45-letnia liberalna prawniczka, działaczka społeczna i ekologiczna została właśnie pierwszą prezydentką w historii Słowacji. Czy jej sukces jest do powtórzenia w Polsce?
To najgoręcej chyba dyskutowane polityczne wydarzenie ostatnich dni w naszej części Europy. Zuzana Čaputová, proeuropejska prawniczka, zwolenniczka małżeństw jednopłciowych i adopcji przez nie dzieci, została wybrana prezydentką Słowacji. W sobotniej drugiej turze wyborów prezydenckich polityczkę partii Progresywna Słowacja poparło 58,4 proc. głosujących.
Jej kontrkandydat, popierany przez rządzącą socjaldemokratyczną partię Smer, dyplomata i komisarz europejski Maroš Šefčovič, zdobył 41,6 proc. głosów. Do urn poszło jedynie 41,8 proc. Słowaków, co oznacza, że była to najniższa frekwencja wyborcza w historii słowackich wyborów prezydenckich.
„Nie” dla władzy w stylu mafii
Dla wielu Słowaków tegoroczne wybory nie były zwykłym głosowaniem. Słowacja tkwi w ogromnym politycznym kryzysie po zeszłorocznym zabójstwie dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej. 27-letni Kuciak dla portalu Aktuality.sk pisał o korupcji i defraudacji funduszy unijnych; został zamordowany, gdy rozpracowywał korupcyjną aferę, w którą byli zamieszani politycy partii rządzącej. Po zabójstwie Kuciaka na ulice w całej Słowacji wyszło ponad 100 tys. protestujących, upadł rząd Roberta Ficy, ale nie udało się doprowadzić do wcześniejszych wyborów.
Koalicja przetrwała, a nowym premierem został Peter Pellegrini. Robert Fico jednak zachował funkcję szefa partii Smer i ciągle zdaje się rządzić Słowacją z tylnego siedzenia. Były premier, który przez lata uchodził za zwolennika intensywnej współpracy z Brukselą, zaczął grać na nastrojach populistycznych i antyeuropejskich, a o inicjowanie antyrządowych protestów oskarżył George’a Sorosa.
„To, co usłyszeliśmy podczas ubiegłorocznych protestów, nie było tylko głosem bezmyślnej masy, która unosi się nienawiścią i głupieje na rozkaz. Ten głos mówił jasno: chcemy przyzwoitego państwa, którym nie rządzi warstwa wybrańców w stylu mafii” – napisała w dzień drugiej tury Beata Balogová, redaktorka naczelna dziennika „Sme”.
„Chcemy państwa, w którym nie wyciąga się od ludzi głosów, odwołując się do najniższych instynktów. Siejąc strach, przekupując ochłapami, którymi nie sposób się nasycić. Masową produkcją nieprzyjaciół podpatrzonych u sąsiada autokraty. I dobrem tego państwa się kierujemy, wybierając prezydenta. Nie niechęcią wobec współobywateli, z mściwą myślą, że »my im pokażemy«” – podkreśliła.
Co czwarty głos na populistów i skrajną prawicę
„Chcemy oddać swój głos autorytetowi, który nie sprzymierza się z faszystami, by politycznie przeżyć. Ani w żadnym innym celu. Komuś, kto rozumie, że los państwa nie może być przedmiotem szantażu czy kupczenia. Nie może być podporządkowany ego polityka” – apelowała Balogová.
Dziennikarka odnosiła się w ten sposób do kampanii Maroša Šefčoviča. Ten – choć jest doświadczonym dyplomatą, słowackim komisarzem unijnym – w walce z Čaputovą musiał zwrócić się o głosy wyborców populistycznych, eurosceptycznych i skrajnie prawicowych Štefana Harabina i Mariana Kotleby.
W pierwszej turze głosował na nich co czwarty Słowak. Šefčovič nie był w tym prawicowym zwrocie autentyczny. Co prawda, w swoim wyborczym spocie prezentował się jako głowa rodziny na tle żony przyrządzającej kotlety, ale na niewiele się to zdało. Kiedy w TV Markiza został zapytany o 10 przykazań, Šefčovič potrafił wymienić jedynie cztery i tłumaczył się zmęczeniem wynikającym z ciężkiej kampanii.
Nowa twarz słowackiej polityki
Zuzana Čaputová w wielką politykę zaangażowała się dopiero w 2017 r., kiedy wstąpiła do niewielkiej partii Progresywna Słowacja, skupiającej przede wszystkim wielkomiejską, zorientowaną liberalno-lewicowo inteligencję. Została wiceprzewodniczącą partii. O tym, że zamierza walczyć o urząd prezydenta, poinformowała w maju 2018 r. Po zwycięstwie oddała partyjną legitymację.
Pierwotnie start Čaputovej miał być promocją partii przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Przez długi czas nie uchodziła za faworytkę. Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy Robert Mistrík, jeden z faworytów, tuż przed pierwszą turą wycofał się z wyścigu i udzielił poparcia Čaputovej. Oboje kandydaci wcześniej umówili się, że ostatecznie w wyborach weźmie udział ten, który ma większe szanse na zwycięstwo.
Nowa słowacka prezydentka chciała studiować psychologię, ale nie dostała się na ten kierunek. Dlatego ostatecznie skończyła prawo na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie. Już w trakcie studiów organizowała projekty na rzecz pokrzywdzonych dzieci. Po studiach pracowała w dziale prawnym urzędu miejskiego w Pezinoku. Tam walczyła przeciwko powstaniu nielegalnego wysypiska śmieci. Skutecznie. Za tę walkę Zuzana Čaputová otrzymała Nagrodę Goldmanów nazywaną też Zielonym Noblem.
Tama, która zatrzyma falę populizmu?
