Zwolennicy demokracji na całym świecie muszą odwołać się do zasad, które ograniczą zjawisko personalizowania władzy przy jednoczesnej obronie instytucji, które chronią prawa mniejszości
Po zniesieniu specjalnego statusu stanu Dżammu i Kaszmiru Indie stały się kolejnym demokratycznym państwem, którego rząd podjął działania wymierzone w mniejszości tylko po to, by zwiększyć swoją popularność. Od tej pory władze w New Delhi będą rządzić Kaszmirem w sposób bardziej bezpośredni. Nacjonaliści są tym faktem zachwyceni, choć decyzja ta oznacza, że przyjęte wcześniej konstytucyjne zasady legły w gruzach.
Z kolei Boris Johnson, nowy premier Wielkiej Brytanii, zobowiązał się do wdrożenia podjętej w referendum decyzji o opuszczeniu Unii Europejskiej – niezależnie od dalszych losów tzw. backstopu dotyczącego granicy między Irlandią Północną a Republiką Irlandii. Jego stanowisko pomija kompletnie związane z tym obawy, ponieważ celem jest po prostu mobilizacja zwolenników brexitu, choć realizacja tego scenariusza może zagrozić kruchemu pokojowi i dobrobytowi w Irlandii.
W tym samym czasie Donald Trump wywrócił do góry nogami relacje z Meksykiem i państwami Ameryki Środkowej, mobilizując swoich zwolenników poprzez politykę ciągłego demonizowania Latynosów. Amerykańska społeczność latynoska płaci teraz wysoką cenę za taką retorykę, czego dowodzi masakra w El Paso w Teksasie.
„My” i „oni”
Niszczenie dotychczasowych środków ochrony praw mniejszości jest częścią szerszej tendencji w krajach demokratycznych na całym świecie. Można przy tym wyróżnić trzy niepokojące zjawiska. Po pierwsze, politycy wystawiają na niebezpieczeństwo jakość debaty publicznej w kontekście narastającego zjawiska przemocy. Polityczni przywódcy pogłębiają społeczne podziały na zasadzie kontrastu „my” – oni”; „oni” to cudzoziemcy, sąsiedzi, imigranci, mniejszości, prasa, „eksperci” i „elity.”
W Indiach organizacje działające na rzecz ochrony praw człowieka oskarżyły rządzącą partię Bharatiya Janata (BJP) o tworzenie atmosfery bezkarności dla wściekłych tłumów. Wiele osób uważa, że tą samą drogą podąża także Donald Trump, publikując na Twitterze rasistowskie komentarze wymierzone w kongresmenki Partii Demokratycznej (prezydent USA nie wymienił ich nazwisk, ale w ocenie mediów chodzi o Alexandrię Ocasio-Cortez, Ilhanę Omar, Ayannę Pressley i Rashidę Tlaib – red.).
W trakcie kampanii poprzedzającej referendum nt. brexitu użytkownicy Facebooka byli bombardowani postami sugerującymi, że pozostanie w Unii Europejskiej osłabi Wielką Brytanię, która – w razie wstąpienia Turcji do UE – musiałaby liczyć się z przyjęciem licznych migrantów z tego kraju. Ostatnie badania wskazują także, że nastąpił niepokojący wzrost przypadków dyskryminacji i ataków na tle rasowym wymierzonych w Brytyjczyków należących do mniejszości etnicznych.
Osłabianie zasad demokracji
Po drugie, przywódcy, którzy zdobyli władzę w drodze demokratycznych wyborów, często dążą do osłabienia niezależnych instytucji i zasady równowagi władz. Nadużywanie nadzwyczajnych uprawnień i rozporządzeń wykonawczych, pomijanie parlamentu czy agencji rządowych oraz osłabianie niezależności sędziowskiej może sprawić, że rządy, podejmując konkretne decyzje, nie będą kierowały się dążeniem do zrównoważenia interesów wszystkich obywateli. Ataki na niezależne instytucje najbardziej osłabiają pozycję mniejszości.
Po trzecie, istnieje ryzyko, że władza polityczna w państwach demokratycznych będzie stawać się coraz bardziej spersonalizowana. Uciekanie się do politycznego patronatu i powoływanie się na osobiste wpływy ma budować lojalność wobec przywódcy, a osoby niepasujące do systemu są zastraszane lub zwalniane w arbitralny sposób z pracy. Przywódcy polityczni stają się także coraz bardziej zuchwali wobec mediów i świata biznesu, dążąc do uciszania niepokornych głosów lub zachęcając do przejścia na stronę władz poprzez oferowanie rozmaitych przywilejów.
Od 2017 r. dziewięciu wysokich rangą urzędników zrezygnowało lub zostało zwolnionych z administracji Trumpa, a prezydent regularnie wykorzystuje Twittera, by informować o nagradzaniu lojalnych lub zastraszaniu tych, którzy popadli w niełaskę. W Wielkiej Brytanii ataki zwolenników brexitu na urzędnika państwowego, który prowadził negocjacje w tej sprawie z Unią Europejską, stały się tak agresywne, że zawiadujący służbą publiczną sekretarz musiał zareagować, wydając oficjalne oświadczenie (podkreślił w nim, że ci, którzy są odpowiedzialni za ataki, „powinni się wstydzić”).
Kiedy Boris Johnson objął urząd premiera, przeprowadził czystkę, w wyniku której zwolniono 17 ministrów, a nowi członkowie rządu zostali zobowiązani do wyrażenia poparcia dla wyjścia Wielkiej Brytanii z UE pod koniec października.
Spersonalizowana władza coraz częściej zastępuje oficjalne i przejrzyste procesy decyzjami o charakterze uznaniowym. Podważa to demokratyczną zasadę, zgodnie z którą wszyscy obywatele – uwzględniając głowę państwa – podlegają literze prawa, a politycy wykonują delegowane zadania, nie kierując się osobistymi pobudkami.
Jak obronić prawa mniejszości?
Wielu wyborców jest zbulwersowanych działaniami Modiego, Johnsona i Trumpa. Jednakże trudne chwile przeżywają także inne demokracje. O niekonstytucyjne zachowania w ostatnim czasie oskarżani są np. premier Izraela Benjamin Netanjahu, premier Węgier Viktor Orbán, prezydent Filipin Rodrigo Duterte czy prezydent Brazylii Jair Bolsonaro.
Pomimo krytyki każdy z nich kontynuuje politykę dzielenia narodu i osłabiania niezależności rozmaitych instytucji, ignorując przy tym otwarte konflikty interesów, które w wielu przypadkach dotyczącą także członków ich rodzin.
Samo budowanie poczucia wstydu raczej nie zmieni zachowania tego typu przywódców. Wszyscy oni są przecież doskonale wyćwiczeni w zaprzeczaniu popełnionym błędom, konfliktom interesów oraz oskarżeniom o korupcję i przekraczanie uprawnień.
Zamiast polegać na oburzeniu opinii publicznej, demokraci na całym świecie powinni odwołać się do zasad, które ograniczą zjawisko personalizowania władzy przy jednoczesnej obronie tych instytucji, które chronią prawa mniejszości. Urzędnikom publicznym nie wolno wykorzystywać sprawowanego urzędu do unikania odpowiedzialności czy ukrywania dowodów nielegalnych działań. Musimy nalegać na stosowanie jasnych i nienaruszalnych standardów transparentności dotyczących prywatnych interesów tych, którzy sprawują funkcje publiczne.
Indie, Zjednoczone Królestwo i Stany Zjednoczone są modelowymi demokracjami – Indie są wśród nich największe, Wielka Brytania ma model westminsterski, a USA – wyjątkową konstytucję. W każdej z tych demokracji mniejszości są obecnie celem ataków, podobnie jak zasady ograniczające zapędy władzy wykonawczej. Obywatele w każdym z tych krajów muszą zrozumieć, że jeśli dzisiaj nie obronią instytucji chroniących prawa mniejszości, to w przyszłości zaatakowani mogą zostać także oni.
© Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org