LEO Knight, nad którym pracuje amerykańska firma Tethers Unlimited, ma wyręczyć astronautów w naprawianiu sprzętu w przestrzeni kosmicznej. Używanie robota-satelity zmniejszy tym samym niebezpieczeństwo związane np. z usuwaniem usterek choćby na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS)
Jego nazwa pochodzi od terminu low Earth orbit – czyli niskiej orbity okołoziemskiej. To właśnie na niej znajduje się wiele porzuconych i nieczynnych już satelitów, które zaśmiecają przestrzeń kosmiczną. Jednym z zadań LEO Knight ma być właśnie zbieranie tego typu śmieci.
Budując kosmicznego robota, firma wykorzystała technologie, nad którymi pracuje wraz z NASA i amerykańskim Departamentem Obrony. Są to m.in. silniki manewrowe wykorzystujące zjawisko elektrolizy oraz ramiona Kraken, którymi będzie można operować z Ziemi.
Pierwsza misja: tankowanie
Specjalne ramiona, w które zostanie wyposażony robot, umożliwią nie tylko przeprowadzanie prac naprawczych, ale także tankowanie innych satelitów.
„Realnie rzecz biorąc, pierwsza misja LEO Knight będzie mogła rozpocząć się za około trzy–cztery lata” – powiedział Robert Hoyt, dyrektor generalny firmy.
Producent zastrzega także, że jego technologia nie musi być zarezerwowana wyłącznie dla agencji kosmicznych. Planuje również jej skomercjalizowanie.
Coraz większy tłok na orbicie
W miniony czwartek zarządzana przez Elona Muska firma SpaceX, za pomocą rakiety Falcon Heavy, wyniosła na orbitę 60 małych satelitów Starlink. Opracowany przez inżynierów system docelowo ma składać się z 12 tys. takich urządzeń, których zadaniem będzie zapewnienie dostępu do sieci we wszystkich zamieszkałych miejscach na Ziemi.
Biorąc pod uwagę tak ogromną ilość satelitów można spodziewać się, że potrzebna będzie ich częsta naprawa. Możliwość wykorzystania do tego celu kosmicznego robota może okazać się więc kluczowa. Aby zdać sobie sprawę ze skali przedsięwzięcia Elona Muska, należy wiedzieć, że na system GPS składa się od 24 do 31 satelitów.
Źródła: tethers.com, geekwire.com, finance.yahoo, spacex.com, gps.gov