Čaputová obejmie urząd 15 czerwca. Kompetencje słowackiej głowy państwa zasadniczo nie odbiegają od funkcji, jaką pełni polski prezydent. Nowa prezydent uważa, że Rosja jest realnym zagrożeniem dla Europy Środkowej. Podczas kampanii wyborczej przedstawiała się jako zwolenniczka małżeństw jednopłciowych i adopcji przez nie dzieci. Jest też zwolenniczką prawa do aborcji.
Nie po drodze jej z Orbánem i Kaczyńskim – popiera zastosowanie wobec Polski i Węgier art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej za naruszenie rządów prawa. Jako jedyna z liczących się w wyborczym boju kandydatów prowadziła stronę wyborczą w języku węgierskim (niemal co dziesiąty obywatel Słowacji deklaruje język węgierski jako język ojczysty). W noc wyborczą po drugiej turze wyborów prezydenckich wystąpienie Čaputovej było tłumaczone na język migowy.
Po zwycięstwie 45-letniej prawniczki posypała się lawina gratulacji od liberalnych i lewicowych polityków. Prezydent Francji Emmanuel Macron wysłał Čaputovej zaproszenie do Paryża i wyraził chęć współpracy z nią przy reformie Unii Europejskiej. Gratulacje płynęły także od polskich polityków opozycji i internautów. Wielu publicystów ma nadzieję, że zwycięstwo Čaputovej na Słowacji może być tamą, która zatrzyma falę populizmu w Europie Środkowej, a w zwycięstwie liberalnej kandydatki widzi szansę na podobny sukces w Polsce.
Liberalny polityk w Polsce przegrywa w drugiej turze
„Polskiej Čaputovej nie będzie. Jeśli mówiąc o Čaputovej, mamy na myśli kandydatkę, która jest nową twarzą na scenie politycznej i jednocześnie nie ukrywa swoich liberalno-lewicowych poglądów. W tym momencie taki wariant w Polsce nie wydaje mi się możliwy do powtórzenia” – mówi w rozmowie z Holistic.News dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. Przekonuje, że zwycięstwo kobiety jest możliwe w Polsce, ale ta nie mogłaby otwarcie głosić liberalnych poglądów. „Gdyby zaszły odpowiednie okoliczności, wyobrażam sobie też zwycięstwo zupełnie nowej twarzy” – dodaje dr Słupik.
Ekspert zwraca uwagę, że zabójstwo Kuciaka doprowadziło do zmiany sytuacji politycznej na Słowacji. „Jednak nawet przy analogicznej sytuacji w Polsce, nie wyobrażam sobie, że wybory prezydenckie wygrywa liberalno-lewicowa kandydatka. Społeczeństwo w Polsce w ogromnej większości jest konserwatywne. Bardziej konserwatywne niż słowackie. Hasła, które głosiła Čaputová mogą trafić, w optymistycznej wersji, do co czwartego polskiego wyborcy” – zaznacza dr Słupik.
Politolog przekonuje, że taka kandydatka w Polsce mogłaby ewentualnie wejść do drugiej tury. „W sytuacji jednego silnego kandydata prawicy i rozproszenia po stronie liberalnej, charyzmatyczna kandydatka o takich poglądach mogłaby się znaleźć w drugiej turze. Jednak nie jest w stanie w niej wygrać” – ocenia dr Słupik.
Čaputová polską prezydentką? Dlaczego nie!
Innego zdania jest dr Martyna Wasiuta, politolożka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i redaktorka portalu CzeskaPolityka.pl. Przekonuje, że do zwycięstwa Zuzany Čaputovej doszło w specyficznych warunkach, a bez ich analizy nie tak łatwo stwierdzić, czy jest możliwa podobna sytuacja w Czechach czy Polsce.
„Ważną rolę odegrały media, które po zabójstwie Kuciaka były zaangażowane bezpośrednio w kampanię wyborczą. Čaputová jest antytezą dotychczasowej polityki: jest kobietą o liberalnych poglądach, spoza świata polityki” – mówi Wasiuta.
Politolożka przypomina, że podobny kandydat przed rokiem ubiegał się o fotel prezydenta w Czechach i niewiele zabrakło do jego zwycięstwa. „Wygrał jednak polityk znany Czechom od lat i zupełnie nieidealny. Być może, gdyby kontrkandydatem była kobieta o podobnej do Jiříego Drahoša sylwetce, miałaby szansę wygrać z Zemanem. Część czeskich komentatorów pozytywnie odbierała rządy premier Szydło, a wcześniej Ewy Kopacz, abstrahując już od oceny ich osiągnięć i poglądów” – wyjaśnia Wasiuta.
„Nie można wykluczyć, że podobne opinie prezentują czescy wyborcy, szczególnie że media publiczne są bardzo otwarte na liberalny dyskurs, nie zapominając o części mediów prywatnych. Potrzebny byłby jeszcze warunek tego zmęczenia dotychczasową polityką lub jakiegoś kryzysu, który kojarzyłby się z dotychczasową władzą” – dodaje.
Doktor Wasiuta uważa, że zwycięstwo Čaputovej w Polsce jest możliwe. Jak wskazuje, polski wyborca, po rządach Ewy Kopacz czy Beaty Szydło, jest oswojony z kobietami na najwyższych stanowiskach państwowych, nie jest więc wykluczone, że kandydatka na prezydenta miałaby nieco łatwiej niż w Czechach.
„Jednym z warunków zwycięstwa liberalnej kandydatki jest dotarcie jej przekazu do wszystkich wyborców, by mogli poznać świeży punkt widzenia, konkurencyjny dla tego aktualnego, silnie konserwatywnego. Obecnie jest z tym duży problem. Szanse więc są, ale przy odpowiednich warunkach” – ocenia w rozmowie z Holistic.News.