Jak przeżyć życie, żeby na jego ostatnim etapie, tuż przed śmiercią, jak najmniej żałować? Kiedy patrzymy na starszych ludzi, którzy dobiegają kresu swojej ziemskiej egzystencji, powyższe pytanie dociera do nas ze zdwojoną siłą. Być może na co dzień, w naszym powszednim zabieganiu między obowiązkami zawodowymi a powinnościami rodzinnymi, nawet nie mamy czasu, żeby się nad nim zastanowić. A przecież warto sobie uświadomić, że nasze samopoczucie u kresu życia, w dużej mierze zależne będzie właśnie od tego, jak żyliśmy wcześniej, w jaki sposób przeżywamy teraz nasz obecny czas.
Edyta Geppert (ur. 1953) śpiewała: „jakie życie, taka śmierć” wskazując na pewną fundamentalną zależność między nimi. To, w jaki sposób pokierujemy naszym życiem tu i teraz, ostatecznie zadecyduje kiedyś o naszym rachunku zysków i strat podjętym przed śmiercią. Carl Gustav Jung (1875‒1961), wybitny szwajcarski psychiatra, najlepiej to opisał w słowach: „W obliczu śmierci życie zawsze przypomina nam upływ, bieg nakręconego zegara, który oczywiście musi się w końcu zatrzymać. Nigdy nie jesteśmy bardziej przekonani o upływie życia niż wtedy, kiedy życie jakiegoś człowieka dobiega końca na naszych oczach, i nigdy nie pojawia się bardziej usilne i bolesne pytanie o sens i wartość życia niż wtedy, kiedy widzimy, jak ostatnie tchnienie opuszcza jeszcze żywe ciało”. Warto więc odpowiednio wcześniej zatroszczyć się o sposób i jakość naszej ziemskiej egzystencji.
Z punktu widzenia etyki: życie – samo w sobie – jest dla każdego z nas dużym wyzwaniem i sztuką. Jest również próbą i sprawdzianem dla każdego człowieka. Seneka (4 p.n.e.‒65 n.e.), rzymski filozof i wybitny mówca, podkreślał, że dobre życie jest przede wszystkim umiejętnością, którą chcielibyśmy opanować, ale w praktyce udaje się nam to z różnym skutkiem. Człowiek może żyć w sposób bierny, godząc się bezrefleksyjnie na wszystko, co mu się przytrafia, ale może także prezentować postawę aktywną. Wtedy on sam określa kierunek swojej egzystencji i wyraża nie tylko swoje zadowolenie i akceptację, ale także swój bunt i niezgodę wobec sytuacji, które są sprzeczne z jego systemem wartości. W ten sposób, według innego starożytnego myśliciela, Sokratesa (469‒399 p.n.e.), człowiek określa czy żyje życiem pozornym i powierzchownym, czy życiem uczciwym i przyzwoitym.
Świat, w którym dzisiaj funkcjonujemy, w wielu sytuacjach wymaga od nas przyjęcia precyzyjnie określonej postawy etycznej. Oczywiście, możemy przeżyć życie w sposób bierny, dostosowując się do większości w modusie wygody i lenistwa, ale bardzo często konkretne sytuacje wymagają od nas przyjęcia bardziej zdecydowanej postawy. Jak sobie radzić we współczesnym świecie dzisiaj, tu i teraz, żeby pod koniec życia jak najmniej żałować?
Przeczytaj też:
Absurd życia
Bardzo często mamy poczucie, że świat, w którym żyjemy, nie odpowiada naszym oczekiwaniom. Staramy się, zabiegamy o coś, wytężamy nasze siły, a jednak nasze wysiłki idą na marne. Nie dostajemy tego, o co tak usilnie zabiegaliśmy. Pytamy dlaczego, ale nie uzyskujemy odpowiedzi. Chcemy zrozumieć sytuację, ale wyjaśnienie nie przychodzi z żadnej strony. Czujemy rozgoryczenie, smutek, czasem złość. Ogarnia nas poczucie frustracji, rozczarowania i niezrozumienia.
