Starcie premiera z Węgierską Akademią Nauk to kolejna odsłona walki populistów z inteligencją
Charakterystyczną cechą populistycznych rządów są ich dążenia do przejęcia kontroli nad państwowym systemem edukacji. Wkrótce i Polska na własnej skórze może odczuć konsekwencje szkolnej reformy autorstwa PiS, którą Najwyższa Izba Kontroli zmiażdżyła w ostatnim raporcie. To część ogólnoświatowej tendencji, zgodnie z którą prawicowe rządy podjęły działania w celu podporządkowania sobie narodowej oświaty.
Niedawno pisaliśmy o zamiarach brazylijskiego prezydenta Jaira Bolsonaro, który próbuje ograniczyć swobodę głównych uczelni w kraju ze względu na udział ich studentów i wykładowców w antyrządowych protestach.
Fundusze kluczem do kontroli nad uczelniami
Niemal bliźniacza sytuacja spotyka właśnie Węgierską Akademię Nauk (MTA). Zakusy Viktora Orbána na odebranie funduszy prestiżowej uczelni opisał jeden z nielicznych lewicowych dzienników – „Népszava” (na Węgrzech większość mediów podporządkowana jest partii premiera – Fideszowi).
„(…) Rząd z powodu sprzeciwu naukowców chce za pomocą nowelizacji przyjmowanej większością dwóch trzecich głosów wyjąć spod zwierzchnictwa Węgierskiej Akademii Nauk wszystkie 15 akademickich instytutów badawczych” – czytamy w dzienniku (fragment tłumaczenia dla PAP).
Tak jak w przypadku Brazylii formą opresji ze strony węgierskiej władzy ma być sterowanie funduszami, które państwo co roku przeznacza na badania w MTA.
Gruntowna przebudowa systemu finansowania Węgierskiej Akademii Nauk rozpoczęła się w maju 2018 r., gdy rząd Fideszu utworzył nowe ministerstwo – Ministerstwo Innowacji i Technologii, kierowane przez ministra László Palkovicsa. W lipcu 70 proc. budżetu MTA na 2019 r. zostało przekazane właśnie do tego resortu.
Niewydajna akademia nauk
Ministerstwo Innowacji i Technologii uważa obecny system finansowania MTA za „niewydajny i pozostawiający Węgry w tyle”. „Chcemy, by dodatkowe środki przeznaczane na krajowe badania naukowe były wykorzystywane na patenty i wynalazki służące węgierskiej gospodarce” – tłumaczy resort w specjalnym oświadczeniu.
Inaczej sprawę interpretuje węgierska opozycja. Zarówno politycy, jak i sami naukowcy z MTA oskarżają premiera Orbána o próbę wyprowadzenia pieniędzy z akademii oraz opresyjne działanie na rzecz ograniczenia pracy tych instytutów, które prowadzą badania niezgodne z poglądami lidera Fideszu. W marcu agencja Reuters poinformowała, że pracownicy akademii „obawiają się ograniczenia wolności akademickich poprzez zbyt dużą ingerencję rządu w kształt MTA”.
Portal Visegrad Insight określił MTA mianem „kolejnej ofiary Orbána ”.
Rzeczywiście, projekt ustawy zmieniającej organizację pracy uczelni gwarantuje premierowi szerokie wpływy w MTA. Regulacja zakłada dołączenie akademii do utworzonej przez rząd Sieci Badawczej Loránda Eötvösa. Jak informuje „Magyar Narancs” Viktor Orbán miałby mianować przewodniczącego oraz 13 członków organu kierowniczego tej instytucji.
Orbán kontra uczelnie wyższe
Nowe prawo najprawdopodobniej wejdzie w życie 1 sierpnia, co oznacza, że MTA straci możliwość tworzenia własnych instytutów badawczych, w których zatrudnienie znajduje pięć tysięcy osób.
Z informacji tygodnika „Magyar Narancs” wynika, że MTA jest w całości finansowana z budżetu państwa. Akademia co roku otrzymuje dotację w wysokości 40 mld forintów (544 mln zł).
Ta kwota spędza sen z powiek węgierskiego premiera już od ponad roku, bo tyle trwa jego konflikt z akademią. W styczniu Viktor Orbán zarządził, że pieniądze na badania będą przyznawane w ramach konkursu. Wcześniej MTA mogła rozporządzać budżetem na badania zgodnie z własną wolą.
„Zgodnie z nowym modelem centra badawcze MTA muszą ubiegać się o środki, składając oferty, które są oceniane według niejasnych i nieokreślonych procedur. Zgoda na finansowanie zapada w oparciu o arbitralne, umotywowane politycznie decyzje” – informował portal Visegrad Insight. „To pogwałcenie podstawowych wolności akademickich w Unii Europejskiej” – podkreślono.
W praktyce oznacza to, że na finansowanie będą mogły liczyć głównie prorządowe organizacje.
To nie pierwsza odsłona sporu między premierem Węgier i systemem szkolnictwa wyższego. 2 grudnia 2018 r. Uniwersytet Środkowoeuropejski poinformował, że z powodu nacisków i utrudnień ze strony rządu musiał przenieść większość swoich programów z Budapesztu do Wiednia.
„Uniwersytet Środkowoeuropejski został zmuszony do wyjazdu” – oświadczył wtedy rektor uczelni Michael Ignatieff. „To sytuacja bez precedensu. Z kraju, który należy do NATO, wyrzucono amerykańską instytucję; z państwa członkowskiego UE wyrzucono instytucję europejską” – zauważył.
Źródła: Reuters, AP, „Magyar Narancs”, „Népszava”, Visegrad Insight