Hiszpańskie media ogłosiły, że premier Katalonii Quim Torra może stracić swoje stanowisko. To kolejny cios po majowych wyborach samorządowych, po których – pomimo wygranej – separatyści nie uzyskali stanowiska burmistrza Barcelony
W hiszpańskiej polityce wiosna była bardzo gorąca. W kwietniu zorganizowano przyspieszone wybory parlamentarne, z kolei w maju odbyło się głosowanie do Parlamentu Europejskiego oraz wybory samorządowe.
Barcelonę obwieszono wtedy żółtymi wstążkami. Wisiały na sklepach, latarniach, balkonach, drzewach, a także na budynkach użytku publicznego. Wszędzie powiewały też estelades – czyli żółto-czerwone flagi z białą gwiazdą na niebieskim tle, będące symbolem regionu, używane przez separatystów.
Symbol walki i oporu
Przed majowymi wyborami hiszpańska Państwowa Komisja Wyborcza (JEC) zaapelowała o usunięcie symboli z budynków publicznych. Ada Colau, burmistrzyni Barcelony, zdjęła wstążki i flagi z ratusza. Jednak premier Katalonii Quim Torra stwierdził, że nic z rządowych budynków ściągać nie będzie, powołując się na wolność słowa.
Tej wiosny żółte wstążki stały się oznaką wsparcia, jakiego mieszkańcy Katalonii i lokalni politycy udzielili przesłuchiwanym w Madrycie byłym przywódcom regionu. Po referendum niepodległościowym z 1 października 2017 r. puste miejsca aresztowanych polityków w lokalnym parlamencie udekorowano właśnie żółtymi wstążkami. Madryt uznał plebiscyt za nielegalny.
Żółta wstążka od stuleci oznacza dla Katalończyków opór, przywodząc na myśl wojnę o sukcesję hiszpańską z początku XVIII w. Jednak zwolennikom niepodległości hiszpańskiego regionu w ostatnich miesiącach udało się wypromować ją jako jednoznaczny symbol oporu przeciwko Madrytowi.
W czerwcu zakończył się trwający trzy miesiące proces nazywany największym w historii hiszpańskiej demokracji, a nawet jej testem. Sąd najwyższy w Madrycie przesłuchał setki świadków, próbując ustalić, czy organizując referendum dwa lata temu, katalońscy politycy dopuścili się m.in. rebelii. Wyrok w tej sprawie poznamy we wrześniu.
Klęska w Barcelonie
W wyborach do rady miasta Barcelony najwięcej głosów zdobyła koalicja partii separatystycznych na czele z ERC (Republikańska Lewica Katalonii). Kandydat ERC Ernest Maragall zwyciężył z Adą Colau przewagą zaledwie 5 tys. głosów. Miał szansę zostać pierwszym w historii burmistrzem Barcelony o otwarcie niepodległościowych poglądach.
Jednak jego partia nie osiągnęła porozumienia z socjalistami (którzy w wyborach uzyskali trzeci wynik), co udało się partii Colau – Barcelona en Comú. Ostatecznie to ona zasiadła – już po raz drugi – na fotelu burmistrza, ze stałym przesłaniem, że separatystyczne dążenia mogą szkodzić Barcelonie jako europejskiej metropolii.
Spór o „separatystyczną propagandę”
Opozycyjna i unionistyczna partia Ciudadanos (Obywatele) natychmiast złożyła pozew przeciwko katalońskiemu rządowi. Według Inés Arrimadas, przywódczyni partii, odmowa usunięcia „separatystycznej propagandy” stanowi wykroczenie wyborcze i nieposłuszeństwo. „Wydaje im się, że mogą robić, co chcą. Czują się bezkarni” – dodała w rozmowie z Catalan News.
Sam Torra zaprzeczył, by żółte wstążki stanowiły symbol jednej z partii, co ma być argumentem w dyskusji o wyborczych wykroczeniach. Prokuratorzy opisali je jako „partyzanckie symbole” naruszające polityczną neutralność, której zachowanie przez organy rządowe przed wyborami jest konieczne. W wyniku zarzutów o nieposłuszeństwo Torra może stracić stanowisko.
Źródła: El País, Catalan News, Barcelona Metropolitan