Wizja święta niepodległości dzieli Ukraińców. Jedni chcą, by było pełne powagi i koncentrowało się na trwającej wojnie. Inni uważają, że powinno być symbolem szczęścia i zabawy
Wieczorem w podwórzu na kijowskim Padole didżej gra współczesną ukraińską muzykę. Dominuje ta z ostatnich lat, ale przeplatana jest też piosenkami z poprzednich dwóch dekad. Tańczą do niej zebrani, głównie dwudziestokilkulatkowie. Im później, tym podwórze bardziej się zapełnia. To impreza Ukraine Now 28 z okazji Dnia Niepodległości 24 sierpnia, czy – jak wolą organizatorzy wydarzenia – urodzin Ukrainy.
„U nas nie ma zwyczaju robienia fajnych imprez w Dniu Niepodległości, bo wydaje się dziwne obchodzenie go w barze” – mówi dwudziestopięcioletni Andrij Jankowski.
Jest jednym z założycieli baru Chwylowy, gdzie odbywa się zabawa. Jankowski chce, by to święto przestało kojarzyć się z żałobą, a zaczęło ze szczęściem. Wyjaśnia, że to dzień powstania ukraińskiego państwa, a nie opłakiwanie upadku Związku Radzieckiego.
Innego zdania jest cztery lata starszy od niego Roman Nabożniak, który ponad rok służył w armii. Popiera pomysł parady wojskowej. Według niego święto powinno być jednoznacznie kojarzone z armią. Tłumaczy, że jest ona „gwarancją, obrońcą, atrybutem i nieodzowną składową niepodległości”. Nie ma jednak nic przeciwko temu, by ludzie świętowali ten dzień na rozmaite sposoby. Przyznaje, że gdyby nie wysokie ceny biletów, sam wybrałby się na rozpoczynający się tego dnia festiwal muzyki elektronicznej.
Rap zamiast czołgów
Wybrany w kwietniu 2019 r. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski początkowo zapowiedział, że nie będzie żadnej defilady z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Decyzję tłumaczył wysokim kosztem parady. Przekonywał, że pieniądze lepiej przeznaczyć na premie dla żołnierzy.
Ostatecznie, chyba trochę z obawy przed reakcjami społecznymi, Kancelaria Prezydenta zapowiedziała, że nie będzie parady z udziałem pojazdów wojskowych, ale odbędzie się Pochód Godności. 24 sierpnia z samego rana na centralnym placu Kijowa ustawiły się nieduże kolumny różnych służb mundurowych (od wojskowych po strażaków). Ceremonię rozpoczęło sto uderzeń w dzwon ku pamięci zabitych podczas protestów na kijowskim Majdanie Niepodległości i w trakcie wojny we wschodniej części kraju. W rezultacie konfliktu ze wspieranymi przez Rosję separatystami zginęło ponad 13 tys. ludzi, a 30 tys. zostało rannych.
Zełenski, w swoim przemówieniu, podnosił kwestie polityczne i społeczne, które mogą łączyć, a nie dzielić społeczeństwo. Z tego powodu np. wiele mówił o sukcesach sportowych, którymi żyją mieszkańcy każdego kraju.
Następnie odśpiewano hymn z udziałem chóru służb mundurowych, zespołu ludowego, pianistów, piosenkarki pop i raperki. Była to próba połączenia tradycyjnego wykonania ze współczesnym. Ukraińcy różnie to ocenili, ale na pewno zachwycony był prezydent, który co jakiś czas uśmiechał się, kiwał głową, a na koniec zacisnął pięść, pokazując, że „jest super”.
Po hymnie nagrodzono odznaczeniami państwowymi osoby w różny sposób zaangażowane w wojnę na wschodzie kraju – od żołnierzy po aktywistów.
Parada „w cywilu”
Decyzja prezydenta o skasowaniu parady wojskowej wzburzyła część społeczeństwa. Krytycy uważają, że defilada powinna upamiętniać walczących na wschodzie i tych, którzy zginęli w trakcie wojny. Z tego powodu weterani zorganizowali Marsz Obrońców rozpoczęty chwilę po oficjalnych obchodach Dnia Niepodległości. Weterani, wojskowi, aktywiści, a także mieszkańcy Kijowa i innych miast zebrali się w parku im. Tarasa Szewczenki oddalonym półtora kilometra od Majdanu.
