Przed wieloma państwami trudny wyborczy rok. Obywatele przekażą swoim reprezentantom prawo do podejmowania decyzji w ich imieniu. Czy wybierzemy autorytety? Czy w ogóle pamiętamy jeszcze, czym jest autorytet? Jeśli nie, to kto będzie nami rządził?
Powodów do waśni w Polsce w ostatnich latach nie brakuje i nic nie zapowiada, żeby w najbliższej przyszłości miało się to zmienić. Zatracony w dysputach naród (bo ciężko debatę publiczną określić mianem dyskusji) nie jednoczy się już nawet wokół wspólnych autorytetów. Zresztą, na dobrą sprawę, trudno określić, kto w obecnych czasach jest dla nas autorytetem.
Dla dużej części społeczeństwa autorytetem jest Jurek Owsiak, jednak jego krytycy robią dużo, by go zdyskredytować. Inna grupa autorytetem okrzyknie prezydenta, ale adwersarze będą mu zarzucać ubezwłasnowolnienie i pełnienie funkcji „notariusza” partii rządzącej. Można odnieść wrażenie, że słowo „autorytet” – przez jego nadużywanie – straciło na jakości. Podobnie jak słowo „ekspert”.
Kim dzisiaj są autorytety Polaków? Według badań Centrum Badania Opinii Społecznej na pierwszym miejscu – niezmiennie od lat – jest papież Jan Paweł II z 97 proc. ocen pozytywnych. Na kolejnych miejscach znaleźli się marszałek Józef Piłsudski (83 proc.), kardynał Stefan Wyszyński (75 proc.), premier Ignacy Paderewski (69 proc.), minister Jacek Kuroń (69 proc.), premier Tadeusz Mazowiecki (67 proc.) i prezydent Lech Kaczyński (62 proc.). Co łączy siedem osób z tego zestawienia? To, że wszyscy już nie żyją, i nie za bardzo wiadomo, kto miałby ich zastąpić.
Autorytet, czyli kto?
„Człowiek mający duże poważanie ze względu na swą wiedzę lub postawę moralną, stawiany za wzór do naśladowania, mający wpływ na postawy i myślenie innych ludzi” – taką właśnie najczęściej definicję napotykamy w słownikach i leksykonach. Nauki, które zajmują się kwestiami autorytetu, a zwłaszcza socjologia i politologia, używają tego terminu w odniesieniu do osób cieszących się uznaniem i szacunkiem. W tradycji i kulturze autorytet odgrywa rolę kształtującą tożsamość i postawy oraz umacniającą więzi społeczne.
Wobec autorytetu literatura przedmiotu wysuwa wiele wymagań, takich jak wzbudzanie szacunku i zaufania, inteligencja, wiedza, nieskazitelna reputacja oraz kierowanie się wysokimi standardami etycznymi. Nieodzowne są także umiejętności komunikowania się i wchodzenia w interakcje z ludźmi. Pod tym względem autorytet ma być drogowskazem dla ludzi o pośledniejszych zdolnościach. Finalnym warunkiem jest wyrzeczenie się przymusu w relacjach z innymi, jak również oparcie ich na dialogu i zaufaniu.
Autorytet w służbie władzy
Z siedmiu najwyżej ocenionych postaci w badaniu CBOS aż pięć to politycy. Każdy z nich odegrał rolę w historii Polski, dlatego też został wskazany jako autorytet, nawet jeśli często prowadzi to do umniejszania negatywnych cech lub czynów. Dobrym przykładem jest Józef Piłsudski, w przypadku którego można mieć wiele zastrzeżeń, jeśli chodzi o sposób zdobycia i sprawowania władzy. Jednak, biorąc pod uwagę szerszy kontekst, Marszałek niezaprzeczalnie jest jednym z ojców polskiej niepodległości oraz autorytetem dla większości Polaków.
Autorytet jest atrybutem nie tylko konkretnej osoby u władzy, lecz także władzy jako takiej. Jest zarazem nieprawdopodobnie ważnym narzędziem. „Korzystne proporcje autorytetu i siły potrzebne są nie tylko dla dobrego samopoczucia rządzących, lecz także – i przede wszystkim – dla łatwiejszego osiągania zamierzonych celów” – pisze we „Władzy” Jan Baszkiewicz.
