Przyglądając się współczesnemu człowiekowi, można zauważyć u niego problemy z zaangażowaniem się. Z jednej strony lubimy podejmować inicjatywę, mieć poczucie sprawczości, bo to daje nam poczucie realizacji siebie, sensu i celowości. Jednak zaangażowanie się w coś, pociąga za sobą nieuchronnie podjęcie odpowiedzialności. Dlatego w wielu sytuacjach wolelibyśmy, żeby ciężar zaangażowania wziął na siebie za nas ktoś inny, bo widmo konsekwencji, które trzeba będzie ponieść, może budzić nasze obawy i wątpliwości. Widząc topiącego się człowieka, jedni z nas wskoczą do wody, żeby go ratować w poczuciu odpowiedzialności za drugiego, inni ‒ szacując swoje siły i możliwości ‒ nie odważą się na taką decyzję i poproszą o pomoc kogoś innego. Jeszcze inni przejdą obojętnie, uznając, że to nie ich sprawa. Ten prosty przykład pokazuje, jak różne bywa nasze podejście do kwestii zaangażowania się w konkretną sytuację i w relację z innym człowiekiem.
Angażuję się – wspieram ‒ popieram
Sam termin „angażować się” wskazuje na wielość możliwych kierunków i obszarów, w których człowiek ma szansę realizować siebie. Można być skupionym na sobie samym, na rozwoju własnych możliwości, umiejętności i zdolności, na doskonaleniu duchowym, intelektualnym i cielesnym samego siebie. Można także angażować się w innych ludzi w postaci wsparcia dla nich, motywowania, podtrzymywania na duchu, towarzyszenia w codziennych zmaganiach. Nasza sprawczość może także być ukierunkowana w stronę konkretnych przedsięwzięć mających szerszy zasięg. W tym kontekście współczesny człowiek włącza się np. w ochronę planety w postaci szerzenia świadomości proekologicznej, w rozwój sztucznej inteligencji upatrując w niej szansę na poprawę dobrobytu ludzkości czy w działalność polityczną, wierząc w jej skuteczność i sensowność. Angażowanie się często rozumiemy jako niesienie pomocy lub szeroko rozumianego wsparcia. Wykładowca, który podejmuje swoją pracę z pasją i przekonaniem, wspiera studentów, motywując ich do samorozwoju, wierząc, że kiedyś przyniesie to oczekiwane rezultaty w ich życiu. Nasze zaangażowanie może więc przybierać różne postaci: materialną (finansową), ideową (światopoglądową), mentalną i intelektualną na drodze doskonalenia się jednostki. Jednakże kluczowe ‒ dla wszelkiego rodzaju zaangażowania ‒ wydaje się sformułowanie: ja mogę. Ono ujawnia cały sens kreacjonizmu, który spoczywa w moich rękach. Ode mnie dużo zależy. Mój głos, moja postawa, mój wybór – mają znaczenie. Nie tylko dla mnie, ale także (a może przede wszystkim?) dla innych.
Przeczytaj także:
Optymistyczna sprawczość
Wielki optymizm takiego stanowiska opisywał przywołany na wstępie Jean Paul Sartre, który uważał, że człowiek, przychodząc na ten świat, jest tylko (aż?) czystą potencjalnością. Dopiero później, z biegiem czasu, człowiek określa siebie, nadaje kształt i formę swojej egzystencji pod każdym względem, biorąc w ręce swe życie i nadając mu konkretną postać.
„Człowiek jest tylko tym, czym siebie uczyni. Człowiek przede wszystkim istnieje, tzn. stworzy siebie dopiero w przyszłości i jest świadomy tego swojego rozwoju w przyszłości”.
Optymizm jego podejścia podpowiada współczesnemu człowiekowi, że nie ma dla niego ograniczeń. Żadne warunki zewnętrzne ‒ jeżeli tylko pozostanę ich świadom ‒ nie są w stanie zahamować mojego samodzielnego kierowania moim życiem. Mój los jest w moich rękach i tylko ode mnie zależy, co z nim zrobię.
W przekonaniu Sartre’a jedyne, co mnie definiuje, to moje działanie. Moje czyny, podjęte decyzje i dokonywane wybory, tworzą mnie jako człowieka: bez jakichkolwiek wcześniejszych uwarunkowań, korzeni, wpływów z zewnątrz, które mogłyby utrudniać budowanie siebie od zera.
„Jedyna nadzieja leży w działaniu i jedyną rzeczą, która pozwala człowiekowi żyć – jest czyn. W konsekwencji mamy tu do czynienia z moralnością czynu i zaangażowania się”.
