Zmagające się z kryzysem demograficznym Chiny padły ofiarą własnej polityki jednego dziecka. Władze próbują odwrócić niekorzystny trend, ale nie wiadomo, czy uda im się osiągnąć ten cel
Lata opresji wobec wielodzietnych rodzin w Chinach wymusiły ich sztuczny model. Propagandowe podręczniki planowania rodziny i plakaty przypominające o obowiązkowym limicie dzietności sprzed 30 lat zniknęły już z Pekinu, ale wciąż objawiają się w postawach obywateli. Władze wzywają rodziny do posiadania co najmniej dwójki dzieci, ale może być już za późno, by Chińczyków przekonać do zmiany stylu życia.
Niełatwe warunki życia w Państwie Środka
Państwo Xi Jinpinga nie zachęca do posiadania licznego potomstwa. Wszystko horrendalnie podrożało, a klasy w szkołach są przepełnione. Zdobycie dobrej pracy wymaga znacznych nakładów finansowych, które przerastają domowe budżety zwykłych obywateli. Osoby bez odpowiednich kompetencji czeka żmudna fabryczna rzeczywistość. Co prawda, pensje za pracę przy taśmie pozwalają przetrwać, lecz wciąż są na tyle niskie, że niełatwo się za nie utrzymać.
W obliczu malejącej i starzejącej się populacji chińscy politycy próbowali stworzyć wyż demograficzny, odwołując politykę jednego dziecka. Lokalni urzędnicy wprowadzają coraz większą liczbę zasiłków i programów pomocowych, które mają zachęcić obywateli do powiększenia rodzin.
Na podobne działania był czas w okresie prosperity. Według danych przytoczonych przez „Politykę”, wzrost gospodarczy Chin w 2018 r. był najniższy od początku lat 90. Ta idąca na przekór rządowej propagandzie informacja zeszła się w czasie z ogłoszeniem danych demograficznych przez Chiński Narodowy Urząd Statystyczny. Według badań tej instytucji rok temu przyrost naturalny był najniższy od 60 lat (na świat przyszło wtedy 15,2 mln Chińczyków).
Niechlubny demograficzny rekord
Najbardziej dramatyczne turbulencje demograficzne Państwo Środka zaliczyło w wyniku rewolucji, którą w latach 60. Chińskiej Republice Ludowej zaordynował Mao Zedong. W wyniku próby przekształcenia rolnictwa w przemysł i zmuszania chłopów do wytapiania metali w przydomowych hutach, Chińczycy starli się z ogromną klęską głodu, która zabiła miliony osób.
Zdaje się, że chińscy przywódcy nie uczą się na błędach poprzedników. Gdy w 2015 r. zniesiono politykę jednego dziecka, politycy byli przekonani, że w następnych latach nastąpi wielki baby boom. Rzeczywiście, liczba narodzin wzrosła w 2016 r. o 8 proc. Eksperci uzasadniali ten trend „nadrabianiem zaległości” przez zdolnych do reprodukcji rodziców, którzy wcześniej marzyli o drugim dziecku, a nie mogli sobie na nie pozwolić ze względu na zakaz. W 2017 r. było dużo mniej narodzin, a dane zeszłoroczne dokumentują spadek aż o 12 proc.
„Chiny powinny były powstrzymać politykę jednego dziecka 28 lat temu. Teraz jest już za późno” – mówi „Guardianowi” Yi Fuxian, starszy naukowiec z University of Wisconsin w Madison i wieloletni krytyk polityki planowania rodziny.
Jak oceniają demografowie, z roku na rok liczba narodzin będzie spadać. Jeśli sytuacja ekonomiczna się nie poprawi, Chiny czekają poważne kłopoty gospodarcze. Druga co do wielkości gospodarka świata potrzebuje rąk do pracy, a jeśli ich zabraknie, grozić jej będzie głęboka zapaść.
Pekin już rozpoczął przekształcanie przemysłu na bardziej zautomatyzowany i wspierany nowymi technologiami. W Państwie Środka szykuje się kolejna wielka rewolucja. Jak każda poprzednia przepełnia strachem obywateli wplątanych w machinę produkcji największej fabryki świata. I nie jest to atmosfera sprzyjająca powiększaniu rodziny.
Źródła: Guardian/Polityka/Asociated Press