W niezwykle napiętej sytuacji rozpoczyna się Puchar Narodów Afryki – największa piłkarska impreza na kontynencie. W Egipcie wrze, a w turnieju zagrają reprezentacje państw traktujących się nieprzyjaźnie, a nawet wrogo. Podłożem wzajemnej niechęci są oskarżenia o terroryzm, zamachy bombowe, korupcja i rozprzestrzenianie się wirusa eboli. Futbol w całym tym zamieszaniu zszedł na dalszy plan
Turniej z udziałem 24 najlepszych afrykańskich reprezentacji rozpocznie się od spotkania Egiptu z Zimbabwe. Dzień później, także na stadionie w Kairze, Demokratyczna Republika Konga zagra z Ugandą. Już choćby te dwa inauguracyjne mecze należeć będą do wydarzeń podwyższonego ryzyka, a w zasadzie imprez o ryzyku najwyższym z możliwych.
Skomplikowana sytuacja Egiptu
W Egipcie narasta fala oburzenia po nagłej śmierci byłego prezydenta Mohammada Mursiego (członka Bractwa Muzułmańskiego), który 17 czerwca zmarł na zawał serca na sali sądowej. Zwolennicy Mursiego z Egiptu, Maroka, Tunezji czy Burundi zapowiadają protesty przed stadionem i manifestację poparcia na samym obiekcie w imię – jak mówią o zmarłym – „męczennika, który został zamordowany przez obecny rząd”. Były prezydent przebywał w więzieniu od sześciu lat, a został skazany za zdradę stanu na 25-letnią odsiadkę.
Po przejęciu władzy przez wojsko Bractwo Muzułmańskie zostało w Egipcie zdelegalizowane i uznane za organizację terrorystyczną. Wszelkie protesty uliczne są zakazane. Pomimo to, kilkadziesiąt tysięcy sympatyków Bractwa z całego świata muzułmańskiego zamierza publicznie oddać hołd pierwszemu demokratycznie wybranemu prezydentowi Egiptu, nie licząc się z konsekwencjami.
Przed, w trakcie i po pierwszym meczu Pucharu Narodów Afryki swoje protesty zapowiadają także przeciwnicy obecnego prezydenta Zimbabwe Emersona Mnangagwy, który w 2017 r. doszedł do władzy – podobnie jak obecny prezydent Egiptu, Abd al-Fattah as-Sisi – w wyniku zamachu stanu. Grupa opozycjonistów skupiona w organizacji ruchu Generation 40 jest już w Kairze, gdzie będzie się domagać wypuszczenia z więzień przeciwników Mnangagwy oraz powtórzenia sfałszowanych – ich zdaniem – wyborów prezydenckich, które odbyły się w 2018 r.
Spotkanie Demokratycznej Republiki Konga z Ugandą także będzie miało swoje drugie dno. Co gorsza, dotyczące nie wielkiej polityki, a dosłownie życia lub śmierci. Władze w Ugandzie mają pretensje do rządu w Kinszasie o niewystarczającą walkę z rozprzestrzenianiem się gorączki krwotocznej, czyli wirusa ebola. Od sierpnia ubiegłego roku w Demokratycznej Republice Konga zmarło już co najmniej 1400 osób, potwierdzono także 2100 nowych przypadków zarażenia. W ubiegłym tygodniu wirus pojawił się na terytorium Ugandy, zabijając trzy osoby. Kongijskie władze odpierają zarzuty o brak kontroli i zrzucają winę na sąsiada. Światowa Organizacja Zdrowia chce uznać tę epidemię za międzynarodowy kryzys zdrowotny.
W związku z możliwością rozprzestrzenienia się eboli władze Egiptu, w trybie pilnym, zamontowały na lotnisku w Kairze (kosztem 3 mln euro) specjalne systemy termowizyjne wykrywające wszelkiego rodzaju infekcje wirusowe wśród 20 tys. spodziewanych kibiców przylatujących z tej części Afryki. Także na stadionach oprócz służb porządkowych i tajnej policji znajdować się będą lekarze i wirusolodzy, którzy kontrolować będą wchodzących na obiekt.
W stan najwyższej gotowości postawiono wszystkie szpitale i cały personel medyczny w Egipcie. To ponad milion osób. Przy okazji startu w turnieju drużyny Demokratycznej Republiki Konga, w Kairze nasilają się oskarżenia pod adresem rządu w Kinszasie o wspieranie islamskiego dżihadu na wschodzie tego kraju oraz o niekończące się masakry, grabieże, gwałty i porwania dla okupu. Stosunki dyplomatyczne na linii Kair – Kinszasa są z tego powodu „chłodne”.
To ma być święto sportu
Puchar Narodów Afryki ma potwierdzić bardzo silne związki Egiptu z Afryką, a także wzmocnić pozycję tego kraju na całym kontynencie. Egipt wziął na siebie organizację turnieju dopiero w styczniu. Początkowo Puchar Narodów Afryki miał zorganizować Kamerun, ale ze względu na opóźnienia w przygotowaniach, a także z powodu konfliktów zbrojnych w tym kraju, Komitet Wykonawczy Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej (CAF) przyznał organizację właśnie Egiptowi.
