Z doniesień części mediów wynika, że do 2050 r. znaczne obszary gęsto zaludnionego lądu znajdą się pod wodą, zaś niektóre miasta zostaną dosłownie ,,zmiecione z powierzchni Ziemi”. Choć informacje te bazują na badaniach przeprowadzonych przez organizację Climate Central, nie oddają jednak istoty sprawy
Mamy do czynienia z klasycznym błędnym kołem. Choć zmiany klimatyczne związane są z działalnością człowieka, wiele opowieści dotyczących ich skutków może wywołać w nas lęk i wprowadzić nas w błąd dotyczący możliwych sposobów działania. Takim przykładem może być artykuł opublikowany w zeszłym miesiącu na łamach pisma „Nature Communications” dotyczący błędnych szacunków podnoszenia się poziomu wód.
Miliony ludzi „pod wodą”
Media wykorzystały to natomiast do stworzenia katastroficznej wizji roku 2050. Dziennik „The Times” opublikował mapę pokazującą, że południowy Wietnam „niemal całkowicie zniknie”, ponieważ ,,znajdzie się pod wodą podczas przypływu”. Czytelnikom przekazano, że „ponad 20 mln mieszkańców Wietnamu mieszka na terenach, które zostaną zalane”, ostrzegano też przed podobnymi zjawiskami na całym świecie.
Wiadomości na ten temat niemal natychmiast podbiły internet. Założyciel organizacji ekologicznej 350.org Bill McKibben, napisał w tweecie, że „za sprawą globalnego ocieplenia nasza planeta kurczy się w zastraszającym tempie”. Klimatolog Peter Kalmus, który kiedyś obawiał się, że zostanie mu przypięta łatka „panikarza”, po ostatnich informacjach stwierdził, że stał się fanem tego pojęcia.
W mediach zapomniano jednak wspomnieć, że obecna sytuacja południowej części Wietnamu jest niemalże identyczna z globalnymi prognozami na 2050 r.
Ludzie zamieszkujący deltę Mekongu od stuleci żyją nad wodą. Wraz z biegiem czasu budowali groble, które chronią ten niezwykle żyzny obszar – tak jest np. w prowincji An Giang. Można obrazowo powiedzieć, że „pod wodą” żyje już część mieszkańców Holandii – część terytorium tego kraju położona jest przecież poniżej poziomu morza. Z kolei w Londynie poniżej linii przypływu mieszka prawie milion osób. Ale pomimo to mieszkańców Holandii, Londynu czy delty Mekongu nie widujemy ze sprzętem do nurkowania, ponieważ ludzkość efektywnie dostosowuje infrastrukturę do celów ochrony przeciwpowodziowej.
We wstępie autorzy badania Climate Central wspominają, że w metodologii „nie uwzględniano zabezpieczeń terenów przybrzeżnych”. Nieźle jak na publikację naukową, ale ze strony mediów nierozważnym jest powoływanie się na takie źródło, by promować tezę o „20 mln ludzi, którzy znajdą się pod wodą”.
Życie poniżej linii przypływu
W rzeczywistości badanie to pokazuje, że na całym świecie 110 mln osób już mieszka „pod wodą”. I niemal wszyscy są dobrze chronieni. Prawdziwa historia, kryjąca się za tymi analizami, to opowieść o triumfie pomysłowości i przystosowywaniu się do życia w trudnych warunkach.
Jak twierdzą autorzy, do 2050 r. kolejne 40 mln ludzi będzie żyć poniżej granicy przypływu. Z innych badań wynika jednak, że będziemy w stanie ochronić prawie wszystkich. Pamiętajmy, że Międzyrządowy Zespół ONZ ds. Zmian Klimatu oszacował całkowity wpływ negatywnych skutków globalnego ocieplenia do 2070 r. jako równoznaczny z utratą przez społeczeństwo 0,2–2 proc. dochodu. Jednocześnie scenariusze ONZ wskazują, że będziemy wtedy bogatsi o 300–500 proc. Reasumując, kolejne 40 mln osób żyjących poniżej granicy przypływu stanowi nieznaczne zwiększenie poziomu komplikacji dla wyzwania, przed którym stoimy i któremu jesteśmy w stanie sprostać.
Zmiany klimatu to problem, z którym musimy się uporać, przywiązując szczególną wagę do losu najbiedniejszych. Ważniejszą, choć budzącą znacznie mniejsze zainteresowanie kwestią jest to, że obecne strategie i tak nie poświęcają wystarczającej uwagi „wyzwaniom”, przed jakimi stają ludzie żyjący poniżej granicy przypływu.
W południowym Wietnamie różnica między wdrożeniem surowej polityki klimatycznej a niepohamowanym zużyciem paliw kopalnianych w skali wieku będzie niemal zerowa. Wdrożenie takiej polityki w skali globalnej – kosztem ogromnych nakładów – zmniejszy liczbę ludzi żyjących poniżej poziomu morza zaledwie o 18 proc. w stosunku do scenariusza, w którym nie wprowadzi się żadnej „polityki zarządzania klimatem”.
Przede wszystkim walka z biedą
Należy zachować odpowiednia perspektywę. Miejmy na uwadze, że liczba zgonów z przyczyn związanych z klimatem (powodzie, huragany, susze, pożary i ekstremalne temperatury) w przeciągu ostatnich stu lat spadła o 95 proc. Co więcej, od 1990 r. zmniejszają się także koszty skutków ekstremalnych warunków pogodowych w stosunku do produktu krajowego brutto.
Niepokojące historie o podnoszącym się poziomie wód niepotrzebnie napełniają ludzi lękiem, zmuszając rządzących do promowania niezwykle kosztownych środków mających pozwolić na redukcję emisji gazów cieplarnianych. Tymczasem najlepszym rozwiązaniem byłoby wyciągnięcie najbiedniejszych ludzi z ubóstwa oraz zapewnienie im ochrony przy pomocy prostej infrastruktury.
© Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org