Ten stan rzeczy w znakomity sposób opisuje Albert Camus (1913‒1960), wybitny francuski egzystencjalista i laureat literackiej nagrody Nobla, który sięga do terminu istnienia. Pytanie o poczucie sensu w naszym ludzkim życiu uznaje on za najważniejszy problem egzystencjalny. Każdy człowiek chciałby mieć poczucie celowości w podejmowaniu jakichkolwiek działań. To wydaje się być normalną i oczywistą ludzką potrzebą. Jeżeli coś robię, to chcę, żeby to miało sens, a więc żeby w praktyce przynosiło określone korzyści, żeby było dostrzeżone i docenione przez innych, żeby służyło do pomnażania dobra. Jednakże praktyka życia codziennego bardzo często pokazuje coś zupełnie innego. Na tym, według Camusa, polega absurdalność istnienia: dysproporcja między zamiarem a realnością. „Absurdalność rodzi się z porównania. Absurd jest przede wszystkim rozdźwiękiem. Ani to pierwszy, ani drugi z porównywanych elementów. Rodzi się z ich konfrontacji”.
Pytanie kluczowe, które trzeba sobie zadać, i które eksponuje Camus: jak wyjść z tej sytuacji? Skoro bowiem poczucie braku sensu i zrozumienia, czyli pewnej absurdalności moich starań względem uzyskanych efektów, jest stanem naturalnym, aczkolwiek niekorzystnym dla mojego samopoczucia, to co zrobić, żeby go przezwyciężyć? Można trwać w poczuciu permanentnego niezadowolenia, pretensji do wszystkich o wszystko, i pielęgnować w sobie przez lata niezadowolenie, rozczarowanie i złość, tylko po co? Czemu miałoby to służyć? Każdy z nas pewnie spotkał w swoim życiu tego typu osoby: przesiąknięte na wskroś jadem, żółcią i złośliwością; raniące wszystkich dookoła swoim brakiem życzliwości i wrogim nastawieniem.
Kiedy Camus stwierdza, że „absurd ma sens tylko o tyle, o ile się na niego nie zgadzamy”, to jasno wskazuje kluczowy aspekt tego problemu: trzeba mieć świadomość sytuacji. To oznacza: nie wypierać, nie łagodzić, nie tłumaczyć, nie uciekać od bolesnej sytuacji, która zaowocowała poczuciem absurdu. Trzeba to uczciwie przyjąć i nie spychać w podświadomość, bo właśnie tam później rodzą się nasze demony. „Chodzi o to, by żyć i myśleć w tym rozdarciu, by wiedzieć, czy należy się zgodzić, czy odmówić zgody”.
Zobacz także:
Samobójstwo nie jest rozwiązaniem
Dlaczego Camus tak wyraźnie akcentuje poczucie świadomości i w tym sensie: akceptację dla absurdalności życia? Ponieważ radykalnie odrzuca możliwość samobójstwa, które mogłoby dla wielu jawić się jako próba rozwiązania sytuacji nie do zniesienia. Problem samobójstwa jest niezwykle ważną kwestią dla Camusa. Wielu ludzi w sytuacjach kompletnego braku sensu swoich działań, rozczarowania i słabości, popada w coraz większą depresję. Tracą oni poczucie sensu życia i w samobójstwie upatrują jedynej możliwości uwolnienia się od ciężaru swoich zmagań. Camus jest świadom tego mechanizmu działającego w człowieku i właśnie dlatego próbuje mu zapobiec. Absurdu nie należy negować. Trzeba go zaakceptować, czyli przyznać, że on jest w naszym życiu, bo musi być. Samobójstwo jest jedynie poddaniem się w jego obliczu. Samobójstwo to rezygnacja totalna z wszystkiego, także z tego co w życiu dobre, piękne i prawdziwe. Jeżeli uznamy obecność absurdu, a więc nieuchronność rozczarowań, upadków i porażek w naszym życiu, wtedy możemy próbować żyć z nimi dalej, szukając innego rozwiązania niż ucieczka od realiów w skrajnie radykalną decyzję. Na tym polega moralna odwaga człowieka. Nie kapitulacja w obliczu bezsensu, ale odważne stawienie mu czoła, co Camus ujmuje w słowach: „Sprawić, by żył absurd, to przede wszystkim patrzeć mu w twarz”.