Był wśród nich Roman Nabożniak. Przyszedł w ubraniu cywilnym. Mówi, że po demobilizacji założył mundur tylko dwa razy. Dla niego to atrybut wojny i strój roboczy, którego nie chce wkładać bez potrzeby. Nie czuje się żołnierzem z powołania. Przed 2014 r. uchylał się od służby. Dopiero po wybuchu wojny zaczął rozważać pójście do wojska. Szkolił się i nabierał przekonania co do słuszności tej decyzji, aż pewnego dnia obudził się i zrozumiał, że nie może postąpić inaczej. Ponad rok służył w obwodzie donieckim i ługańskim. Do cywila wrócił w październiku 2016 r.
Według danych policji w Marszu Obrońców wzięło udział niemal 20 tys. osób. Na początku szły rodziny poległych żołnierzy z portretami bliskich, dalej inwalidzi wojenni, niektórzy poruszali się dzięki protezom lub na wózkach. To te pierwsze kolumny robiły największe wrażenie na ludziach zebranych na kijowskich ulicach. Wielu z przyglądających się pochodowi płakało, składało kwiaty, dziękowało lub klękało przed maszerującymi. Na koniec zgromadzeni wspólnie odśpiewali hymn. Ostatecznie na Majdanie mogło zebrać się nawet do 50 tys. ludzi.
Nie dołączyć do klubu
24 sierpnia jest dniem wolnym od pracy. Jednak w tym roku święto wypadło w sobotę, więc weekend wydłużono jeszcze o poniedziałek. Wielu mieszkańców trzymilionowego Kijowa nie interesowały wydarzenia w centrum miasta. Niektórzy oglądali aranżację hymnu w telewizorach i na telefonach. Często wyjeżdżali poza miasto, odpoczywali w parkach lub na plażach.
Andrij Jankowski został w Kijowie i przygotowywał imprezę w swoim barze. Przyszedł na nią w zawiązanej na głowie czerwonej chustce i w niebieskiej koszulce na ramiączkach z nadrukowanym herbem Ukrainy – trójzębem tak zaprojektowanym, by przypominał symbol Supermana. Chociaż Jankowskiego nie interesują parady ani marsze, to czuje się związany z Ukrainą. Chce jednak obchodzić ten dzień z dala od polityki i wojny, a także znaleźć coś, z czego może być bardziej dumny niż czołgi i broń.
Uważa, że ostatni rok dał mu wiele powodów ku temu. Na Ukrainie odbyły się wybory, a sytuacja militarna ani ekonomiczna nie uległy pogorszeniu. Mówi, że kraj uniknął losu członków tzw. Klubu 27 – zalicza się do nich popularnych muzyków, takich jak Jimi Hendrix, Janis Joplin, Kurt Cobain czy Amy Winehouse, którzy popełnili samobójstwa lub zginęli właśnie w wieku 27 lat. Jankowski porównuje Ukrainę do człowieka, który w swoich latach 20. wciąż szaleje, ale zbliżająca się trzydziestka każe myśleć o poważnym życiu dorosłego.
Robienie zarzutu z pójścia na imprezę w Dniu Niepodległości, gdy toczy się wojna, uważa za populizm.
„Ludzie świętują coś każdego dnia. Ktoś ma urodziny, a ktoś inny wesele. W piątki i soboty są imprezy, więc dlaczego akurat w ten dzień ludzie mają tego nie robić?” – pyta retorycznie.
W tym zgadza się z nim Nabożniak. Twierdzi, że razem z towarzyszenia walczył m.in. o pokój w Kijowie czy prawo do organizowania imprez, koncertów i świąt.
Wartość krwi i śmierci
Mimo tak rozbieżnych ocen samego święta i odbywających się tego dnia wydarzeń, 24 sierpnia nie doszło do żadnych poważnych incydentów. Czuć było napięcie między Kancelarią Prezydenta a weteranami, którzy, często z niechęcią, wypowiadali się o rapowaniu hymnu, jednak nie wznosili okrzyków wymierzonych w prezydenta.
Nabożniak uważa, że wystarczało jedno wezwanie organizatorów marszu, by zebrani na Majdanie ruszyli do znajdującego się nieopodal budynku Kancelarii Prezydenta. Nikt tego jednak nie zrobił.
„Po 2014 r. na Ukrainie jest świeże i jasne rozumienie tego, czym jest krew i śmierć. Wiele osób pamięta trumny niesione przez Majdan. Myślę, że wiele osób nie chce, by to się powtórzyło” – wyjaśnia Nabożniak. – „Ukraińcy mają świadomość wolności, którą wywalczyli, i ceny każdej kropli krwi”.
Dzięki tej „szczepionce”, jak ją określa, tak mu bliski i ważny dla niego dzień nie ma jednego tylko wymiaru. Można go świętować na różne sposoby, różniąc się, ale nie nienawidząc. Po marszu weteran poszedł z żoną na randkę, bo tego dnia przypada też rocznica ich ślubu.