Muzyka, która uchodzi za synonim złego smaku i prostactwa, cieszy się niewiele mniejszą popularnością niż zachodnio brzmiący pop. O fenomenie disco polo rozmawiamy z Moniką Borys, autorką książki Polski bajer. Disco polo i lata 90.
Według danych CBOS z 2018 r. dwie trzecie Polaków lubi i słucha disco polo. Trend ten widać także w telewizji publicznej, która szybko zorientowała się, że obecność tej muzyki zwiększa oglądalność. Sylwester z Dwójką w Zakopanem w 2018 r., gdzie obok Luisa Fonsiego, autora światowego hitu „Despacito”, wystąpił Zenek Martyniuk, miał najwyższą oglądalność wśród wszystkich imprez emitowanych tego dnia. Miało go obejrzeć nawet 5 mln Polaków. W sierpniu tego roku Kielecką Galę Disco Polo w TVP2 obejrzały 2 mln osób.
Cała Polska tańczy
Mimo tych wyników krytycy odnoszą się do muzyki Bayer Full, Boysów i Shazzy z najwyższą pogardą, a prezesa TVP Jacka Kurskiego oskarżają o celowanie w najniższe gusta Polaków, co służyć ma rzekomo pozyskaniu prowincjonalnego i niezamożnego widza, którym łatwo manipulować. Nawet jeśli to prawda, to prezes Kurski nie jest pionierem. Romans elit politycznych z discopolowymi brzmieniami zaczął się jeszcze w latach 90., na początku istnienia tego gatunku.
W kampanii przed wyborami prezydenckimi w 1995 r. Aleksander Kwaśniewski odniósł sukces przy dźwiękach hitu zespołu Top One pt. „Ole Olek”. „Mało kto wie, że na kolejnej kasecie formacja nagrała przeprosiny skierowane do swoich fanów za to, że zaangażowała się politycznie. Jak sądzę, nawet nie chodziło o to, że Top One źle życzyło Kwaśniewskiemu, ale członkowie zespołu chyba po prostu poczuli się zawłaszczeni politycznie” – mówi Monika Borys.
Później po discopolowe rytmy sięgnęła m.in. Samoobrona, na zamówienie której Dr Jasnowidz nagrał serię „rolniczych protest songów”. „Ze względu na elektorat tej partii były to piosenki, które opowiadały o tym, jak źle żyje się rolnikom po transformacji ustrojowej” – tłumaczy badaczka. Wskazuje także, że „disco polo zaangażowane” nigdy nie przebiło się do mainstreamu.
Kto się wstydzi disco polo?
„Wydaje mi się, że wstyd związany z disco polo jest wynikiem debaty publicznej, jaka się wywiązała na temat tej muzyki” – mówi Monika Borys. Jej zdaniem ludzie wcale nie wstydzą się słuchać disco polo, o czym świadczą chociażby wyniki CBOS. Wstyd został niejako wymyślony i narzucony przez elity, które w latach 90. zaczytywały się Buntem mas José Ortegi y Gasseta, z trwogą przyjmując wszelkie przejawy emancypacji ludu.
Monika Borys jest jednak przekonana, że disco polo będzie się rozwijało i ewoluowało. „Może w którymś momencie przestanie też kojarzyć się z konserwatywnymi treściami, seksizmem i małomiasteczkowością, a stanie się bardziej otwarte, stanie się muzyką różnorodności i miłości” – sugeruje autorka Polskiego bajeru.