sobie nie zada.
dr hab. Maciej Błaszak
Kognitywista, biolog, doktor habilitowany nauk humanistycznych, pracownik naukowy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Stypendysta Uniwersytetu w Kilonii, Uniwersytetu w Edynburgu i Uniwersytetu Berkeley. Zajmuje się psychologią uniwersalnego projektowania (universal design), neurodydaktyką i problematyką brainfitness. Autor trzech monografii naukowych i kilkudziesięciu artykułów.
Może cię również zainteresować: Krąży nad nami widmo samotności. Samotność to zagrożenie dla demokracji