„Kupno laptopa może pochłonąć tygodnie researchu. Jak to jest, że o zerwaniu, które wywróci życie do góry nogami, decydujemy przy kilku butelkach wina” – pisze Joshua Rothman dla „New Yorkera”. Każdego dnia o czymś decydujemy, ale pytanie brzmi: jak te decyzje podejmujemy?
Z pomysłem? Na oślep? Na spontanie? Jakakolwiek strategia jest lepsza od ślepego losu i butelki. Już samo określenie ram decyzyjnych ma przewagę nad spontanem, bo umożliwia podjęcie decyzji w oparciu o racjonalne kryteria, a nie emocjonalne impresje.
Oczywiście niekiedy i dzieło przypadku bywa intratne, jak w przypadku wygranej w kasynie. Ale już stuprocentowe ryzyko to domena wyłącznie hazardzistów, desperatów i szaleńców.
Charlie Mugler, strateg i jeden z najlepiej znanych amerykańskich inwestorów giełdowych, w swoim słynnym wystąpieniu z 1991 r. dzieli się prostą, dwuetapową strategią podejmowania decyzji. Schemat, który proponuje Mugler, jest prosty: wykalkuluj i zapobiegaj.
Dowiedz się, czego nie wiesz
Na początek wyliczasz swoje realne zasoby oraz słabości. Ważne, żeby ustalić, czym dysponujesz oraz co wiesz, a czego nie. Musisz poznać krąg swoich kompetencji i zaplanować, w jaki sposób z nich skorzystasz. Chodzi o te czynniki, które rzeczywiście wpłyną na twoje interesy, a także wszystkie dane i zasoby, jakie posiadasz. Należy ocenić ich prawdopodobieństwo oraz wagę przy założeniu, że nie wszystkie są równoważne.
„Kiedy już wiesz, czego nie wiesz, może nadal będziesz musiał podjąć decyzję, ale twoje podejście do podejmowania tej decyzji się zmieni” – mówi Mugler. „Na przykład, jeśli jesteś zmuszony do decydowania w obszarze, który jest poza kręgiem twoich kompetencji, możesz wykorzystać inwersję” – zauważa. Dzięki temu będziesz mógł starannie przygotować się na to, co mogłoby cię zaskoczyć. Poznanie własnych braków i niewiadomych ograniczy ryzyko potencjalnych niespodzianek. Lepszy diabeł znany niż nieznany.
Ogranicz podświadome wpływy
Następny krok to zbadanie własnych podświadomych wpływów – ich wytropienie i unieszkodliwienie. A jak wiadomo, często bywają one błędne lub zwyczajnie deprymujące. Należy więc bacznie przyjrzeć się temu, kiedy i w jakich okolicznościach nasz umysł chciałby rozminąć się z prawdą.
Za błędny samosąd często odpowiadają nadmierna pewność siebie lub odwrotnie – przesadna autokrytyczność. Ale także poleganie na tym, co zrobią inni, podejmowanie decyzji w oparciu o małą próbkę czy fałszywie pojmowana konsekwencja (uparta wierność słowom wypowiedzianym w przeszłości).
Zachowawcza algebra Bena Franklina
Jak uwzględnić wszystkie „za” i „przeciw”, gdy danego dnia mamy w głowie zestaw jednych argumentów, a następnego dnia innych? Prowadzi to najpierw do zagubienia we własnych celach i priorytetach, a następnie do decyzyjnego paraliżu. „Najlepszym sposobem na przepowiedzenie przyszłości jest jej zaprojektowanie” – powiedział jeden z prezydentów USA. Jak to zrobić, nieco wcześniej w prywatnym liście wyjaśnił jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych.
Benjamin Franklin proponuje, by dany problem wtłoczyć w ramy pytania zamkniętego: tak lub nie. Następnie arkusz papieru podzielić na dwie kolumny: za i przeciw. Na uzupełnianie tabeli dać sobie nawet do kilku dni. Kiedy wszystkie argumenty znajdą się już w zestawieniu, wtedy oszacować ich wagę.
Jeśli dwa, po jednym z każdej strony, są sobie równe – wykreśla się je oba. Analogicznie, jeśli znajdzie się powód „za”, którego waga odpowiada dwóm innym powodom „przeciw”, wykreśla się wszystkie trzy, i tak dalej. Jeśli po kilku dniach dalszego rozważania nie pozostaje nic do dodania, wraca się do ustaleń i na ich podstawie podejmuje decyzję.
Proste schematy istnieją. Ale uniwersalne zmienne, które można by podstawić pod szablon, już nie. „Aby konsekwentnie podejmować dobre decyzje, musisz rozwinąć płynność w obszarze, w którym najczęściej je podejmujesz” – radzi Mugler. Mistrza decyzji czyni tylko teoria połączona z praktyką.