Ksenofobiczna i antyeuropejska SPD, na czele której stoi pół Japończyk i pół Czech Tomio Okamura, zdobyła w czeskich wyborach do europarlamentu 9,14 proc. głosów. Jeszcze lepiej mają się populiści na Słowacji, gdzie neofaszyści od Mariana Kotleby mogą pochwalić się trzecim wynikiem, zdobywając 12,07 proc. głosów
„Wyniki eurowyborów w Czechach nie przynoszą większego zaskoczenia. Zwycięzcą jest partia urzędującego premiera Andreja Babiša. Okazuje się, że w zwycięstwu partii ANO 2011 nie zaszkodziły wielotysięczne demonstracje przeciw premierowi, które od tygodni odbywają się w Pradze. Czechy to nie tylko Praga” – mówi Holistic.news dr Martyna Wasiuta, politolożka z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i szefowa portalu Czeskapolityka.pl.
Czesi strollowali Babiša
ANO 2011 – partia urzędującego premiera Andreja Babiša – wygrywa czeskie wybory do europarlamentu z wynikiem 21,18 proc. Na drugim miejscu znalazła się liberalno-konserwatywna ODS, na którą głosowało 14,54 proc. Czechów. Trzeci są Piraci z 13,95 proc., czwarta koalicja z udziałem TOP 09 i Starostové (Burmistrzowie), na którą głosy oddało 11,65 proc. wyborców.
Eksperci zwracają uwagę, że partii Babiša mogła zaszkodzić inicjatywa ANO, vytrollíme europarlament (Tak, strollujemy europarlament), która zdobyła aż 1,56 proc. poparcia. Wśród nich prawdopodobnie znaleźli się wyborcy ANO 2011, którzy oddali swój głos przez pomyłkę.
Pół Japończyk, pół Czech, ksenofob
Niemal co dziesiąty czeski wyborca zagłosował na ksenofobiczną i antyeuropejską SPD, na czele której stoi pół Japończyk i pół Czech Tomio Okamura. Jego partia, która zdobyła 9,14 proc. głosów, wprowadzi dwóch europosłów.
Tomio Okamura domaga się m.in. zakazania islamu w Czechach i referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. Do eurowyborów szedł z hasłem „Razem przeciw dyktatowi UE”, współpracuje także z Marine Le Pen i Matteo Salvinim. Wcześniej Okamura negował, iż Romowie w Czechach podczas II wojny światowej byli ofiarami eksterminowanymi w nadzorowanym przez czeskich strażników obozie.
Cały kraj – jeden okręg
Czesi do europarlamentu wysłali także przedstawicieli chadeckiej partii Křesťanská a demokratická unie z 7,24 proc. i komunistów z Komunistická strana Čech a Moravy, którzy zdobyli 6,94 proc. głosów. Ci ostatni są zwolennikami wyjścia Czech z NATO. Okamura w zasadzie powtórzył swój wynik z wyborów parlamentarnych z 2017 r., kiedy poparło go 10,64 proc. W 2017 r. zdobył 538 574 głosów, teraz – 216 718, co pokazuje, że Czesi słabo interesują się wyborami europejskimi.
U naszych południowych sąsiadów cały kraj jest jednym okręgiem wyborczym, co znaczy, że Czesi w Pradze, Ołomuńcu czy czeskim Cieszynie wybierają spośród tych samych kandydatów.
39 komitetów walczyło o 21 mandatów
Doktor Wasiuta podkreśla, że ważnym elementem czeskiej kampanii wyborczej przed eurowyborami były nie tylko sprawy wewnętrzne, ale także unijne. „Babiš zręcznie grał problemem podwójnej jakości produktów spożywczych, na który od lat zwracają uwagę Czesi. Przy okazji dyskretnie przekonywał Czechów, by kupować rodzimą żywność” – dodaje.
Warto przypomnieć, że jego konsorcjum spożywcze Agrofert jest potęgą w zakresie produkcji czeskiej żywności.
Dotkliwa porażka socjaldemokratów
Frekwencja w Czechach wyniosła 28,72 proc. Nasi sąsiedzi obsadzają 21 miejsc w Parlamencie Europejskim. Ubiegali się o nie przedstawiciele 39 komitetów. Wydaje się, że największym przegranym są socjaldemokraci, którzy z wynikiem 3,95 proc. znaleźli się pod progiem wyborczym. Pięć lat temu mieli cztery euromandaty. Wszystko wskazuje, że spora część ich wyborców odwróciła się od nich po wejściu w koalicję rządową z Andrejem Babišem.
Słowacki Rom europosłem
Na Słowacji o miejsca do europarlamentu ubiegali się przedstawiciele 31 partii i koalicji. Ostatecznie nasi sąsiedzi wyślą do Parlamentu Europejskiego przedstawicieli sześciu z nich. Pierwszy raz znajdzie się tam słowacki Rom, Petr Pollák.
Triumf partii Zuzany Čaputovej
Eurowybory na Słowacji – przy niewielkiej frekwencji, która wyniosła 22,74 proc. – wygrała koalicja z udziałem Progresywnej Słowacji, która uzyskała 20,1 proc. głosów. To partia Zuzany Čaputovej, która w marcu niespodziewanie wygrała wybory prezydenckie.
Progresywna Słowacja zyskuje coraz większe poparcie. Jeszcze rok temu wydawała się kanapową partią bratysławskiej inteligencji, a dziś jest pierwszą siłą w kraju. Trzeba jednak pamiętać, że Zuzana Čaputová w pierwszej turze wyborów prezydenckich zdobyła 40,57 proc. głosów, co znaczy, że tylko – nie biorąc pod uwagę frekwencji – połowa jej wyborców z pierwszej tury zdecydowała się w eurowyborach poprzeć ją partię.
Drugie miejsce zajął Smer z wynikiem 15,7 proc. Partia byłego premiera Roberta Ficy regularnie traci poparcie. Początkiem jej kryzysu był wybuch antyrządowych protestów po zamordowaniu dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej.
Co dalej ze Smerem?
Doktor Juraj Marušiak, politolog ze Słowackiej Akademii Nauk, w rozmowie z Holistic.news zwraca uwagę, że eurokampania na Słowacji dotyczyła przede wszystkim spraw krajowych.
„To duży sukces Progresywnej Słowacji. Jednak nikt nie wie, gdzie istnieje górna granica poparcia dla tej partii i gdzie jest dolna granica poparcia dla Smeru. Wiele zależy od tego, jak zachowana się sam Smer. Już teraz widać, że partia jest wewnętrznie podzielona i nie do końca wiadomo, która z frakcji zdecyduje o jej przyszłości” – zaznacza dr Marušiak.
Jego zdaniem wszystkie scenariusze są możliwe – zarówno wcześniejsze wybory parlamentarne, jak i czarny scenariusz, gdy Smer będzie skazany na ścisłą współpracę z partiami populistycznymi.
Neofaszyści w Brukseli
Takie ugrupowania u naszych sąsiadów dalej są silne. Trzeci wynik do eurowyborów zdobyła partia Mariana Kotleby Ludowa Partia Nasza Słowacja z poparciem 12,07 proc. Kotleba to były nauczyciel, który karierę polityczną rozpoczął w 2003 r. we Wspólnocie Słowackiej (Slovenská pospolitosť), ultranacjonalistycznej organizacji, która przekształciła się następnie w partię polityczną. W 2006 r. została ona zdelegalizowana przez Sąd Najwyższy.
W 2010 r. założył ugrupowanie o nazwie Partia Ludowa Nasza Słowacja, która uważa się za kontynuatora tradycji faszystowskiej Pierwszej Republiki Słowackiej z okresu II wojny światowej. Kotleba słynie z kontrowersyjnych poglądów. O całe zło świata obwinia NATO, Romów i Żydów, a jego działania bywają przesiąknięte nazistowską symboliką. Jego ugrupowanie zasiada w słowackim sejmie, teraz do Parlamentu Europejskiego wyśle dwóch przedstawicieli.
W europarlamencie znajdą się jeszcze przedstawiciele chadeckiej KDH (9,7 proc.), eurosceptyczna Sloboda a Solidarita (9,6 proc.) i konserwatyści z OĽaNO (5,3 proc.).