Przygotowania do największej imprezy sportowej w Afryce rozpoczęły się natychmiast po ogłoszeniu decyzji. Władze w Kairze i CAF utworzyły specjalną komisję, która zajęła się przede wszystkim bezpieczeństwem. Ostatnie zamachy bombowe w okolicach piramid w Gizie paradoksalnie ułatwiły Egiptowi walkę z terrorystami. Dekret prezydenta as-Sisiego pozwolił służbom specjalnym eliminować wszelkie zagrożenia. Po majowym zamachu, w którym rannych zostało 17 turystów z RPA, służby specjalne w odwecie po prostu zastrzeliły 12 podejrzanych o ten czyn dżihadystów. Władze RPA winą za zamach obarczyły władze w Kairze i zażądały zapewniania bezpieczeństwa kibicom podczas Pucharu. Wszystkie służby mundurowe w Egipcie postawione zostały na nogi. Nad bezpieczeństwem czuwa 100 tys. policjantów i 200 tys. żołnierzy i tajniaków.
Zagrożenie zamachami bombowymi i wzniecanie niepokojów społecznych jest poważne. Według ministerstwa spraw wewnętrznych islamska grupa bojowa Hasm planuje serię ataków, by stworzyć w Egipcie „atmosferę chaosu”. Ponadto grupy dżihadystów z Mali, Somalii, Nigerii i Libii także zapowiadają „sianie strachu i terror” podczas turnieju. W związku z tym we wszystkich miastach, gdzie odbywać się będą mecze, wprowadzono niespotykane – nawet jak na Egipt – środki ostrożności. W zasadzie na każdym ważniejszym skrzyżowaniu ustawiono punkty kontrolne, służby specjalne monitorują dosłownie wszystkie hotele, lotniska, dworce i metro. Na ulicach pojawiły się dodatkowe patrole policji i wojska uzbrojone w broń maszynową. Podczas przejazdów poszczególnych reprezentacji ruch na ulicach będzie wstrzymywany, a „podejrzane samochody” natychmiast usuwane z drogi.
Już od kilku dni bardzo skrupulatne kontrole przechodzą wszyscy przypływający do Egiptu turyści. Okolice, jak i same ośrodki przygotowań poszczególnych drużyn, zostały zupełnie odizolowane od świata. Media informują, że egipskie miasta „wyglądają jak wojskowe garnizony”. Choć w Egipcie od dwóch lat obowiązuje stan wyjątkowy, takich środków bezpieczeństwa nie było jeszcze nigdy. Jak zapewniają premier Egiptu Mostafa Madbouly i minister sportu Ashraf Sobhi, wszystkie stadiony są całkowicie bezpieczne i gotowe na mistrzostwa, a drużyny afrykańskie i fani piłki nożnej przekonają się, że CAF nie myliła się, wybierając Egipt na organizatora.
Trybuny będą puste?
Wszystko wskazuje, że tak się może stać. Miejscowych kibiców odstraszyły ceny biletów. Za najtańsze trzeba zapłacić 10 euro, a i tak ich cena została obniżona z 15 euro. Ponadto Egipcjanie, choć kochają futbol, mecze wolą oglądać w telewizji. W zasadzie we wszystkich miastach w kraju organizowane będą publiczne projekcje wszystkich spotkań na telebimach. Nie można także zapominać o strachu, jaki nadal towarzyszy wydarzeniom piłkarskich w tym kraju. Fani futbolu powrócili na stadiony dopiero w zeszłym roku po zamieszkach w Kairze w 2015 r., w wyniku których zginęło 20 kibiców. Po tamtej tragedii władze zamknęły stadiony dla publiczności.
Na trybunach Pucharu Narodów Afryki dominować będą więc kibice zagraniczni, choć i z nimi może być problem. Środowiska kibicowskie, czyli „ultrasi”, na całym kontynencie od kilku miesięcy były inwigilowane przez służby poszczególnych krajów, a ich przywódcy dostali zakaz wyjazdu na turniej. Ich nazwiska i twarze są znane służbom bezpieczeństwa Egiptu. Aby dostać się choćby w okolice stadionu, każdy kibic będzie musiał przejść co najmniej przez trzy punkty kontroli dokumentów i bagażu. Świętowanie i okazywanie radości dozwolone będzie tylko w specjalnych strefach, ponadto na każdym kroku fani futbolu będą pilnowali i eskortowani przez ochroniarzy.
Niekończące się animozje
Jakby mało było problemów, to właśnie futbol najbardziej zantagonizował poszczególne kraje uczestniczące w Pucharze Narodów Afryki. Kamerun ma pretensje do Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej, że odebrała jej prawo organizacji tej imprezy. RPA uważa, że Egipt „w dziwnych okolicznościach” przejął ten turniej, na który szykowały się Kapsztad i Pretoria. Ponadto kibice z Madagaskaru nie mogą zapomnieć przedstawicielowi Egiptu, że to właśnie on „zadenuncjował” wiceprezydenta FIFA, który kilka dni temu został aresztowany za korupcję.
Ahmad Ahmad z Madagaskaru pełnił również funkcję prezesa Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej i zabraknie go podczas ceremonii otwarcia. Jeżeli do tego wszystkiego dodamy niekończące się waśnie i spory pomiędzy uczestnikami imprezy, potępiane na świecie konflikty wewnętrzne, zagrożenie terroryzmem oraz wrzenie w samym Egipcie – mamy pełny obraz tego, co dziać się będzie lub stać się może w dniach 21 czerwca – 19 lipca w Kairze, Aleksandrii, Ismailii, Port Saidzie i Suezie.
Źródła: almasryalyoum, alahram, thearabweekly, albawabhnews