Jak po wakacjach wrócić do szkoły czy biura i nadal uchodzić za człowieka oczytanego, który trzyma rękę na pulsie polskiego rynku wydawniczego? Spokojnie, nasi dziennikarze wybrali dla Was najciekawsze książki, które ukazały się w tym roku
Oto sześć książek, które warto przeczytać w wakacje i pochwalić się tym jesienią.
1. Kristen Roupenian, Kociarz, przeł. Magdaleny Sommer, MUZA SA, Warszawa 2019
Jeśli nie jesteście jedną z tych 4,5 mln osób, które przeczytały opowiadanie Kristen Roupenian na stronie „New Yorkera”, nadal możecie to zrobić. Ale korzystając z wakacji, możecie też sięgnąć po polską wersję Kociarza. Najpopularniejszy tekst prozatorski w internetowej historii magazynu stał się także tytułowym opowiadaniem zbioru, który w kwietniu ukazał się w przekładzie Magdaleny Sommer.
W sieci viralowy sukces zapewniła Kociarzowi przede wszystkim przenikliwość, z jaką Roupenian opisała życie uczuciowe pokolenia milenialsów – brak pewności siebie i kompleksy młodych ludzi, które w przypadku kobiet prowadzą do sytuacji, w jakich wolałyby się nigdy nie znaleźć, zaś u mężczyzn – do realizowania wypaczonych wzorców męskości. Nie bez znaczenia był także czas, w jakim ukazało się opowiadanie. Koniec 2017 r. upłynął wszak pod znakiem #MeToo, kampanii, która otworzyła wielu ludziom oczy na powszechność seksizmu i wykorzystywania seksualnego kobiet i mężczyzn w miejscach pracy, w show-biznesie i w codziennym życiu. Roupenian pokazała, że w relacji między dwojgiem ludzi granica jest bardzo cienka, a jej przekroczenie bywa trudno uchwytne zarówno dla ofiary, jak i sprawcy; są to słowa być może zbyt ostre w kontekście Kociarza, ale pokazują jednak, jak bardzo brakuje nam języka do opisania tego, co klasyfikuje się gdzieś pomiędzy gwałtem a średnio udanym stosunkiem z niewłaściwą osobą.
Dlaczego powinniście przeczytać Kociarza?
Na tle tytułowego opowiadania pozostałe wypadają nieco mniej efektownie, ale warto sięgnąć po cały tom. Nadal będziesz sporo do tyłu, bo o #MeToo mówiło się raczej kilkanaście miesięcy temu, ale znajomość większego wycinka twórczości Roupenian pozwoli ci spojrzeć z góry na tych, którzy przeczytali tylko Kociarza i mówić: „Rewelacyjne, ale w innych jej tekstach widać pewne braki warsztatowe”.
Dominika Kardaś
2. Joanna Jędrusik, 50 twarzy Tindera, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019
Jeśli nie jesteście jedną z tych 2 mld osób, które mają konto na Tinderze, nadal możecie je założyć. Ale jeśli wolicie przeżywać przygody raczej cudze niż własne, możecie sięgnąć po 50 twarzy Tindera Joanny Jędrusik, czyli relację autorki z kilku lat, w których aktywnie korzystała z tej randkowej aplikacji.
Jak było? Różnie. Ta książka to katalog typów, które można spotkać, przewijając kolejne zdjęcia na Tinderze i umawiając się na kolejne randki. Wśród nich znajdziemy antyfeministę, poliamorystę, smutnego naukowca poszukującego leku na raka czy self-made przegrywa, który na pierwszej randce najpierw opowiada o wszystkich swoich problemach, a potem zatruwa się fishburgerem. Bywa śmiesznie, ale w gruncie rzeczy z tej panoramy wyłania się smutny obraz tinderującej społeczności – borykającej się z depresją, uzależnieniami, kompleksami, złamanymi sercami i korporacyjną propagandą sukcesu. Momentami książka osuwa się w retorykę publicystyczno-poradnikową – jest kaznodziejskie słowo o tym, że nikt nie ma prawa zmuszać nikogo do seksu i żeby nie bać się mówić „nie” czy refleksje o konserwatyzmie polskich mężczyzn. To te mniej atrakcyjne fragmenty, ale jeśli nie oczekujecie pogłębionej analizy społecznej czy psychologicznej, to w trakcie lektury można się całkiem nieźle bawić – trochę pośmiać, trochę wzruszyć, trochę zezłościć.
Dlaczego powinniście przeczytać 50 twarzy Tindera?
