Cenzura w chińskim internecie jest coraz silniejsza. Rzekoma awaria wyszukiwarki Bing to prawdopodobnie rządowa blokada usług Microsoftu
W grudniu 2015 roku w Chinach zwołano drugą Światową Konferencję Internetową. To wtedy zapadły kluczowe decyzje, a despotyczny prezydent Xi Jinping ogłosił, że chiński internet będzie osobnym bytem, blokowanym przez chińską „Zaporę Ogniową”.
Po przeszło trzech latach od pamiętnych słów przywódcy Państwa Środka sieć w Chinach jest ściśle monitorowana i zarządzana przez Partię Komunistyczną. W związku z tym twórcy intenetowych przeglądarek z zagranicy otrzymali wyśrubowane żądania, które miały uniemożliwić Chińczykom swobodne eksplorowanie sieci. Oczekiwania spełniła wyszukiwarka Bing, stworzona przez Microsoft.
Mimo wytężonej pracy programistów i stworzenia setek algorytmów ograniczających dostęp do wielu rejonów wirtualnego świata przeglądarka zostawiała najwyraźniej niewłaściwy margines swobody, który nie podobał się chińskim władzom.
Prezydent Xi Jinping szczególnie nienawidzi mediów społecznościowych, bo to właśnie za ich pomocą obywatele sprzeciwiali się coraz bardziej reżimowym przepisom bezwzględnego przywódcy.
24 stycznia Microsoft potwierdził informację przekazywaną przez tysiące chińskich internautów: przeglądarka Bing została unieruchomiona na cały dzień bez wcześniejszych ustaleń z korporacją.
Przeglądarka przestała działać poprzedniego dnia wieczorem. Użytkownicy i obserwatorzy byli zaskoczeni „awarią”, biorąc pod uwagę, że Microsoft cenzuruje wyniki wyszukiwań internautów, tak aby spełnić chińskie przepisy.
Władze w Pekinie w żaden sposób nie odniosły się do sprawy. Według dziennika „Financial Times”, wyszukiwarka Microsoftu została zablokowana ze względu na bezpośredni rządowy nakaz wyłączenia usługi. Takie żądanie rzekomo otrzymał chiński gigant telekomunikacyjny China Unicom.
To już druga porażka amerykańskiego giganta technologicznego w Chinach od listopada 2017 roku, kiedy to należąca do Microsoftu aplikacja internetowa Skype została usunięta ze sklepów Apple i Android. Od kilku lat Chińczycy nie mogą korzystać z Facebooka, Twittera i Google’a. W 2017 roku zablokowano także komunikator WhatsApp.
Chińscy internauci, ratując się przed ciężarem cenzury, przez krótki czas wymieniali wiadomości przez „Twitch”, serwis z grami wideo online. Władze zabrały im również ten przywilej, ostatecznie blokując witrynę kilka miesięcy temu.
Według relacji obywateli Chin, prezydent Xi Jinping szczególnie nienawidzi mediów społecznościowych, bo to właśnie za ich pomocą obywatele sprzeciwiali się coraz bardziej reżimowym przepisom bezwzględnego przywódcy.
24 stycznia wieczorem w zagranicznych mediach pojawiła się oficjalna informacja z Państwa Środka, według której przyczyną blokady były problemy techniczne. Do sprawy odniósł się także Microsoft. „Możemy potwierdzić, że wyszukiwarka Bing była niedostępna w Chinach, ale usługa została już przywrócona” – powiedział rzecznik korporacji w specjalnym oświadczeniu.
Reżim Xi Jinpinga zacieśnia pętlę wokół jednego z najliczniejszych narodów świata. Opozycja, która próbowała organizować się właśnie przez sieć, praktycznie nie ma możliwości wyrażania poglądów lub krytyki Komunistycznej Partii Chin. Każdy przejaw takiego aktywizmu politycznego może oznaczać poważne represje. Przekonały się o tym dziesiątki tysięcy działaczy opozycyjnych aresztowanych w 2015 roku (zatrzymane osoby zniknęły bez śladu).
Komentatorzy polityczni zaznaczają, że autokratyczny prezydent chce odciąć społeczeństwo od informacji, by dowolnie manipulować nastrojami i bez przeszkód wpływać na postawy obywateli.
Xi Jinping ma świadomość rosnącej fali sprzeciwu wobec jego rządów, jednak dba o to, by Chińczycy się nie zjednoczyli i nie byli świadomi skali niechęci wobec zamachu władzy na prawa człowieka i obywatela.
Jak oceniają programiści, wyłączenie wyszukiwarki Bing mogło służyć usprawnieniu systemu internetowej cenzury. Gigantyczna „Zapora Ogniowa” to chiński kaganiec nałożony na internet. I zapewne nieostatnia propozycja od rządu Xi Jinpinga. Ostatnio Chińczycy są zachęcani do używania rządowej aplikacji, która umożliwia donoszenie na dłużników urzędu skarbowego.
Źródła: The Guardian/PAP/BBC