„Nie chcemy, by nasze usługi były wykorzystywane do manipulowania ludźmi” – deklarują władze Facebooka i przystępują do kontrataku w długiej bitwie z populistami przed wyborami w Mołdawii
Częściowo wolne wybory 4 czerwca 1989 r. w Polsce stały się początkiem efektu domina, które przewróciło komunistyczne reżimy w Europie Środkowo-Wschodniej. Finalnym akordem demokratycznej rewolucji był upadek symbolizowanej przez mur berliński żelaznej kurtyny, który zapoczątkował głębokie przemiany polityczne, gospodarcze i społeczne.
Gigantyczny maraton wyborczy
Wyborczy rok 2019 również może mieć spore znaczenie dla losów świata. Do urn pójdą obywatele kilkudziesięciu krajów, którzy wpłyną nie tylko na kierunek rozwoju swoich ojczyzn, ale także na tendencje w polityce międzynarodowej. Kluczowe znaczenie będą mieć m.in. wybory do Parlamentu Europejskiego i gigantyczne wybory (900 mln wyborców) w Indiach. W wielu miejscach świata utrzymanie władzy przez populistów może oznaczać jej zabetonowanie i umocnienie „demokracji autokratycznej”.
Światowy maraton otwierają wybory parlamentarne w Mołdawii. Przypadek politycznego starcia w tym niewielkim kraju jest szczególnie interesujący, bo to właśnie tam można zaobserwować, jak wielką rolę przed wyborami odgrywają media społecznościowe. Rosnący wpływ social mediów na postawy wyborców już wcześniej kształtował ostateczny wynik elekcji, czego przykładem było choćby referendum w sprawie brexitu.
Kluczowe starcie polityczne w Mołdawii
Mołdawski rząd z premierem Pavlem Filipem (Demokratyczna Partia Mołdawii) prezentuje stanowisko proeuropejskie, podczas gdy prezydent Igor Dodon (Partia Socjalistów Republiki Mołdawii) opowiada się za zacieśnianiem stosunków z Rosją. W tym świetle wybory parlamentarne mogą mieć znaczący wpływ na kształt geopolityki całej Europy Środkowo-Wschodniej w najbliższych latach.
Mołdawianie oddadzą głosy w niedzielę, lecz informacyjny chaos utrzymuje się tam od dobrych kilku miesięcy. Dobrym przykładem jest tzw. afera lesbijska. W Mołdawii insynuacje o domniemanym homoseksualizmie osób publicznych zdarzają się bardzo często, a ten rodzaj „oskarżenia” wciąż uchodzi tam za najgorszą obelgę.
Przekonała się o tym Maia Sandu, jedna z głównych twarzy opozycji i jednocześnie była kandydatka na prezydenta. Nieprawdziwe informacje zmusiły ją do publikacji oświadczenia, w którym przyznała, że „nigdy nie była i nie jest lesbijką”.
W skrajnie patriarchalnym społeczeństwie kontrowersje wzbudza to, że kobieta po czterdziestce nie ma jeszcze męża i dzieci. Internetowy hejt przekroczył w tym wypadku granicę słów. W sieci pojawiły się fotomontaże, a nawet filmy z lesbijskim porno, w które amatorsko wmontowano twarz polityczki.
Ofensywa Facebooka przeciwko dezinformacji
Machina produkcji fake newsów pracuje ze zdwojoną siłą, bo w tle mołdawskich wyborów toczy się spór między Wschodem a Zachodem. To oznacza, że w cybernetyczną wojnę zaangażowani są rosyjscy hakerzy, którzy już nieraz pokazali światu swoje możliwości.
W ramach walki z dezinformacją Facebook usunął ostatnio około 200 kont, które miały wpływać na nastroje społeczne. Jak donosi telewizja BBC, skasowane konta miały wyglądać jak niezależne opiniotwórcze profile. „Czystka” objęła 168 profilów rzekomych użytkowników, 28 stron (w tym organizacji podającej się za walczącą z fake newsami) oraz osiem profili na Instagramie. Jedną z usuniętych stron obserwowało ponad 54 tys. internautów.
Szef polityki cyberbezpieczeństwa Facebooka Nathaniel Gleicher poinformował, że niektóre z usuniętych kont mogły być powiązane z obecnym rządem Mołdawii. Władze w Kiszyniowie odcięły się od tych oskarżeń. Gleicher podkreślił, że treści dotyczyły najbardziej wrażliwych dla Mołdawian tematów: zjednoczenia ich kraju z Rumunią, wszechobecnej korupcji, dominacji języka rosyjskiego w edukacji czy konfliktu o Naddniestrze.
Facebook po wizerunkowych klęskach w ostatnich latach, związanych z wykorzystaniem platformy do szerzenia dezinformacji, próbuje odbudować zaufanie wśród użytkowników. Wysyła także jasny komunikat, że jest gotowy do walki z fake newsami podczas tegorocznych wyborów w innych krajach. Tego typu działania Facebook podjął już w Indiach, gdzie algorytmy blokują użytkowników rozsyłających polityczne virale.
„Ciągle pracujemy nad wykrywaniem i powstrzymywaniem tego rodzaju działań, ponieważ nie chcemy, by nasze usługi były wykorzystywane do manipulowania ludźmi” – podkreśla Nathaniel Gleicher. Jeśli za takimi deklaracjami pójdą konkretne działania, będzie to dowód na zmianę w myśleniu szefów Facebooka. Czy jednak reakcja nie nastąpiła za późno? O tym przekonamy się pod koniec roku.