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak w trzech prostych krokach rozpoznać na Tinderze neofaszystę albo poczytać o tym, dlaczego nie warto umawiać się z pisarzami i dziennikarzami – to będzie idealna lektura na lato.
Dominika Kardaś
3. Michel Houellebecq, Serotonina, przeł. Beata Geppert, W.A.B., Warszawa 2019
Kiedy Florent-Claude Labrouste poznaje lubieżną prawdę o swojej dziewczynie, postanawia zmienić całkowicie swoje życie. Wpada tym samym w wir coraz bardziej nachalnych wspomnień starych związków i minionych partnerek. Wieczne rozpamiętywanie przeszłości, nieustające próby restartu własnego libido i sentymentalne odwiedziny starych znajomych, których autor z rezygnacją nazywa przyjaciółmi – wszystko to prowadzi do coraz większego zwątpienia. W udźwignięciu trudów życia ma jednak pomóc Captorix – fikcyjny lek na depresję, który pojawia się w książce w coraz większych dawkach.
To dzięki niemu Florent-Claude jakoś daje sobie radę – podróżuje przez Normandię, przenosi się z hotelu do hotelu, spędza wieczory w upojeniu. W wolnych chwilach rozpamiętuje życiowe porażki. Jego rozrywką staje się przerzucanie kanałów telewizyjnych. W chwili intelektualnego zrywu zaczyna interesować się ornitologią. To wszystko pomaga mu zabić czas, który pozostał mu do zbliżającej się – oby jak najszybciej – śmierci. Serotonina Houellebecqa pozbawiona jest co prawda wyrazistej fabuły, jednak w dalszym ciągu skutecznie potrafi zdołować i przybić. Autor, który od lat dzierży miano „kronikarza dekadencji społeczeństwa zachodniego” i tym razem nas nie rozczaruje. Jego najnowsza książka nie pozwoli nam zapomnieć, że przeznaczeniem ludzkości jest zagłada oraz – co gorsze – nieuchronna impotencja.
Dlaczego powinniście przeczytać Serotoninę?
To niewątpliwie obowiązkowa lektura w sezonie 2019. Szczególnie sprawdzi się podczas samotnych wakacji nad deszczowym Bałtykiem.
Katarzyna Rodacka
4. Rebecca Solnit, Nadzieja w mroku, przeł. Anna Dzierzgowska, Karakter, Kraków 2019
Rebecca Solnit to amerykańska historyczka, eseistka i działaczka społeczna dopiero odkrywana przez polskich czytelników. W świecie zrobiło się o niej głośno głównie za sprawą esejów napisanych w latach 2008–2014, zebranych w książce Mężczyźni objaśniają mi świat (Men Explain Things to Me). W jednym z nich ukuła termin mansplainingu, tzw. panjaśnienia, czyli komentowania lub wyjaśniania czegoś kobiecie przez mężczyznę w sposób protekcjonalny, zbyt pewny siebie, często niedokładny lub uproszczony.
W wakacje, gdy długotrwała susza daje się we znaki nie tylko rolnikom, a naukowcy apelują, że zostało nam 12 lat na powstrzymanie katastrofy klimatycznej, warto sięgnąć po jej Nadzieję w mroku. To rozważania o istocie rozpaczy, nadziei i zmiany, która zaczyna się od pojedynczego człowieka. „Postępowe, ludowe i oddolne ruchy społeczne odniosły wiele zwycięstw” – przekonuje autorka. Jednocześnie przykładami z historii najnowszej udowadnia, że zmiany społeczne, kulturowe i polityczne nie zachodzą w sposób przewidywalny. Kilkadziesiąt dni przed upadkiem muru berlińskiego nikt nie przypuszczał, że rozpadnie się blok wschodni, uczestnicy Arabskiej Wiosny czy ruchu Occupy Wall Street również nie znali rozmiaru i znaczenia zmian, jakie wywoła ich działanie. Solnit podkreśla, że zwycięstwo nigdy nie jest pewne, ale przybliżyć nas do niego może tylko aktywna postawa.
Nadzieja w mroku koncentruje się na kwestiach dotyczących pracy, klimatu i ochrony środowiska. Autorka opisuje m.in. przypadek Richmond, stolicy stanu Wirginia, w którym mała koalicja oddolnych ruchów pokonała wielką kompanię naftową, dzięki czemu zapobiegła niekorzystnym dla środowiska zmianom.
Dlaczego powinniście przeczytać Nadzieję w mroku?
Ten esej przywraca pamięć o sprawstwie jednostki i sile, jaka płynie z działania wielu ludzi połączonych wspólnym celem.
