Z dużej chmury mały deszcz. Tak najprościej można podsumować nadzieje pasażerów, rozbudzone przez wjazd na polskie tory pierwszego prywatnego przewoźnika kolejowego. Niestety, czeski Leo Express w żaden sposób nie odmieni oblicza polskich kolei
Zakup biletu kolejowego z Krakowa do Pragi to droga przez mękę. PKP Intercity każdego dnia oferuje dwa bezpośrednie połączenia na tej trasie. Bilet w jedną stronę, który można kupić tylko w kasie biletowej, kosztuje 54 euro (ok. 232 zł).
Nic więc dziwnego, że pasażerowie często wybierają znacznie tańsze połączenie autobusowe lub własne auto. Inni próbują jakoś dostać się do Cieszyna, by w Czeskim Cieszynie wsiąść w pociąg do Pragi; cena biletu – w zależności od przewoźnika – to równowartość ok. 50 zł.
Czeski przykład dla polskich kolei
Wszystko dlatego, że wraz z liberalizacją rynku kolejowego w Czechach na torach pojawili się dwaj prywatni przewoźnicy – Leo Express i RegioJet. Nie sprawdziły się obawy sceptyków, że konkurencja odbierze klientów państwowemu przewoźnikowi České dráhy. W efekcie, wraz ze wzrostem oferty połączeń, wzrosła także liczba pasażerów, a ceny biletów spadły.
Dziś bilet w czeskim Pendolino na porównywalnym odcinku, takim jak trasa Kraków – Warszawa, to równowartość ok. 50 zł, czyli jest mniej więcej trzy razy tańszy niż w Polsce. Czescy pasażerowie mogą przy tym od dawna liczyć na wi-fi czy bezpłatną prasę.
Dlatego nadzieje polskich pasażerów rozbudził wjazd pierwszego prywatnego przewoźnika kolejowego na polskie tory w lipcu 2018 r. Zadowoleni byli nie tylko polscy podróżni do Czech – wzrosła oferta połączeń do Pragi, ceny biletów były zdecydowanie konkurencyjne względem oferty PKP Intercity.
Nadzieje były większe. Leo Express zapowiadał poszerzenie oferty. Do Czech chciał jeździć np. z Warszawy. Wtedy stałby się realną konkurencją dla PKP Intercity także na krajowych liniach. Czeski przykład pokazał, że prawdopodobnie przyniosłoby to spadek ceny biletów i zwiększenie oferty połączeń. Dla pasażerów sama korzyść.
Kłopoty z kolejową ekspansją
Leo Express zaczął jednak zwijać siatkę połączeń. Do Pragi jeździł z Krakowa (m.in. przez Katowice) tylko w weekendy. W październiku 2018 r. wstrzymał połączenie, które do 30 listopada zastąpiono transportem autobusowym. Potem znów zawiesił połączenie kolejowe od 7 stycznia do 22 marca. Oficjalnym powodem były remonty na polskich torach, które znacząco wydłużyły przejazd.
Teraz przewoźnik z pompą ogłosił, że 25 marca wznawia weekendowe połączenie z Krakowa do Pragi. Leo Express zapowiada, że na wakacje pociągi z Krakowa do Pragi będą jeździły codziennie, by 3 września znów wrócić do połączeń weekendowych.
W ten sposób linie zapewne wzbudzą zainteresowanie podróżnych do Pragi, ale – mimo nadziei – nie odmienią polskich kolei. W tej sytuacji jedynym wyjściem jest liberalizacja usług i pojawienie się przewoźnika z dużym taborem, który będzie zdolny zaoferować regularne połączenia kolejowe, także wewnątrz Polski. Niestety, Leo Express tej nadziei nie spełnił.