ONZ przewiduje, że liczba ludzi na Ziemi będzie gwałtownie rosła – za niecałe 100 lat będzie nas już ponad 11 mld. Ale to tylko prognozy, do których wielu badaczy podchodzi ze sporą dozą sceptycyzmu
Perspektywa tak ogromnej liczby ludzi zamieszkujących naszą planetę wiąże się z poważnymi wyzwaniami, przede wszystkim z zapewnieniem wszystkim jedzenia i wody pitnej. Tego drugiego już teraz zaczyna brakować w wielu miejscach świata (np. Indie, Chiny), a produkcja żywności jest prowadzona na tak wielka skalę, że badacze upatrują w niej jednej z przyczyn globalnego ocieplenia.
Liczba ludzi nie rośnie jednak równomiernie, jeśli wziąć pod uwagę kryterium geograficzne. Europa trwa w stagnacji demograficznej, a niektóre narody zaczynają się kurczyć. Japonia z kolei doświadcza gwałtownej depopulacji. W ciągu kilkudziesięciu lat zaczną się zmniejszać populacje także najludniejszych obecnie krajów świata – Chin i Indii. W zupełnie innej sytuacji jest Afryka – tam ludności w najbliższych dekadach będzie przybywać najgwałtowniej.
Kanadyjczycy podważają prognozy ONZ
Ale czy rzeczywiście wzrost liczby mieszkańców Ziemi będzie skutkować przeludnieniem? Z przewidywaniami ONZ nie zgadzają się autorzy książki Pusta planeta (Empty Planet), dziennikarz John Ibbitson i politolog Darrell Bricker. W rozmowie z magazynem „Wired” Kanadyjczycy zwrócili uwagę, że większość badaczy przyjmuje niebezpieczeństwo przeludnienia za coś oczywistego, w związku z czym postanowili sprawdzić, czy takie założenie rzeczywiście opiera się na naukowych dowodach.
„Bardzo szybko zrozumieliśmy, że jest wielu demografów, którzy podważają oenzetowskie wyliczenia” – stwierdził w wywiadzie John Ibbitson.
Autorzy Pustej planety podają przykład austriackiego demografa Wolfganga Lutza, według którego na początku następnego stulecia liczba ludności będzie oscylować w granicach 8–9 mld. A więc różnice w wyliczeniach są kolosalne.
Kanadyjczycy zwracają uwagę, że różnice wynikają – jak to w przypadku prognoz bywa – z liczby analizowanych przesłanek. Chodzi np. o poziom urbanizacji czy edukację kobiet, czyli czynniki, których gwałtowny wzrost wpływa na liczbę posiadanych dzieci. Bricker i Ibbitson podkreślają też, że ONZ przedstawia zbyt pesymistyczne oceny perspektywy rozwoju krajów Afryki.
Źródła: „Wired”, un.org