Martyna Słowik
5. Kateřina Tučková, Wypędzenie Gerty Schnirch, przeł. Julia Różewicz, Afera, Wrocław 2019
Po dziesięciu latach od czeskiej premiery możemy wreszcie w wersji polskiej przeczytać głośną powieść Kateřiny Tučkovej, która przyniosła pisarce sukces komercyjny i Nagrodę Czytelników Magnesia Litera (czeski odpowiednik Nagrody Literackiej Nike). Dotychczas Tučková była znana polskim czytelnikom jedynie jako autorka – również cieszących się dużą popularnością – Bogiń z Žitkovej.
Do spisania historii Gerty Schnirch autorkę zainspirowało samo życie. Po rozpoczęciu nauki w Brnie zamieszkała w dawnej dzielnicy niemieckiej. Zainteresowana, dlaczego część miasta w samym jego centrum, pełna pięknych klasycystycznych i secesyjnych budynków, ma dziś tak złą opinię i jest tak bardzo zaniedbana, zaczęła zgłębiać historię okolicy. W ten sposób dowiedziała się o wypędzeniu Niemców z Brna oraz marszu śmierci. Po zakończeniu II wojny światowej w nocy z 30 na 31 maja 1945 r. 20 tys. brneńskich Niemców zostało wyprowadzonych w kierunku austriackiej granicy. W Pohořelicach zbudowano dla nich prowizoryczny obóz, ale szybko wybuchła w nim epidemia czerwonki; w rezultacie zmarło ponad 500 osób. Wielu innych nie wytrzymało trudów drogi lub zostało zastrzelonych przez żołnierzy. Ostatecznie pochód śmierci pochłonął ponad 1,5 tys. ofiar.
Tučková opowiada o tragicznych wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat z perspektywy Gerty Schnirch, która z kilkumiesięczną córeczką zostaje wypędzona z miasta. Udaje jej się ocalić życie swoje i dziecka, a po latach wrócić do zupełnie odmienionego Brna, w którym nikt na „parszywą Niemkę” już nie czeka.
Dlaczego powinniście przeczytać Wypędzenie Gerty Schnirch?
Czeska kultura to nie tylko piwo, żart i „czeski film”, ale także tragiczne wydarzenia bezpośrednio osadzone w trudnej historii XX w.
Łukasz Grzesiczak
6. Ľubomír Lipták, Słowacy. Stulecie dłuższe niż sto lat, przeł. Magdalena Bystrzak, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2019
Słowacja pozostaje jednym z najmniej znanych naszych sąsiadów, a zarazem – biorąc uwagę podobieństwo języków i długość wspólnej granicy – sąsiadem, o którym brak wiedzy jest najbardziej wstydliwy.
Na szczęście polskich wydawnictw na temat Słowacji przybywa. Nakładem Książkowych Klimatów jeszcze w tym roku ukaże się jedna z najgłośniejszych słowackich powieści Rivers of Babylon Petra Pišťanka oraz reportaż niezwykle popularnego u naszych sąsiadów dziennikarza Andreja Bána, zaś Universitas szykuje polskie wydanie publikacji Słowacja. Dzieje obojętności Martina M. Šimečki.
Ten dobry dla słowackiej książki rok w Polsce rozpoczęło jednak Międzynarodowe Centrum Kultury. Nakładem wydawcy magazynu „Herito” ukazała się książka Słowacy. Stulecie dłuższe niż sto lat historyka Ľubomíra Liptáka, która stanowi świetne przygotowanie do lektury zapowiadanych słowackich premier.
Choć krakowski wydawca wzbrania się przed określeniem tej publikacji mianem kompendium najnowszej historii politycznej, społecznej czy kulturalnej Słowacji i Słowaków, zwracając uwagę na literacki styl tekstów, książka zdaje się literaturą podstawową w przypadku próby zrozumienia naszego południowego sąsiada. Czyż niedawne ukąszenie „mečiaryzmem” nie ma swoich początków w opisanej przez Liptáka faszystowskiej Republice Słowackiej? Dlaczego idea czechosłowacyzmu nie mogła uratować Czechosłowacji przed rozpadem? Dlaczego Bratysława nie jest stolicą kraju w sensie takim jak Warszawa czy Praga? Na te – i nie tylko – pytania odpowiedzi przynosi ta książka.
Dlaczego powinniście przeczytać Słowacy. Stulecie dłuższe niż sto lat?
Bo wstyd nie wiedzieć w zasadzie nic o sąsiednim kraju, a Słowacja to nie tylko narty, Janosik i bryndzové halušky.
Łukasz Grzesiczak