Sprawne rządzenie, osiąganie celów politycznych, społecznych i gospodarczych, jest znacznie łatwiejsze do zrealizowania, gdy obywatele współpracują z własnej, nieprzymuszonej woli, kierując się posłuszeństwem wobec autorytetu władzy. W przeciwnym wypadku – gdy do posłuchu władza musi zmuszać siłą, a jej autorytet w społeczeństwie jest zerowy – ludzie nie tylko nie chcą współpracować z aparatem państwa, ale wręcz otwarcie się przeciwko niemu buntują. Świadczą o tym choćby wydarzenia ostatnich tygodni we Francji i Wenezueli.
Degradacja autorytetów postępuje równolegle z degradacją zaufania wobec władzy. Przykładem tego procesu mogą być zmiany, jakie na naszych oczach zachodzą w Europie. Niemcy przestają ufać dwóm wiodącym partiom, które rządziły krajem od lat. CDU i SPD zanotowały najniższe poparcie od połowy XX w. W parlamencie brytyjskim projekt umowy w sprawie brexitu został odrzucony przez Izbę Gmin stosunkiem głosów 432:202, co było największą klęską rządu w demokratycznej historii Wielkiej Brytanii. W Polsce, podzielonej już silnie od czasu katastrofy smoleńskiej, wydarzyła się kolejna tragedia – zamordowano prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Poziom, do jakiego w debacie publicznej po tym wydarzeniu zniżyli się niektórzy komentatorzy i politycy, urąga elementarnej godności ludzkiej.
Dlaczego obserwujemy taki stan rzeczy? Jedną z odpowiedzi mogą być przemyślenia prof. Lecha Witkowskiego, który w książce „Historia autorytetu wobec kultury i edukacji” poruszył kwestię zabobonów. „Autorytet oznacza sytuację i przejawia się w sprawowaniu władzy. Zabobon z tym związany pomija szkodę, jaką władza wyrządza autorytetowi, gdy najczęściej jest dla niego przeszkodą, a nawet szkodnikiem wobec jego roli. Oznacza to po prostu brak zrozumienia, że władza przeszkadza autorytetowi, zastępuje go półśrodkami, sięga po oddziaływanie, które ostatecznie już autorytetu nie potrzebuje, gdy zostaje naga władza, w tym niosąca czy milcząco egzekwująca uległość” – ocenił filozof. Czy wytłumaczenie to nie wydaje się w pewnej mierze pasować zarówno do naszego polskiego podwórka, jak i innych demokracji w Europie?
Czy może być lepiej?
Proces tworzenia się autorytetu jest złożony, jednak opiera się na istnieniu elementu koniecznego – zaufania. Autorytet może zaistnieć tylko w wolnym akcie uznania, w wyniku konfrontacji własnej wiedzy i cudzego zdania. Mając pewność co do czystości intencji, wysokich kompetencji oraz reputacji danej osoby, uznajemy ją za godną naśladowania, ufając, że jest to moralnie i etycznie dobre. Czy jednak współczesny zglobalizowany świat pozwala na takie zaufanie względem drugiej osoby?
W realiach otwartej wojny informacyjnej i pracujących pełną parą fabryk trolli, trafiają do nas strumienie informacji, których nie mamy czasu zweryfikować. Tak czy inaczej wpływają one na nasze wyobrażenie o świecie i ludziach, którzy nim rządzą. Media karmią się aferami, które notorycznie obnażają brudne fakty na temat osób uznawanych wcześniej za autorytety. A zaufanie, które jest fundamentem autorytetu, zbudować jest bardzo trudno – dużo łatwiej je stracić.
Stoimy w obliczu dużo większego problemu niż może nam się wydawać. Władza traci autorytet, bo nie potrafi wywiązać się ze swojej części umowy społecznej. Często też kwalifikacje i atrybuty tych, którzy chcą uchodzić za elitę, pozostawiają wiele do życzenia. W ostatnich latach ten problem w coraz większym stopniu dotyka państwa demokratyczne.
W maju obywatele państw Unii Europejskiej będą wybierali deputowanych do Parlamentu Europejskiego. Będzie to także bardzo ważny test tego, kim dzisiaj w Polsce i Europie są autorytety. Choć niewykluczone, że cierpimy na ich brak do tego stopnia, iż nie będzie nam się nawet chciało pofatygować do urny…