Kwestia moralności wydaje się tutaj bardzo ważna, ponieważ tworząc siebie, dokonuję cały czas wyboru swojej moralności. Decyzje, które podejmuję, wskazują na wartości, których chcę bronić lub które odrzucam. Angażując się w siebie, w innego, w konkretną sprawę zawsze staję po stronie systemu wartości, który realizuję właśnie poprzez akt zaangażowania się w coś lub w kogoś. Kluczową kwestią etyczną jest tutaj poczucie odpowiedzialności. Wracając do przywołanego na wstępie przykładu: widząc tonącego człowieka, chcę mu pomoc, bo wartość ludzkiego życia jest dla mnie w tej sytuacji najważniejsza. Trzeba się zaangażować. Ale jak to zrobić w sposób odpowiedzialny? Czy starczy mi sił i umiejętności, żeby pomóc, samemu skacząc do wody na ratunek komuś innemu, czy bardziej rozsądne byłoby wezwanie na pomoc kogoś bardziej doświadczonego? Śledząc bieżące informacje z okresu urlopowego, okazuje się, że są i tacy, którzy odrzucą jakiekolwiek zaangażowanie w takiej sytuacji, uznając, że to nie ich sprawa. Po stronie jakich wartości wtedy stają i jak zrozumieć ich poczucie odpowiedzialności za innego? Sartre powiedziałby: „jesteś wolny – wybieraj”, ale wybór wyborowi nierówny. Szczególnie patrząc na konsekwencje.
Niewątpliwie stanowisko prezentowane przez ojca współczesnego egzystencjalizmu, uświadamia człowiekowi wielką sprawczość i możliwości realizacji, które są ukryte w każdym z nas. To od nas zależy, co z nimi zrobimy. Sartre uważa, że
„jest to doktryna najbardziej optymistyczna, albowiem uznaje, że przeznaczenie człowieka zawarte jest w nim samym”.
Z drugiej jednak strony warto popatrzeć na tak skrajny optymizm z nutą krytycyzmu. Sartre uważa, że w samej tylko woli i sile zaangażowania się, leży wartość tego co robimy.
„Można wybierać wszystko, jeżeli tylko leży to w płaszczyźnie wolnego zaangażowania się”.
Wiemy jednak, że człowiek potrafi z całym sercem, przekonaniem i pasją włączyć się w działalność destrukcyjną, a nawet zbrodniczą. Czy jeśli robi to z pełnym przekonaniem i z pasji, to wystarczy do usprawiedliwienia jego wyborów i decyzji krzywdzących dla innych ludzi?
Zobacz też:
Pokora wobec własnych możliwości
Z drugiej strony: czy rzeczywiście dysponujemy pełną wolnością, kreując swoje życie i angażując się w różne sytuacje życiowe? Każdy z nas, przychodząc na ten świat, już jest w jakiś sposób określony przez kulturę, obyczajowość, tradycję, wychowanie miejsca i czasu, w którym się narodził. Oczywiście, można próbować odciąć się od tego, lub nawet – walczyć z tymi uwarunkowaniami, tylko czy zawsze ma to sens? Czy taki proces miałby swoją wartość jeśli by go podjąć tylko dla uzyskania absolutnej swobody zaangażowania się na nowo – jak chce tego Sartre?
Przesłanie Sartre’a niewątpliwie jest ważne i motywujące dla współczesnego człowieka, który często bojąc się odpowiedzialności, rezygnuje z działania i zaangażowania się. Zig Ziglar (1926‒2012 r.), amerykański pisarz, powiedział kiedyś:
„Większość ludzi, którzy nie spełniają swoich marzeń, ponosi porażkę nie przez brak możliwości, a przez brak zaangażowania”.
I to przekonanie wpisuje się doskonale w sposób myślenia Sartre’a. W podobnym duchu wypowiadali się także starożytni myśliciele, wystarczy przywołać Herodota (484‒425 p.n.e.), greckiego historyka, który powiedział:
„Całe nasze życie to działanie i pasja. Unikając zaangażowania w działania i pasje naszych czasów, ryzykujemy, że w ogóle nie zaznamy życia”.
Człowiek ma w swoich rękach ogromną sprawczość. Nasze życie, w swej istocie, polega na zaangażowaniu: w innych ludzi, w ważne sprawy, w siebie samego. Warto jednak pamiętać, że nasza sprawczość nie jest absolutna, a każdy z nas, żyjąc pośród innych ludzi, w różnego rodzaju relacjach i zależnościach, nie dysponuje wolnością totalną.
Doceńmy zatem i korzystajmy z tej wolności, którą mamy, angażując się w sprawy dla nas ważne, ale też – nie przeceniajmy naszych możliwości i sprawczości, którą dysponujemy.
Źródła
Jean Paul Sartre, Egzystencjalizm jest humanizmem, Warszawa 1998
Herodot, Dzieje, Warszawa 2020
Zig Ziglar, Do zobaczenia na szczycie, Warszawa 1997
Może cię również zainteresować: