Firma z amerykańskiego stanu Oregon chce budować niewielkie reaktory jądrowe. Mają być bezpieczniejsze i tańsze niż tradycyjne atomowe molochy
Energetyka jądrowa jest w defensywie – jeszcze w połowie lat 90. odpowiadała za 17,6 proc. światowego zapotrzebowania na prąd, ale dziś jest to zaledwie 11 proc. Niechęć do atomu budzą zdarzające się co jakiś czas katastrofy, takie jak ta w Czarnobylu czy Fukushimie, problem ze składowaniem odpadów radioaktywnych oraz koszty funkcjonowania elektrowni.
Wyliczenia polskiego rządu dotyczące budowy elektrowni jądrowej o łącznej mocy 6-9 GW wskazują na koszt rzędu 70 mld zł. Dla porównania – koszty nowego bloku węglowego w elektrowni Ostrołęka o mocy 1 GW miałyby się zamknąć sumą ok. 6 mld zł.
Niemniej energetyka jądrowa jest od innych nieodnawialnych źródeł energii znacznie bardziej przyjazna dla środowiska, ponieważ nie emituje dwutlenku węgla i nie uwalnia zanieczyszczeń do atmosfery. W porównaniu z niektórymi odnawialnymi źródłami energii, jest także relatywnie tania.
Pomysł, który zrewolucjonizuje energetykę?
Amerykańska firma NuScale pracuje nad rozwiązaniem, które wyeliminowałoby przynajmniej część wad obecnych reaktorów jądrowych. Planowane urządzenia miałyby być mniejsze, a w elektrowni można by je umieszczać w formie modułowej, niczym ułożone obok siebie baterie. Każda z takich baterii mieściłaby się w cylindrze o długości ośmiu metrów, ale zajmowałaby znacznie mniej miejsca niż tradycyjne reaktory.
Kolejną zaletą rozwiązania proponowanego przez NuScale jest wyeliminowanie podatnych na defekty elementów konstrukcyjnych. Elektrownie atomowe są faktycznie elektrowniami na parę. Woda używana do chłodzenia reaktorów jednocześnie napędza turbiny prądotwórcze. NuScale chce wyeliminować zbędne rury i pompy, które mogą ulegać awariom, uniemożliwiającym chłodzenie rdzenia. Zmianę miałoby umożliwić zanurzanie modułów w wodzie i wykorzystanie zjawiska konwekcji oznaczającego, że cieplejsza woda ma naturalną tendencję do kierowania się ku górze zbiornika.
Takie moduły mogłyby być produkowane i składane w fabrykach, a dostarczane już w całości do elektrowni. To spory plus takiego rozwiązania, bo produkcja seryjna stanowi szansę na redukcję kosztów.
Minusem modułowej elektrowni jest to, że miałaby znacznie mniejszą moc od tradycyjnej – pojedyncze urządzenie generowałoby moc rzędu 60 MW. Nawet jeśli technologia tworzona przez NuScale nie zastąpi wielkich zakładów produkujących prąd, może stanowić uzupełniający element zasilania dla sieci opartych na energii odnawialnej. Atom jest stabilnym źródłem produkującym prąd 24 godziny na dobę z tą samą mocą, dlatego może uzupełniać niedobory energii wypływającej np. z farm wiatrowych, które są uzależnione od pogody.
Źródła: sciencemag.org, Business Insider