Co wspólnego ze sobą mają susza w Gwatemali i antyimigrancka ofensywa prezydenta Donalda Trumpa, której symbolem stał się pomysł zbudowania muru na południowej granicy Stanów Zjednoczonych? Z badań wynika, że zmiany klimatu potęgują przekleństwo biedy, przemocy i wykluczenia w Ameryce Środkowej. Czy antropocen to czas, kiedy najbiedniejsi spłacają długi najbogatszych?
„Radio Antropocenu” to autorski podcast Agaty Kasprolewicz.
Oprócz bezprawia, przemocy i biedy jest jeszcze jedno nieszczęście, które gnębi Amerykę Środkową – susza. Gwatemala, Honduras, Salwador i Nikaragua leżą w pasie zwanym Correo Seco, czyli „suchym korytarzu”. Jest to obszar szczególnie narażony na zmiany klimatyczne. W 2019 r. susza zniszczyła tam 281 tys. hektarów upraw.
Ucieczka na północ
Todd Miller mieszka w Tuscon w Arizonie. Jest dziennikarzem zajmującym się konfliktem na granicy USA i Meksyku. Urodził się w Stanach Zjednoczonych, ale połowę życia spędził w Ameryce Łacińskiej. O „suchym korytarzu” dowiedział się jednak niedawno. Dziś nie ma wątpliwości, że zmiany klimatyczne przyczyniły się do pogłębienia kryzysu na granicy amerykańsko-meksykańskiej.
„Weźmy rolnika z Gwatemali, który żyje z dnia na dzień dzięki swoim mizernym uprawom. 70 proc. mieszkańców tego kraju żyje w ubóstwie. Zmiany klimatu potęgują obecne problemy, takie jak bieda czy wykluczenie, pogłębiają obecny kryzys. W tej sytuacji ludzie szukają sposobu, by przetrwać” – relacjonuje Miller.
„Niektórzy szukają schronienia u krewnych. Inni ruszają za pracą do miasta. Przy odrobinie szczęścia znajdują ją w fabryce, choć częściej trafiają do slumsów. Niektórzy szukają szczęścia za granicą. W przypadku Ameryki Łacińskiej obierają północny kierunek, w nadziei że uda się im dostać do Meksyku, a potem do USA” – tłumaczy.
Coraz więcej murów, coraz więcej migrantów
W książce Storming the Wall: Climate Change, Migration and Homeland Security dziennikarz oskarża Stany Zjednoczone o militaryzację granicy i eskalację konfliktu, za który – w jego opinii – moralną odpowiedzialność ponosi Waszyngton. „Od początku XX w. USA emitowały 700 razy więcej dwutlenku węgla do atmosfery niż Salwador, Gwatemala i Honduras razem wzięte. Tymczasem odpowiedzią USA na rosnącą liczbę uciekinierów z Ameryki Środkowej jest budowa muru, uszczelnianie i militaryzowanie granicy” – podkreśla.
Miller zauważa, że do 1989 r. na świecie było tylko 15 murów granicznych, ale ich liczba wynosi obecnie 77. „Świat coraz bardziej militaryzuje swoje granice, podczas gdy ludzi, którzy będą chcieli je przekroczyć, przybywa. Na skutek zmian klimatycznych będzie też ubywać przestrzeni do życia” – dodaje.
Według naukowców, w wyniku klęsk żywiołowych spowodowanych zmianami klimatycznymi, swoje domy będą musiały opuścić miliony osób. Według najnowszego raportu Banku Światowego do połowy wieku ich liczba może wynieść 140 mln, a w roku 2100 może ona sięgnąć nawet 2 mld.
Ale nie, nie będą to wyłącznie ludzie z najbiedniejszych zakątków świata.
W następnym odcinku podcastu „Radio Antropocenu” opowiemy o mieszkańcach malowniczego walijskiego wybrzeża, o których domy z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej upomina się morze.