U progu trzeciej dekady XXI w., kiedy w Finlandii 34-letnia Sanna Marin staje na czele rządu, ciągle zastanawiamy się, czy prezydentka to w Polsce dobry pomysł
Dlaczego kobietom nie jest łatwo stanąć w walce o przywództwo polityczne? Co musi się zmienić, by nasza scena polityczna nie była tak bardzo zdominowana przez mężczyzn? Na te pytania w najnowszym odcinku podcastu Audioplastykon odpowiada prof. Renata Mieńkowska, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.
„W Polsce kobiety w polityce ciągle kojarzone są albo z tymi, które wnoszą do debaty publicznej ciepło i ugodowość, albo z tymi, które pozbawione są instynktu opiekuńczego i nie chcą zajmować się domowym ogniskiem, a wolą realizować ambicje stereotypowo kojarzone z mężczyznami” – mówi prof. Mieńkowska. Jak podkreśla, na stanowisku głowy państwa wiele osób woli ciągle widzieć mężczyznę, bo czują, że budzi on większy respekt – a taka jest przecież najważniejsza funkcja głowy państwa.
Gdzie jest polska Čaputová?
Na świecie – i wcale nie trzeba szukać daleko, bo swoje prezydentki mają chociażby Chorwacja i Słowacja – takie myślenie powoli odchodzi w przeszłość. Zapewne dlatego Koalicja Obywatelska jako „polską Čaputovą” proponuje Małgorzatę Kidawę-Błońską; kobietę na stanowisko prezydenta ma też zaproponować Lewica. Czy to się może udać?
„Uważam, że polskie społeczeństwo dojrzało do prezydentki, natomiast niekoniecznie musi być nią Małgorzata Kidawa-Błońska. To – jak się zdaje – kolejna kandydatka na wysokie stanowisko w państwie, która jest narzędziem politycznym w rękach mężczyzn realizujących partyjne cele” – mówi politolożka.
Podkreśla, że w wyborach prezydenckich szansę będzie mieć jedynie charyzmatyczna liderka, która wystartuje w nich z silnym przekonaniem, że chce objąć ten urząd i poradzi sobie jako głowa państwa. „Taką osobą była Zuzana Čaputová, która nie wygrała ani swoimi cechami kobiecymi, ani męskimi, tylko cechami politycznymi. W Polsce nie tyle nie jesteśmy gotowi na kobietę na stanowisku prezydenta, bo ciągle zbyt stereotypowo postrzegamy cechy kobiece i męskie i przypisujemy im funkcje polityczne” – dodaje.
Lepsza polityka
Po ostatnich wyborach parlamentarnych na arenie politycznej dało się zauważyć kilka nowych kobiecych twarzy. „Jest parę młodych polityczek, działaczek na szczeblu lokalnym, naukowczyń czy publicystek, które powoli torują sobie drogę i mają coraz więcej do powiedzenia. Być może za 5-10 lat będą mocnymi kandydatkami na stanowisko prezydentki Rzeczpospolitej. Ale to bardzo odległa perspektywa” – komentuje prof. Mieńkowska.
Politolożka zauważa jednak, że stałe zwiększanie obecności kobiet w polityce jest korzystne dla ogółu społeczeństwa. „Kobiety po prostu zauważają problemy, o których mężczyźni często nie mają pojęcia, bo nie poruszają się w tych obszarach życia. Jeśli będziemy mieli więcej samodzielnych kobiet, dobrych polityczek na ważnych stanowiskach, to jestem przekonana, że nasza polityka będzie lepsza. I nie waham się tu użyć słowa »lepsza«” – podkreśla.