Bunt jako postawa etyczna
Jak tego dokonać? W jaki sposób konfrontować się z doświadczeniem braku sensu na co dzień? Camus wskazuje jeden kierunek: trzeba się buntować. „Świadomość i bunt to odmowa i przeciwieństwo rezygnacji” – jak pisze filozof ‒ co oznacza, że właśnie w postawie niezgody widzi alternatywę dla ucieczki w samobójstwo i poddania się w obliczu trudności. Wewnętrzne poczucie niezgody na sytuację, której nie akceptuję, jest wyznacznikiem mojej moralności. Camus podpowiada współczesnemu człowiekowi, że wielu sytuacji zmienić nie mogę. Tworzą ją różne okoliczności, czynniki, zależności, na które nie mam wpływu. One rodzą we mnie poczucie absurdu i generują moją frustrację, ale racjonalna ocena moich możliwości zmiany danej sytuacji, jest kluczowa w kontekście świadomości. Niektóre sytuacje trzeba przyjąć, nawet jeśli są bezsensowne, ale to nie oznacza, że nie należy komunikować swojej niezgody. Bunt można wyrażać na różne sposoby. To on „nadaje cenę życiu. Obejmując całą egzystencję, przywraca jej wielkość” – pisze Camus. Aby to lepiej zobrazować filozof przywołuje postać mitycznego Syzyfa, który za swoją nielojalność względem bogów, został wrzucony w sytuację absurdu totalnego. W ramach swojej kary zmuszono go do wtaczania kamienia pod górę, który u szczytu tej drogi, za każdym razem staczał się w dół. Bezsensowność jego losu polegała na niekończonym się podejmowaniu tej samej próby. Co Camus stara się nam przekazać w swojej interpretacji tej historii? Spróbujmy wyobrazić sobie Syzyfa szczęśliwym. Być może, przy którymś kolejnym podejściu, Syzyf zrozumiał, że jego zadanie nigdy nie zostanie zakończone sukcesem. Być może zaakceptował absurdalność swojego losu, wyzbył się nadziei, a tym samym przechytrzył bogów, którzy liczyli na jego wieczne cierpienie. Syzyf zrozumiał, w głębi swojej świadomości, że nigdy nie będzie szczęśliwy. I na tym – według Camusa – polega jego moralne zwycięstwo nad bogami. „Stąd płynie milcząca radość Syzyfa. Los jest jego własnością, kamień jego kamieniem”.
Interpretacja losu Syzyfa w ujęciu Camusa może dużo podpowiedzieć współczesnemu człowiekowi. Być może wielu z nas w różnych sytuacjach życiowych czuło się jak Syzyf wtaczający głaz pod górę. Efekty naszych działań mogły kończyć się podobnie do starań Syzyfa. Porażka. Klęska. I znowu trzeba zacząć od nowa. Camus pokazuje jak się nie załamać i nie wycofać się z życia w obliczu przegranej. Na wiele sytuacji po prostu nie mamy wpływu. Trzeba mieć tego świadomość i przyjąć ją w pokorze wobec życia. Jednak taka akceptacja nie powinna oznaczać rezygnacji ze swoich planów i marzeń. Trzeba próbować dalej. Co najwyżej, według Camusa, lepiej działać bez nadziei, bo jeśli się nie uda, to wtedy nie płacimy gorzkiej ceny rozczarowania. Ale działać trzeba. Zaangażowanie w życie jest świadectwem naszego człowieczeństwa. Syzyf się nie poddał, choć bogowie tego oczekiwali. Podejmuje swoje starania bez końca, a tym samym pokazuje, że jego siła i przewaga moralna tkwią w jego uporze.
Syzyf nam podpowiada, że bunt można wyrazić poprzez konsekwencję swoich poczynań. Warto być upartym. Bo w pewnych sytuacjach, właśnie w tym uporze, może być ukryte nasze moralne zwycięstwo.
Źródła:
Albert Camus, Mit Syzyfa i inne eseje, Warszawa 1999
Carl Gustav Jung, Rebis, czyli kamień filozofów, Warszawa 1989
Seneka, Myśli, Kraków 1987
Może cię również zainteresować: