Australijscy nauczyciele twierdzą, że na lekcjach historii nie przekazuje się podstawowych informacji o masakrach dokonywanych na Aborygenach. Problem dotyczy także podręczników, z których korzystają uczniowie
Organizacja Hermes Research Network w ramach badań poprosiła grupę osób o napisanie wypracowania. Temat brzmiał: „Opowiedz historię Australii własnymi słowami”. Większość skupiła się na kolonialnej przeszłości kraju i złym traktowaniu rdzennej ludności. Tyle że eksperyment przeprowadzono jedynie na przyszłych nauczycielach historii.
„Historia, której nikt nie chce posiadać”
Australijscy uczniowie przyznają, że może się zdarzyć, iż w ciągu 12 lat obowiązkowej edukacji na szkolnych zajęciach w ogóle nie pojawi się temat zbrodni popełnionych na Aborygenach. „Rozmawiasz ze studentami i pytasz: kiedy miała miejsce ostatnia masakra w twoim kraju? Są zszokowani, zdając sobie sprawę, że wydarzyło się to w latach 20. XX w. Mówią: to nie może być prawda” – komentuje dla dziennika „The Guardian” Kevin Lowe z Uniwersytetu Macquarie w Sydney.
Według naukowca jest to „kwestia, która bezpośrednio obnaża nieumiejętność narodu do pogodzenia się historią, której nie chce posiadać”. Aborygeni, rdzenni mieszkańcy kontynentu, przybyli tam 50 tys. lat temu. Przez dziesięciolecia byli mordowani, przymusowo asymilowani i wypędzani ze swojej ziemi – najpierw przez brytyjskich kolonizatorów, a następnie przez australijski rząd.
Braki w programie nauczania
Według sondażu z lutego 2019 r. zdecydowana większość Australijczyków uważa, że oficjalne mówienie prawdy o rdzennej ludności jest ważne (80 proc.). Prawie 70 proc. ankietowanych przyjmuje to, że Aborygeni byli masowo zabijani, więzieni i relokowani. Eksperci od edukacji i nauczyciele historii alarmują jednak, że w australijskich szkołach temat zostaje ledwo muśnięty – zależnie od osobistych poglądów nauczyciela i tego, czy w napiętym programie nauczania znajdzie się czas.
Nauczyciele podkreślają, że niedostateczne skupienie się na kwestii zbrodni i polityki wobec rdzennej ludności nie wynika z ich oporu czy zaniedbań. Winny jest brak odgórnej, silnej narracji ze strony państwa oraz sam program nauczania: „Historię się pomija. Wiele szkół wskazałoby, że skupiamy się naukach ścisłych. Później wszyscy są zaskoczeni, że nie znamy przeszłości własnego kraju” – zaznacza Deb Hull ze Stowarzyszenia Nauczycieli Historii w stanie Wiktoria, której słowa przytacza brytyjski dziennik.
Dobre wzorce z Kanady
W Kanadzie, która w opinii australijskich nauczycieli może dobrym przykładem tego, jak uczyć o rdzennej ludności, edukacja polega jurysdykcji prowincjonalnej. Dzięki temu możliwe są konsultacje lokalnych polityków z mieszkańcami. Programy nauczania podlegają też okresowym przeglądom, w których pod uwagę bierze się najnowsze badania oraz zmieniające się postawy społeczne.
Kanadyjscy nauczyciele zaznaczają, że nie chodzi o samo aktualizowanie treści, ale konsultacje społeczne oparte na realnym dialogu. Na przykład władze prowincji Alberta zaplanowały wprowadzenie zmian w kilku przedmiotach na podstawie konsultacji z przedstawicielami grup rdzennych mieszkańców, na które przeznaczono 4 mln dolarów kanadyjskich.
Źródła: The Guardian, The Globe and Mail, Public History Weekly